Notatki Kiszczaka z 1968 r. "Towarzysze radzieccy nie wycofują wojsk"
• IPN udostępnił kolejne dokumenty z domu gen. Czesława Kiszczaka
• Jest wśród nich zapis rozmowy z oficerem czechosłowackim
• Dokumenty to również notatki, podziękowania, anonimy
08.03.2016 | aktual.: 08.03.2016 18:46
Notatki służbowe, w tym z rozmowy z oficerem kontrwywiadu Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej tuż przed inwazją w 1968 r., podziękowania w sprawach paszportowych, partyjna analiza wydarzeń w grudniu 1970 r., przegląd prasy - to m.in. zawartość kolejnych udostępnionych dokumentów z domu gen. Czesława Kiszczaka.
Zmarły w ubiegłym roku Kiszczak od 1945 r. do 1981 r. pracował w wojskowych służbach specjalnych PRL, którymi kierował w latach 70. i na początku 80.; potem do 1990 r. kierował MSW. Był najbliższym współpracownikiem gen. Wojciecha Jaruzelskiego w stanie wojennym, którego był współautorem.
Od wtorku IPN udostępnia dla celów naukowych i dziennikarskich kopie dokumentów z trzeciej i czwartej partii materiałów zabezpieczonych w domu Kiszczaka.
Znajduje się tam notatka z rozmowy zastępcy szefa kontrwywiadu Kiszczaka - wówczas pułkownika, wiceszefa WSW - z zastępcą szefa kontrwywiadu Czechosłowackiej Armii Ludowej. Czechosłowacki oficer wypowiada się o ćwiczeniu "Szumawa", które określa jako pretekst do wprowadzenia wojsk ZSRR.
Jak relacjonuje Kiszczak, czechosłowacki oficer zauważa, że "pomimo zapewnień towarzyszy radzieckich, że będzie to ćwiczenie dowódczo-sztabowe, wprowadzili oni do Czechosłowacji jednostki bojowe", w tym pancerne, co jest publiczną tajemnicą i pisze o tym nawet satyryczne pismo "Dikobraz".
Radzieccy dowódcy nie zapoznali partii i rządu CSRS z planem ani przebiegiem ćwiczenia, przeciągali je w czasie, a choć podano datę zakończenia ćwiczenia, wojska radzieckie nie wyjeżdżają z Czechosłowacji, "co stawia czeskich mężów stanu w kłopotliwej sytuacji". "Towarzysze radzieccy zamiast wycofywać wojska, usiłują wprowadzić nowe jednostki bojowe" - notował Kiszczak. Z notatki wynika, że żądają zgody na wprowadzenie pododdziałów remontowych mimo sprawnego sprzętu i odrzucając ofertę remontową strony czechosłowackiej.
Czesi obawiają się, że towarzysze radzieccy nie wyprowadzą swoich wojsk - pisał Kiszczak po rozmowie - co da argument "reakcji", że ZSRR ingeruje w ich wewnętrzne sprawy, przypomni interwencję na Węgrzech, rozpęta nastroje antyradzieckie i utrudni sytuację Czeskiej Partii Komunistycznej, która jeśli zacznie uzasadniać pobyt wojsk ZSRR "straci wiele na swej i tak już nadwątlonej popularności".
Według czechosłowackiego kontrwywiadu przedłużająca się obecność "i niedwuznaczne zamiary interweniowania siłą" w wewnętrzne sprawy budzą antyradzieckie nastroje w tej części kadry oficerskiej, która była przychylnie usposobiona do ZSRR.
Powstaje pytanie, komu chcą pomagać wojska radzieckie w Czechosłowacji swoją przedłużającą się obecnością; "obecnemu Kierownictwu tym nie pomogą, lecz zaszkodzą" - przytaczał Kiszczak argumenty rozmówcy. Kiszczak pisze, że odniósł wrażenie, iż to nie poglądy płk. Pitry, lecz przypuszczalnie premiera Czernika, przekazane celowo polskiemu odpowiednikowi.
W zabezpieczonych dokumentach jest notatka Mirosława Milewskiego - poprzednika Kiszczaka na stanowisku szefa MSW, a potem sekretarza KC PZPR - z akcji w obronie krzyży w szkole w Miętnem w 1984 r. Milewski stwierdza, że "władze nie dysponowały żadnymi dokumentami uzasadniającymi odwołanie nauczycieli, choć może nie bez powodów uważały, że wina leży również w ich postawie". Jak pisze, w rozmowie z jednym z działaczy partyjnych podkreślał, "że żadna ustawa nie da podstaw do zmiany nauczycieli bez odpowiednich dowodów o ich destrukcyjnym działaniu".
Gdzie indziej Milewski jest obiektem kierowanego do wiceministrów spraw wewnętrznych anonimu z Lipska nad Biebrzą, którego autor oburza się wystawieniem obelisku upamiętniającego powstałe "pod patronatem" Milewskiego obiekty - m.in. zbiorczej szkoły gminnej, ośrodków zdrowia i kultury, pawilonów handlowych i zakładów podzespołów indukcyjnych.
"Pisząc o tym i patrząc codziennie na ten pomnik, którego zdjęcia Wam załączam abyście mi uwierzyli, jestem pełen uznania dla Tow. Gen. Dyw. inż. Mirosława Milewskiego, niewątpliwie zasłużonego dla nas rodaka" - zapewnia "członek Towarzystwa Przyjaciół Lipska nad Biebrzą". "Ale czy w istniejącej sytuacji w kraju Towarzysz Milewski nie zapomina się czasem i nie wykazuje tym braku skromności choć na takiego pozuje?" - pyta autor, dodając, że "przeciwnicy Partii" gotowi posądzić ją całą o próżność.
W innym anonimie - adresowanym już do prezydenta Jaruzelskiego, do Kiszczaka i Floriana Siwickiego - autorzy pisząc "my żołnierze w stanie spoczynku członkowie PZPR" zarzucają generałom zdradę: "Dziś opluwają nas w podły sposób ci, którzy w imię rządu londyńskiego strzelali do nas i naszych rodzin. Rozpoczęto bezpardonową walkę z członkami partii". "To my należeliśmy do oddziałów ORMO, które na Wasze wezwanie Generale Jaruzelski stanęli nazajutrz po 13 grudnia do obrony socjalizmu" - dodaje autor, zarzucając adresatom, że patrzą, jak "partia dogorywa", a "generałowie dla własnych podłych ambicji za srebrne pieniądze służą podłym klerykalno Ak owskim kanaliom" (pisownia oryginalna).
W notatce dyrektora Biura Ochrony Rządu gen. bryg. Olgierda Darżynkiewicza z 14 lutego 1987 r. z wizyty Alicji Solskiej (żony b. premiera Piotra Jaroszewicza) jest mowa o podziękowaniach dla Kiszczaka za "kredyt zaufania i wydanie paszportu, tzn. umożliwienie odbycia podróży do USA, gdzie przebywała u córki". Solska pyta też o możliwość skorzystania z ośrodka wypoczynkowego URM i o asygnatę na samochód Łada.
Podziękowania za pozytywne rozpatrzenie spraw, jak wydanie paszportu, kierują do Kiszczaka w dokumentach z 1985 i 1987 r. biskup łódzki Józef Rozwadowski i sufragan gnieźnieński Jan Michalski.
Historyk i działacz katolicki Andrzej Micewski wydający we Francji czasopismo "Znaki Czasu" dziękuje za ułatwienie odwiedzenia kraju i prosi "o impuls" w sprawie podwojenia debitu.
Udostępniony pakiet zawiera też sprawozdanie komisji Biura Politycznego KC PZPR badającej tragiczne zajścia grudnia 1970 r. Komisja stwierdza, że choć bezpośrednim impulsem krwawo stłumionych robotniczych protestów była podwyżka cen, to niezadowolenie narastało od lat, m.in. z powodu spadku wynagrodzeń, trudnych warunków socjalnych, ale sygnały były lekceważone.