Panie prezesie, co pan na najnowsze obostrzenia rządowe? Czy to są dobre ruchy, które właściwie jeszcze bardziej dokręca ją i utwardzają
lockdown w Polsce.
Po pierwsze, one są niezgodne z tym, co rząd zapowiadał 21 listopada, bo jeżeli
by wzrastała liczba zachorowań, to mieliśmy przejść do tego etapu, tak zwanej Narodowej Kwarantanny, a tak naprawdę
wygaszenia gospodarki, całkowitego lockdownu. Rząd boi się tego słowa, ale tak to wygląda. Mieliśmy spadającą
liczby zakażeń do około 10 000, to mieliśmy się cofać do strefy czerwonej albo żółtej,
nawet niektóre województwa mogłyby być pewnie dzisiaj w strefie żółtej. Rząd nic sobie nie robi z założeń, które przyjmuje
miesiąc wcześniej, idąc troszkę pod presją chyba krajów Europy, wprowadza
daleko idące obostrzenia.
Ale z całym szacunkiem, panie prezesie, nic z założeń nie robi sobie koronawirus i nic
z ludzkich założeń nie robi sobie pandemia, która ma, szczerze mówiąc, to w nosie to, co politycy planują. Po prostu rząd być może musi aktywnie
i elastycznie reagować właściwie z dnia na dzień na to, co się dzieje.
Na pewno w planach pandemicznych trzeba uwzględniać różne strategie. I pan premier nie przedstawił strategii dotyczącej spadku
liczby zachorowań i zwiększenia obostrzeń. Takiej strategii nie było. Więc plan pandemiczny,
jeżeli byłby dobrze przygotowany, to zakłada wariant pozytywny, wariant negatywny, wariant neutralny. Tutaj
był założony wariant negatywny pod względem liczby zakażeń i wprowadzanie obostrzeń. Nie było wariantu, w którym spada
liczba zakażonych, a wprowadzamy radykalne obostrzenie. To znaczy, że ten plan był nieprzemyślany. Tutaj zgoda, reagować
trzeba zawsze na to, co się dzieje na zewnątrz, ale wcześniej trzeba przewidywać to, co się może wydarzyć. Uważam, że
ferie powinny się odbywać nie w 2 tygodnie, a w 8 tygodni. Dzieci teraz zamknięte 4 tygodnie bez szkoły nawet
online, bez de facto wychodzenia z domu, z ograniczeniami z wychodzeniem z domu, no to będzie masakra
dla rodziców, dla dzieci, dla ich rozwoju, dla ich zdrowia psychicznego również, o które w pandemii trzeba zadbać.
Uważam, że te obostrzenia, które są wprowadzane dzień po świętach,
niektóre powinny być pewnie stosowane przed świętami. Bo dzisiaj mamy największy ruch w galeriach, dzisiaj tam
jest taka sytuacja największego zagrożenia, a nie dzień po świętach. Więc nie do końca to rozumiem. Nie galerie, nie siłownie,
nie restauracje były powodem drugiej fali epidemii i będą powodem rozprzestrzeniania się, tylko otwarte szkoły. I tutaj
grzech pierworodny został popełniony we wrześniu, niestety jego konsekwencje czujemy do dzisiaj.
Ale rządzący z ministrem
zdrowia na czele mówią jeszcze stopniowo, zobaczymy, jak ten powrót do szkół będzie wyglądał, zobaczymy, jak się będzie rozwijała epidemia,
mamy jeszcze chwilę czasu do tych ostatecznych decyzji.