Norwegowie rosyjską rakietę wzięli za UFO
Północna Norwegia żyła tajemniczym zjawiskiem świetlnym na niebie. Ludzie mieszkający od Alty do Trondheim około 07.50 mogli obserwować spiralne, jasne światło. Norwegowie twierdzą, że to była rosyjska rakieta, Rosjanie najpierw zaprzeczyli, potem przyznali się do ćwiczeń. Pikanterii całej historii dodaje dzisiejsza wizyta Baracka Obamy w Oslo.
Świadkowie niezwykłego zdarzenia opowiadali, że nigdy wcześniej nie widzieli czegoś takiego. Zjawisko nie przypominało żadnego z fenomenów natury, nie było ani zorzą, ani kulistym piorunem. Wysoko na niebie rozbłysło jaskrawe światło widoczne w promieniu setek kilometrów. Po jakimś czasie zaczęło wirować, tworząc na niebie dużą, białą spiralę. Choć wszystko trwało około 3 minut, jeszcze przez kilka godzin na niebie można było obserwować zielonkawą łunę.
Strzelali, czy nie?
W stacjach meteorologicznych rozdzwoniły się telefony. Zaintrygowani ludzie opowiadali o tym, co widzieli i domagali się wyjaśnień. Przez cały dzień media próbowały dociec, co widoczne było na północnym niebie (o tej porze roku na północy Norwegii zmrok panuje niemal przez całą dobę). Rozmawiano z meteorologami, specjalistami z Norweskiego Centrum Kosmicznego oraz ekspertami z dziedziny wojskowości. Meteorolodzy bezradnie rozkładali ręce - nikt jeszcze czegoś podobnego nie widział ani o tym nie czytał.
Wojskowi początkowo bardzo ostrożnie, potem otwarcie sugerowali, że przyczyną zamieszania była rosyjska rakieta. Na Morzu Białym rosyjska armia miała przeprowadzać ćwiczenia. Od jakiegoś czasu za pomocą systemu ostrzegania morskiego Navtex przesyłano informację, że na Morzu Białym będą się odbywały próby rakietowe.
Około godziny 20.00 portal internetowy dziennika VG podał, że według ekspertów wojskowych zjawisko na 99% było wynikiem wystrzelenia rakiety, nad którą utracono kontrolę. Podejrzewa się, że chodziło o międzykontynentalną rakietę "Buława".
"Buławy" nie raz już sprawiały rosyjskiej armii problemy. Wystrzeliwane z okrętów rakiety w około 50% przypadków zbaczały z kursu i trzeba je było niszczyć podczas lotu. Norwescy eksperci wojskowi, którzy wczoraj wielokrotnie analizowali amatorskie nagrania świetlnego fenomenu uważają, że nad rakietą stracono kontrolę zaraz po jej starcie i aktywowano mechanizm samozniszczenia. Słońce oświetlało wyciekające paliwo, a w tym samym czasie norweskie okręgi Troms, Finnmark i Trøndelag pogrążone były w mroku, co razem dało tak niezwykły efekt.
Prezydent a "rakietowa sprawa"
Choć dziś można się było spodziewać komentarzy do zdarzenia (Norwegowie na ogół dość nerwowo reagują na wszystkie niejasne sytuacje w kontaktach z Rosją), żaden z liczących się norweskich polityków nie zabiera głosu w sprawie rakiety. Rosjanie początkowo zaprzeczyli, że w ogóle prowadzą ćwiczenia rakietowe. Jeszcze w środę rano nic nie wiedzieli o rakiecie. Dopiero wczoraj wieczorem jedna z rosyjskich agencji podała oficjalnie, że ćwiczenia rakietowe faktycznie się odbywały. Wojskowi norwescy uspokajają, że ćwiczenia to normalny element działania każdej armii, a pomyłki i porażki się zdarzają. Rakiety nikomu nie zaczną spadać na głowę, nawet "Buławę" zbaczającą z kursu można zaprogramować na samozniszczenie - mówią.
Czołówki norweskich serwisów internetowych zajmuje dziś prezydent Barack Obama. Amerykański prezydent wraz z żoną zwiedza Instytut Noblowski, potem odbędzie spotkanie z premierem Jensem Stoltenbergiem oraz rodziną królewską. W takiej chwili nikt nie chce rozmawiać o rakiecie. Pod jednym z wczorajszych artykułów informacyjnych o świetlnym fenomenie można znaleźć opinię: "dla służb chroniących Obamę najlepiej by było, gdyby się okazało, że nad Norwegią pojawiło się tylko stare, dobre UFO".
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad