Nowe informacje w sprawie zabójstwa Jacka Dębskiego
Jacek Dębski (PAP)Jacek Dębski zginął, bo nie oddał 200 tys. dolarów austriackiemu gangsterowi. Według ustaleń policji, zlecenie zabójstwa przyszło zza granicy, a ściślej mówiąc z Austrii - informuje piątkowe Życie.
Zdaniem prowadzących dochodzenie, w zabójstwo zamieszany jest Jeremiasz Barański, rezydent gangu pruszkowskiego za granicą, spokrewniony z rodziną Jacka Dębskiego.
To właśnie od grupy Barańskiego Dębski wziął 200 tys. dolarów na załatwienie kontraktu na budowę kompleksu hotelowego, na który ogłoszono przetarg. Przetargu nie wygrała podstawiona przez Barańskiego firma i Dębski miał oddać pieniądze.
Gdy wierzyciele domagali się zwrotu dolarów, Dębski początkowo długu nie oddawał, a gdy zaczęły się naciski, były minister miał powiedzieć: "teraz wami i waszymi interesami zajmie się Urząd Ochony Państwa".
Z informacji gazety wynika, że były to czcze pogróżki, bowiem do służb specjalnych nigdy nie dotarła informacja od byłego ministra sportu na temat grupy Barańskiego. Jak się dowiedziała gazeta, Dębski ostatni raz na temat pieniędzy rozmawiał z Barańskim w dniu zamachu.
Gazeta Wyborcza twierdzi, że prokuratura wraz z policją próbują nakłonić Halinę G. vel Inkę, jedynego świadka zabójstwa Dębskiego, do przyjęcia roli świadka koronnego. Zdaniem policji, Inka mogłaby wtedy bez obawy ujawnić, kim jest zabójca b. ministra, byłaby bowiem objęta programem ochrony świadka koronnego, gwarantującym jej pełne bezpieczeństwo.
Organa ścigania w trakcie wielokrotnych przesłuchań Inki powzięły przekonanie, że jej wyjaśnienia są kłamliwe. Rzekome plątanie się, mówienie, że była pijana i dlatego nic nie pamięta, wynikają ze strachu - zakłada policja. Być może grożono jej, aby niczego nie ujawniała.
Halina G. w dniu zabójstwa była wieczorem z Jackiem Dębskim i jego znajomymi w warszawskim hotelu Victoria. Wśród biesiadników był m.in. dziennikarz sportowy Janusz Atlas, który zaproponował, by całe towarzystwo przeniosło się do restauracji Casa Nostra. Biesiadnicy przenieśli się tam około godziny 20.00.
Według świadków Halina G. kilkakrotnie wychodziła, by porozmawiać przez telefon komórkowy. Według nieoficjalnych informacji Życia Inka dostała polecenie, by wyprowadzić Dębskiego, bo ktoś chce z nim porozmawiać. Po tej rozmowie Inka wróciła na salę i powiedziała coś cicho Dębskiemu.
W pewnym momencie Dębski wstał i stwierdził że ma coś do załatwienia z Inką. Razem z nimi podniosło się od stolika kilku znajomych, ale Dębski dał im wyraźnie do zrozumienia, że jest to osobista rozmowa. Oboje wyszli.
Wkrótce znajomi Dębskiego usłyszeli strzał. Gdy wybiegli, zobaczyli sylwetki dwóch uciekających osób - kobiety i mężczyzny. Wezwali pogotowie. Postrzelony w głowę minister zmarł w szpitalu. (mag)