Nowe muzeum w Paryżu poświęcone sztuce prymitywnej
Prezydent Francji Jacques Chirac dokona w Paryżu inauguracji nowego muzeum, które gromadzi ogromne zbiory sztuki rdzennych ludów Afryki, Oceanii, Azji i obu Ameryk. Położone u stóp wieży Eiffla nowe muzeum ma być wyrazem szacunku Francji dla innych kultur.
Jego budowa kosztowała 230 mln euro. Zgromadzono w nim w jednym miejscu rozproszone kolekcje - w sumie 300 tysięcy dzieł sztuki i przedmiotów, które w ciągu wieków przywozili do Europy kolonizatorzy i ekspedycje naukowe, toteż w pewnej mierze zbiory te mówią o kolonialnej przeszłości Francji.
Budynek nad Sekwaną zaprojektował francuski architekt Jean Nouvel, autor znanego i wychwalanego budynku Instytutu Arabskiego w Paryżu.
Nowe muzeum ma być wyrazem tego, że Francja zna i szanuje inne kultury - tak określił je w zeszłym tygodniu w telewizji prezydent Chirac. Jego zdaniem ma ono stworzyć przeciwwagę dla wielkich europejskich kolekcji sztuki Zachodu.
Dla Chiraca, byłego mera Paryża, muzeum ma symboliczne znaczenie - powstało na koniec jego 12-letniej prezydentury i dzięki niemu chce on dorównać swojemu poprzednikowi, prezydentowi Francois Mitterrandowi, za którego kadencji powstały tak imponujące budowle jak piramida na dziedzińcu Luwru, Arche de la Defence czy Instytut Arabski.
Szef muzeum Stephane Martin uważa, że oskarżenia muzeum o gloryfikowanie kolonialnej przeszłości Francji są całkowicie bezpodstawne. Tłumaczy, że powinno ono dać "nowe spojrzenie". Jego zdaniem "pomoże ono ludziom lepiej zrozumieć świat, w którym żyją".
Muzeum na Quai Branly, w prestiżowym rejonie stolicy, postanowiono nazwać od miejsca, w którym jest położone, aby nie sugerować wartościowania znajdujących się w nim zbiorów jako "prymitywnych".
Według historyka Gillesa Manceron, wiceprezesa Francuskiej Ligi na rzecz Praw Człowieka, debata o nazwie nowego muzeum odzwierciedla wysiłki Francji, by uporać się z własną przeszłością.
Tymczasem inauguracja Muzeum (na) Quai Branly zbiega się w czasie ze szczególnym napięciem we Francji, która jeszcze nie otrząsnęła się po jesiennej fali zamieszek i przemocy na przedmieściach i która jest podzielona w kwestii nowych, ostrzejszych przepisów imigracyjnych.