Zwrot na wojnie. "Ukraina podniosła rękawicę"

- Ukraina będzie odpowiadać tym samym na rosyjskie ataki na korytarze zbożowe na Morzu Czarnym – oświadczył Wołodymyr Zełenski. A brytyjskie ministerstwo obrony prognozuje, że ataki przy użyciu bezzałogowych statków nawodnych będą coraz ważniejszym elementem wojny morskiej. - Ukraina podniosła rękawicę rzuconą jej przez Flotę Rosyjską – mówią eksperci.

Nowa odsłona wojny na Morzu Czarnym. "Ukraina podniosła rękawicę"
Nowa odsłona wojny na Morzu Czarnym. "Ukraina podniosła rękawicę"
Źródło zdjęć: © East News | HANDOUT
Sylwester Ruszkiewicz

- Nie mamy dużo broni, ale jeśli Rosjanie będą nadal strzelać, to wystarczy, by do końca wojny stracili wszystkie okręty. Jeśli Rosja będzie nadal dominować na Morzu Czarnym i je blokować, ostrzeliwując rakietami, to Ukraina będzie robić to samo. Będzie to uczciwa obrona naszych możliwości - powiedział Wołodymyr Zełenski w rozmowie z przedstawicielami mediów południowoamerykańskich. Przypomniał, że Rosja zablokowała wody terytorialne Ukrainy, "nie dając możliwości przepływania ani transportowi morskiemu, ani statkom ze zbożem".

Słowa wypowiedziane przez Zełenskiego padły po ostatnich, skutecznych atakach na rosyjskie statki. Przypomnijmy, 4 sierpnia rosyjski tankowiec SIG został zaatakowany i unieruchomiony w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej. Dzień wcześniej podobny atak przeprowadzono na okręt desantowy Oleniegorskij Gorniak. A na początku sierpnia Rosjanie udaremnili kolejną próbę ataku, na rosyjskie łodzie patrolowe, które prawdopodobnie eskortowały statek handlowy Sparta IV.

Ukraińskie uderzenia miały odbyć się przy udziale bezzałogowych statków nawodnych (USV). Co ciekawe, SIG i Sparta IV, choć pływają pod cywilną banderą, od dawna są zakontraktowane do transportu paliwa i zaopatrzenia wojskowego między Rosją a Syrią.

Czy dzisiaj więc mamy nową odsłonę wojny na Morzu Czarnym?

"Trzeba było znaleźć sposób na dopadnięcie Rosjan"

- Wojna na Morzu Czarnym trwa de facto od początku konfliktu. Jako pierwszy etap mieliśmy bitwę o Wyspę Węży. Tak naprawdę tam cały czas się coś dzieje. Ukraińcy próbują niszczyć infrastrukturę krytyczną Federacji Rosyjskiej, czyli porty i okręty. Chcą zniwelować przewagę Rosjan w basenie Morza Czarnego. Rosyjska flota bowiem panuje tam bezapelacyjnie. Zniszczyła albo zablokowała ukraińskie jednostki już na początku konfliktu – mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z Uniwersytetu w Białymstoku.

I jak podkreśla, w końcu Ukraina uzyskała możliwość działań bojowych: dronami morskimi, których wcześniej nie posiadała.

- Trzeba było znaleźć sposób na dopadnięcie Rosjan. To właśnie ukraińskie bezzałogowce są bronią, która może skutecznie uszkodzić rosyjskie okręty czy zablokować transport rosyjskich statków. Pamiętajmy, że z Morza Czarnego odpalane są setki pocisków w stronę Ukrainy. Kijów musi mieć możliwości działań odwetowych i zaczepnych na Morzu Czarnym – komentuje rozmówca WP.

Jego zdaniem, Zełenski mówiąc o atakach na rosyjskie jednostki na Morzu Czarnym, realnie zdiagnozował sytuację.

- W sytuacji, kiedy przeciwnik niszczy im porty, to dlaczego mają się powstrzymywać? Mają całkowite prawo odpowiedzieć. Tak, żeby osłabiać możliwości bojowe i gospodarcze Federacji Rosyjskiej. Drony morskie może nie zmienią całkowicie układu sił, ale sporo namieszają – dodaje prof. Daniel Boćkowski.

Z kolei gen. Stanisław Koziej uważa, że ostatnie wydarzenia na Morzu Czarnym świadczą o tym, że "Ukraina podniosła rękawicę rzuconą jej przez Flotę Rosyjską".

"Krym jest nasz"

- I nie chodzi tu o panowanie na Morzu Czarnym, ale bardziej o równoprawne współistnienie na akwenie. Ukraina wzmogła się operacyjnie, zarówno dzięki broni z Zachodu, jak i przy użyciu dronów morskich - ocenia gen. Stanisław Koziej.

Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego zauważa, że ukraińska aktywność ma dwa konteksty strategiczne.

- Pierwszy jest związany z zerwaniem przez Rosję umowy zbożowej, a co za tym idzie blokowaniem portów i statków ze zbożem płynących do Ukrainy. Drugi kontekst związany jest z Krymem. Ukraina musi aktywnie demonstrować zainteresowanie półwyspem, pokazywać światu wolę i chęć odzyskania go. Zełenski forsuje hasło "Krym jest nasz". To ważne, bowiem pojawiają się inicjatywy pokojowe jak w Arabii Saudyjskiej i sygnały z Zachodu o potrzebie negocjacji. Ukraina musi więc pokazywać, że punktem wyjściowym do rozmów jest gwarancja odzyskania okupowanych terytoriów, a Krym jest na tej liście najbardziej symboliczny. Dlatego atakuje cele na półwyspie i Morzu Czarnym, niszcząc i dezorganizując Flotę Czarnormorską – komentuje gen. Stanisław Koziej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Po tym, jak Rosja wycofała się w połowie lipca z umowy, umożliwiającej Ukrainie eksport zboża ze swoich portów, Kreml zagroził atakami na statki cywilne innych państw, które ma uznawać za wojskowe. Na początku sierpnia pierwszą jednostką, która przeciwstawiła się rosyjskiej blokadzie Morza Czarnego był izraelski statek handlowy Ams1. "Jednostka przepłynęła przez Morze Czarne bezpośrednią trasą z portu Aszdod, zaś ochronę z powietrza zapewniał mu amerykański samolot P8 Poseidon. Ponadto nadmieniono, że za Ams1 podążyły kolejne statki, które zakotwiczyły lub wkrótce zakotwiczą na Dunaju" – przekazał "The Jerusalem Post".

"To zabawa w rybę-rozdymkę"

- Niestety, ale Rosjanie mają siły i środki, by skutecznie blokować statki ze zbożem. Putin miał od samego początku jeden cel na Morzu Czarnym: wykończyć możliwość wysyłki zboża z Ukrainy i wysyłać je z Rosji. Na to nie można pozwolić, bo Kreml będzie tym grał, żeby wypchnąć Ukrainę z wszystkich rynków – mówi prof. Daniel Boćkowski.

W jego opinii, Rosjanie nadal będą straszyć niszczeniem statków cywilnych na Morzu Czarnym.

- To element zarządzania strachem. Każdy taki komunikat, to zabawa w rybę-rozdymkę, czyli każdy kolejny przekaz będzie silniejszy i groźniejszy, żeby przeciwnik w to uwierzył. Jeśli statki zaryzykują i przepłyną z transportem, to wtedy Rosjanie mają dwa wyjścia: albo je zatapiać, narażając się na konflikt wojenny, albo będą wymyślać nowy straszak. Zachód może powiedzieć wtedy: sprawdzam – uważa ekspert.

W podobnym tonie wypowiada się gen. Stanisław Koziej. - Rosja będzie nadal straszyła statki cywilne możliwością zatopienia. Tym samym będzie próbować wymusić na Zachodzie zniesienie niektórych sankcji i umożliwić sobie swobodną wywózkę zboża z terenu Federacji i okupowanych ukraińskich ziem. Dlatego Kreml będzie nadal straszył, szantażował i prowokował Zachód. I balansował na granicy bezpośredniego konfliktu – mówi były szef BBN.

Według gen. Kozieja, można się spodziewać dalszych incydentów na Morzu Czarnym. Z dwóch stron.

- O ile ze strony Rosji będą to prowokacje, o tyle ukraińskie uderzenia dronami będą wywoływały psychologiczny efekt. Rosyjska flota nie będzie się już czuć tak pewnie jak dotąd – dodaje były wojskowy.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
morze czarnekrymwojna w Ukrainie
Wybrane dla Ciebie