ŚwiatNowa strategia Obamy

Nowa strategia Obamy

Prezydent B. Obama ogłosił nową strategię wobec Afganistanu i Pakistanu. Została ona przyjęta na ogół pozytywnie w całym świecie. Prawdę mówiąc: trudno się dziwić. Na tle braku jakiejkolwiek strategii w ostatnich latach i grzęźnięcia w afgańskiej pułapce przez wykonywanie wyłącznie ruchów reagowania wojskowego – każda w miarę racjonalna koncepcja jest na wagę złota. A koncepcja Obamy właśnie zmierza do zracjonalizowania kampanii afgańskiej. Nadaje jej waloru pragmatyczności – zarówno co do celów (urealnienie przez redukcję), jak i sposobów ich osiągania (działania wszechstronne, comprehensive).

21.04.2009 | aktual.: 21.04.2009 08:55

Na uwagę zasługuje zwłaszcza jasne sprecyzowanie celu strategicznego: rozbicie Al-Kaidy w Afganistanie i Pakistanie oraz uniemożliwienie jej odtworzenia się w przyszłości w jakimkolwiek miejscu. Wszystkie cele operacyjne temu będą podporządkowane. Po pierwsze – militarne stłumienie rebelii na południu i wschodzie Afganistanu i odwrócenie obecnie niekorzystnego rozwoju sytuacji w tych regionach. Po drugie – wzmocnienie afgańskich sił bezpieczeństwa i władzy cywilnej na terytorium całego kraju tak, aby mogły kontrolować samodzielnie sytuację. I po trzecie – równoległe z działaniami w Afganistanie wsparcie władz Pakistanu i zmobilizowanie ich do spacyfikowania pogranicza afgańsko-pakistańskiego.

Dla osiągnięcia tych celów planuje się podjęcie szeregu różnorodnych działań wojskowych, dyplomatycznych, ekonomicznych i informacyjnych, składających się na zintegrowaną kampanię cywilno-wojskową. Szczególną rolę przypisuje się wsparciu ekonomicznemu, przewidując wyasygnowanie na ten cel wiele miliardów dolarów pomocy dla władz i ludności Afganistanu i Pakistanu. Na uwagę zasługuje także idea zachęcania władz afgańskich do szukania porozumienia z częścią obecnego ruchu oporu, która nie należy do twardego nurtu terrorystycznego powiązanego z Al-Kaidą. I wreszcie jeszcze jeden podstawowy kierunek wysiłków – szukanie pomocy i wsparcia międzynarodowego.

I właśnie ten ostatni punkt może być krytyczny dla całej strategii. Jest ona bardzo ambitna i nie ulega wątpliwości, że same Stany Zjednoczone nie udźwigną jej realizacji. Nie mają na to szans, ani też nie wystarczy im siły wewnętrznej, gdyby zostały same. Wszystko zależy więc od pozyskania sojuszników. Co do tego zaś mogą być poważne wątpliwości. Czy społeczność międzynarodowa będzie skłonna włączyć się poważnie w pozamilitarną (finansową, ekonomiczną, inwestycyjną itp.) pomoc dla Afganistanu i Pakistanu? W dodatku w dobie kryzysu? Osobiście mam co do tego spore wątpliwości. Pierwsze rezultaty poszukiwania takiego wsparcia (konferencja w Hadze, szczyt NATO, spotkanie USA-UE) nie dają szczególnych podstaw do optymizmu. Nie widać mocnej woli praktycznego, a nie tylko werbalnego zaangażowania w rozwiązanie kryzysu afgańskiego. Wobec braku konkretnego wsparcia międzynarodowego nowa strategia Obamy może zawisnąć w próżni i okazać się tylko zestawem trudnych do realizacji życzeń politycznych i operacyjnych.

Trzeba przyznać, że istnieją także inne ryzyka dla tej strategii. To nie tylko niepewność wsparcia międzynarodowego. To także ryzyka realizacyjne. Mogą być ulokowane w trzech miejscach strategicznych: w Afganistanie, Pakistanie i … Iraku.

Ryzyko w Afganistanie wiąże się z możliwym przeciąganiem się w czasie powstawania wystarczająco silnej władzy z potrzebnymi instrumentami samodzielnego kontrolowania sytuacji. Jest to więc raczej ryzyko ilościowe (więcej potrzebnego czasu), niż jakościowe i z tego powodu mniej groźne. Wystąpienie go co najwyżej spowodowałoby przedłużenie terminów realizacji planów strategicznych. Z tym trzeba się liczyć i to uwzględniać w planach dalszej kampanii.

Groźniejsze może być ryzyko pakistańskie. Wiąże się ono z zakładanymi naciskami na władze Pakistanu w celu zmobilizowania ich do koniecznego włączenia się w skuteczne pacyfikowanie pogranicza z Afganistanem. To działania znane w strategii jako wymuszanie i zachęcanie. Wobec Pakistanu będzie to wymuszanie ukryte, a zachęcanie publiczne. Działania takie obejmują naciski dyplomatyczne (coercive diplomacy), pomoc i sankcje ekonomiczne (marchewka i kij), propagandę (operacje informacyjne), doradztwo wszelkiego rodzaju (rady nie do odrzucenia) itp. Ryzyko polega na tym, że „przedawkowanie” nawet pozytywnych nacisków może doprowadzić do dyskredytacji władz i do destabilizacji, a nawet całkowitego załamania się państwa pakistańskiego. Rezultaty mogłyby być trudne do wyobrażenia, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jest to państwo nuklearne. Eskalacja kryzysu w tym regionie w kryzys z elementami nuklearnego zagrożenia stworzyłaby strategicznie nową jakość. Przed tym ryzykiem trzeba więc bardzo mocno się ubezpieczyć. I ta
potrzeba może ograniczać skalę i charakter uwzględniania udziału Pakistanu w realizacji strategii Obamy.

Trzecie wielkie ryzyko wiąże się z planem zwiększania sił amerykańskich w Afganistanie kosztem szybkiej redukcji wojsk w Iraku. Nadmiernie przyspieszone tempo tej redukcji może doprowadzić do destabilizacji sytuacji w Iraku, wojny domowej w tym kraju, pociągającej oczywiście za sobą interwencję sąsiadów. Oznaczałoby to „dwu-wojnę” na tzw. szerokim Bliskim Wschodzie, w dodatku z Iranem w środku. Wojna regionalna na Bliskim Wschodzie to oczywiście najbardziej czarny scenariusz negatywnych następstw niepowodzenia nowej amerykańskiej strategii wobec Afganistanu i Pakistanu.

W sumie, można liczyć się z trzema możliwymi wariantami skutków i rozwoju sytuacji w wyniku implementacji nowej strategii: powodzenie umożliwiające sukcesywne planowe redukowanie obecności wojskowej w Afganistanie; brak powodzenia i przeciągnięcie w czasie ostatecznego rozwiązania problemu, wraz z koniecznością kolejnej zmiany strategii i wymuszonym wychodzeniem z Afganistanu; niepowodzenie – czarny scenariusz (załamanie i destabilizacja w Pakistanie i/lub Iraku), wymagający zupełnie nowej strategii i to strategii wojennej. Która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna? Chyba druga. Ale to, która z nich w praktyce może się zrealizować, zależy – podkreślmy jeszcze raz – w głównej mierze od tego, czy Obamie uda się pozyskać wystarczające wsparcie międzynarodowe dla swojej strategii.

Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (18)