Nowe fakty w sprawie katastrofy samolotu nad Bałtykiem
Prywatny samolot Cessna 551 rozbił się w niedzielę nad Morzem Bałtyckim w pobliżu wybrzeża Gotlandii. 72-letni pilot, właściciel samolotu i firmy lotniczej specjalizującej się w lotach prywatnych, tuż po starcie zgłaszał problemy z ciśnieniem w kabinie. Odrzutowiec dwukrotnie zmieniał swój kurs. Przed katastrofą zaczął szybko tracić prędkość i wysokość.
05.09.2022 | aktual.: 05.09.2022 11:55
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prywatny samolot Cessna 551 rozbił się w niedzielę nad Morzem Bałtyckim w pobliżu wybrzeża Łotwy. Na pokładzie znajdowało się czworo pasażerów. Pilotem był Peter Griesemann. 72-latek, właściciel Cessny 551, na co dzień prowadzący firmę lotniczą specjalizującą się w lotach prywatnych. Na pokładzie znajdowała się także jego 68-letnia żona i 26-letnia córka. Czwartym pasażerem był 27-latek, który nie był z nimi spokrewniony.
Zobacz także
Zarejestrowany w Austrii samolot Cessna 551 z 1979 roku wystartował z Jerez w południowej Hiszpanii o godzinie 14.56 i miał dolecieć do Kolonii w Niemczech. Pilot zgłaszał problemy z ciśnieniem w kabinie samolotu tuż po jego starcie. Samolot dwukrotnie zmieniał kurs, najpierw nad Paryżem, a następnie nad Kolonią w Niemczech, po czym skierował się prosto nad Morze Bałtyckie i minął wyspę Gotland w Szwecji. Samolot przeleciał blisko niej, a następnie skierował się w stronę Łotwy. Cessna 551 kontynuowała swój lot nad Bałtykiem. Kontrolerzy ruchu lotniczego nie mieli kontaktu radiowego z załogą. Interweniowały niemieckie i duńskie samoloty wojskowe. W kokpicie nie było jednak pilota i reszty załogi.
Internauci obserwowali w serwisie Flightradar24 lot Cessny 551. O 19:37 zarejestrowano ostatnie dane dotyczące wysokości, na której znajduje się samolot. Było to 640 metrów przy spadku 2400 metrów na minutę.
Zobacz także
Szwedzka gazeta "Aftonbladet" podała, że w pobliżu miejsca katastrofy samolotu płynął statek pasażerski firmy Stena Line. Według doniesień załogi statku uszkodzony samolot stracił 5000 metrów wysokości w ciągu zaledwie kilku minut.
Na miejsce katastrofy zadysponowano kilka łodzi łotewskiej marynarki wojennej oraz helikopter litewskich sił powietrznych. Akcja poszukiwawczo-ratunkowa trwa.
"Samoloty F-16 śledziły niemiecki prywatny samolot, który powinien wylądować w Kolonii, ale kontynuował swoją podróż na północ. Duńskim służbom ratowniczym nie udało się nawiązać kontaktu z samolotem zanim wszedł on w szwedzką przestrzeń powietrzną. Służby duńskie nie zajmują się już sprawą" - podały na Twitterze Duńskie Siły Zbrojne.
- Znaleźli plamy ropy i wrak samolotu - podał serwis "Aftonbladet".
- Pilot mógł nagle stracić przytomność i stać się, że tak powiem, niezdolnym do pracy - mówi ekspert ds. lotnictwa Christer Åhström w wywiadzie dla szwedzkiej popołudniowej gazety "Aftonbladet". Katastrofę Cessny 551 Christer Åhström określa mianem "lotu duchów".
- Z jakiegoś powodu doszło do rozhermetyzowania kabiny. Pilot mógł nie mieć czasu na wyłączenie autopilota, aby zejść wystarczająco nisko. Na tej wysokości przelotowej, która nawet dla tych małych odrzutowców wynosi około 10 000 metrów, jest niewiele tlenu. Człowiek traci przytomność po 30 sekundach i nie jest pewne, czy w ogóle dostrzeże spadek ciśnienia - komentuje ekspert ds. bezpieczeństwa lotniczego z Nordic Safety Analysis Group Hans Kjall, z którym rozmawiał "Uutistoimisto TT".
Specjalista Hans Kjall dodał także, że czarne skrzynki, które przechowują dane lotu w Cessnie 551, nie są obowiązkowe, więc ustalenie przyczyny wypadku może być trudne.