Nowa grupa wkurzonych na obostrzenia. Dostają mandaty od policji i pukają się w czoło

Wprowadzone przez rząd obostrzenia zapobiegające rozprzestrzenianiu się koronawirusa niespodziewanie uderzyły jedną z najbardziej licznych grup hobbystów w Polsce. Jest ich ponad 2 mln, czyli prawdopodobnie więcej niż biegaczy, narzekających na zamknięte parki i lasy. Swoje zajęcie wykonują w samotności, najczęściej z dala od miast, czyli jest mało prawdopodobne, że rozniosą koronawirusa.

Nowa grupa wkurzonych na obostrzenia. Dostają mandaty od policji i pukają się w czoło
Źródło zdjęć: © East News | Marek Berezowski, REPORTER
Tomasz Molga

Wędkarze dołączyli do grupy oburzonych na wprowadzone obostrzenia, związane epidemią koronawirusa, w tym ograniczenia przemieszczania się i aktywności fizycznej na łonie natury.

- Mimo zagrożenia epidemicznego, nie ma żadnych racjonalnych podstaw do zakazywania wędkowania. Wędkarze łowią z dala od siebie, bo już regulamin nakazuje zachowanie minimum 10-metrowych odległości, czyli o wiele więcej, niż tego wymagają przepisy dotyczące ochrony zdrowia. Wędkowanie można spokojnie podciągnąć pod wymóg zachowania higieny psychicznej, w trakcie przeciągającej się izolacji domowej - komentuje Paweł Mirecki, redaktor naczelny magazynu "Wędkarstwo moje hobby".

- Mimo to słyszę o policjantach, którzy nadgorliwie wypisują mandaty. Ukarano nawet osoby, które w samotności wypłynęły łódkami na Zatokę Gdańską - mówi dalej. - Absurdalny zakaz rozkłada na łopatki branżę, w której wartość obrotów szacuje się w miliardy złotych. To producenci sprzętu i zanęt, hurtownie, sklepy, łowiska i towarzyszące im kwatery - przekonuje Mirecki.

Wędkarze to jedna z najbardziej licznych zorganizowanych grup hobbystów. Prawie 700 tys. osób wykupuje licencje w Polskim Związku Wędkarskim. Dodatkowo około 1,4 mln łowi ryby okazjonalnie na prywatnych łowiskach i jeziorach. W tej grupie rośnie niezadowolenie, bo właśnie trwa sezon na łowienie w rzekach smakowitych troci i pstrągów. W Zatoce Gdańskiej o tej porze roku łowi się łososie.

Koronawirus. Czy można łowić ryby?

W sprawie łowienia ryb doszło do sporego zamieszania. Jeszcze 25 marca Błażej Poboży, wiceminister spraw wewnętrznych twierdził, że można: - Pod warunkiem, że będzie to wyprawa indywidualna, co najwyżej w towarzystwie jednej osoby. W tym wypadku trzeba by uznać, że jest to forma spaceru - powiedział wiceminister w rozmowie z RMF FM.

Od 10 kwietnia mamy już nową wersję rozporządzenia, która zakazuje przemieszczania się poza nielicznymi wyjątkami: załatwiania spraw niezbędnych do życia codziennego, dojazdów do i z pracy, wolontariatu na rzecz walki z Covid-19.

Insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji pytany o możliwość łowienia ryb unikał jasnej odpowiedzi. - Te sytuacje musi ocenić indywidualnie policjant. Wyłączone zostały tereny zielone, gdzie często są stawy, tam nie możemy przebywać. Jeśli jest to nasz prywatny staw, jesteśmy sami, bez innych osób, możemy tam przebywać. Na pewno wzbudzi zainteresowanie policjantów sytuacja, gdzie wędkarz będzie siedział koło wędkarza, bez zachowania odległości. Jeśli będą to grupy ludzi, jest to już niedozwolone - oświadczył na antenie w TVP Info.

Wędkarze kontra mundurowi. Kłótnie o łowienie ryb

"Indywidualna ocena policjanta", o której wspominał insp. Ciarka budzi najwięcej emocji. Lokalni szeryfowie gonią wędkarzy i wlepiają mandaty. Wspominają o tym kroniki komend powiatowych i komisariatów. W Krotoszynie samotny wędkarz, który pojawił się nad jeziorem, został ukarany 100-złotowym mandatem. 6 kwietnia policja z Opola ukarała mandatami trzech innych wędkarzy. Komisariat rzeczny w Warszawie zapowiedział karanie wędkarzy, choć zakazem wstępu objęte są publiczne plaże i bulwary.

Powód do mandatu to interpretacja łowienia ryb, jako formy spędzania wolnego czasu. Wędkarze radzą na forach internetowych, aby tłumaczyć mundurowym, że "wyjściu na ryby przyświeca cel zdobycia pożywienia". To przecież jedna ze spraw niezbędna do życia codziennego.

Najbardziej zażarta bitwa o łowienie ryb nadal toczy się na prywatnym łowisku w Mikołowie (woj. śląskie). Właściciel nie chce poddać rygorom i znalazł lukę w przepisach. Zatrudnia wędkarzy do pracy przy odłowie ryb. Teoretycznie wolno to robić. W praktyce codziennie kontrolują go mundurowi.

Wirtualna Polska ruszyła z akcją wspierającą służbę zdrowia. Na wydarzeniu na FB Wirtualna Polska - Wspieram Szpitale - wymiana potrzeb, informacji i darów będziemy na bieżąco informować, który szpital potrzebuje wsparcia i w jakiej formie.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1029)