Proszę ojca, ogląda ojciec kolejny raz kolejny materiał i poznaje kulisy kolejnej tego rodzaju sprawy,
to wciąż jest szok? Czy to już jest właściwie rodzaj przyzwyczajenia i nihil novi?
Dzień dobry panu, dzień dobry państwu. Czy to jest rodzaj przyzwyczajenia? Rzeczywiście zauważyłem
u siebie pewien rodzaj czy
zobojętnienia, nie wiem, ale czegoś chyba podobnego, że nie przeżywam
już tak intensywnego szoku w zetknięciu z kolejnymi faktami. Ale
poziom irytacji, pewnej niezgody, złości - to się we mnie zwiększa.
Zwiększa się, dlatego że każdy kolejny taki fakt teoretycznie powinien
wywoływać jakiś rodzaj refleksji w Kościele i podejmowanych
w związku z tą refleksją działań, czy też przeciw działań, czy działań oczyszczających.
Tymczasem każdy kolejny przypadek - właśnie tutaj nie mamy różnic jakościowych
w sensie, że coś nowego, jakiś nowy rodzaj bezeceństwa zostaje odkryty.
Tylko ilościowe.
Kolejna odsłona tego samego grzechu.
Tak, ilościowe
zmiany następują. I nie ma tej refleksji w związku ze zgromadzonym
doświadczeniem. Nie ma tej refleksji i nie ma kontr działań takich, jakich
byśmy sobie życzyli.
Jest za to kontrodpowiedź
czy kontrargumenty polegające na tym, że oni nas ostrzeliwują
z każdej strony. No proszę zobaczyć, co się dzieje z polskim Kościołem, jak on jest strasznie atakowany w tej chwili. Kolejne
działa wyciągają, już szperają nawet za granicami kraju i znowu atakują nas w te same słabe punkty. Jak słyszę
kolejne wypowiedzi czy homilie kardynała Dziwisza, to mam wrażenie, że on właśnie cały czas mówi wciąż to samo - polski
Kościół, historyczne postacie, kluczowe dla historii Kościoła w XX wieku są atakowane.
To uderza także w dobre imię Polski. Zresztą no właśnie, tutaj się pojawia znowu postać kardynała Dziwisza i
kolejny puzzel w tej układance, prawda, wizerunku księdza kardynała.
I nie wiem, czy to jest jeszcze postać przy tych różnych puzzlach i układankach do obrony.
Tutaj zachowałbym pewnego rodzaju dystans i spokój, żeby nie popełniać, powiedziałbym,
grzechu czy lepiej powiedzieć: błędu anachronizmu. Bo ludzie każdej kolejnej epoki
na epokę, która była przed nimi, bardzo często nadmiernie krytycznie patrzą z pozycji
swoich kryteriów, swojego świata, swoich wyobrażeń. I tu powinniśmy być spokojni. Mnie,
który właśnie dzięki temu, nazwijmy to, pewnemu zobojętnieniu bardziej zależy na analitycznym
spokojnym spojrzeniu na to wszystko i dostrzeżeniu na przykład, że te wszystkie wielkie
postaci począwszy od Jana Pawła II poprzez kardynałów,
biskupów - one działały w systemie, w którym nie funkcjonowały
żadne realne systemy kontrolne, żadne skuteczne systemy kontrolne. I nawet
kiedy samemu było się człowiekiem uczciwym, przyzwoitym, to zaraz obok, drzwi
dalej, za ścianą mogły się dziać rzeczy horrendalne, straszne. Mogło dochodzić do
przestępstw i ja mogłem o tym nic nie wiedzieć. Dlaczego? Dlatego że Kościół
nie miał i wciąż jeszcze nie ma wytworzonych wystarczająco skutecznych systemów kontrolnych.
I w ten sposób wytworzono przestrzeń, którą można nazwać Eldoradem dla wszelkiej maści przestępców,
w szczególności przestępców seksualnych. I to jest grzech Kościoła, to jest błąd Kościoła.
I tym bardziej bolesny, jeszcze raz do tego wrócę, że doświadczenia rozmaite już od lat dotykają
Kościół, a my wciąż jesteśmy mentalnie tacy sami.
Chętniej idziemy w zaparte niż z otwartą przyłbicą rozmawiamy o problemach.
No właśnie, proszę ojca,
trochę nawiązując do puenty tego reportażu, o którym rozmawiamy, rozmawialiśmy przed chwilą, chciałem się upewnić, że ojciec nie ma takich myśli, by odchodzi z Kościoła na kanwie tego wszystkiego i tak
machnąć ręką i powiedzieć:
o Boże, co za wspólnota. To znaczy tyle w tym zła, że ja już mam dość. Nie, mam nadzieję, że nie?
Panie redaktorze, nie dlatego jestem współuczestnikiem wspaniałej inicjatywy, która
nazywa się Kongres Katoliczek i Katolików, żeby obrażać się na rzeczywistość,
na Kościół i zdejmować habit i mówić, że to wszystko jest wstrętne. To jest pole,
na którym my naprawdę bardzo intensywnie pracujemy, żeby chociażby określić, jakie struktury kontrolne
powinny zafunkcjonować w Kościele, jak zmienić strukturę władzy, żeby nie dochodziło do takich rzeczy.