Był dyrektorem i właścicielem firmy. Teraz nikt nie chce go zatrudnić
- Szukam mieszkania, ale nie mam pieniędzy na kaucję, a poza tym ludzie nie chcą wynajmować emerytowi. Szukam pracy, ale ludzi po 60. roku życia nikt nie chce zatrudnić - żali się pan Andrzej z Łodzi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Historia opisana przez "Wyborczą" pokazuje, jak przykra może być rzeczywistość osób po 60 roku życia w Polsce. Pan Andrzej był dyrektorem i właścicielem firmy. Jak mówi, kiedyś miał wszystko - rodzinę, mieszkanie i pracę. Teraz nie jada nawet obiadów. Mężczyzna przeszedł dwa wylewy, ma cukrzycę, żylaki.
"Wyborcza" opisuje, że kiedyś był inżynierem mechanikiem. Pracował w dużych zakładach, a potem odszedł do sporego przedsiębiorstwa, gdzie został dyrektorem. W najlepszym momencie założył dwie firmy w branży budowlanej i handlowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To były czasy, gdy można mnie było nazwać bogatym człowiekiem. Miałem naprawdę dużo pieniędzy. Teraz mam nieco ponad 2140 zł emerytury. Ponad 865 zł zabiera co miesiąc ZUS, bo zalegałem z opłatami i samych odsetek mam 70 tysięcy - mówi w rozmowie z "GW" o sytuacji w jakiej znajduje się teraz.
Jedną firmę musiał zamknąć, a drugą dobił wybuch wojny w Ukrainie. Dlatego został tylko z emeryturą i długiem. Mężczyzna nie posiada mieszkania, bo pozostawił je byłej żonie. Córka nie wybaczyła mu rozbicia rodziny. Od syna pomocy nie ma, ponieważ ten sam musi o siebie zadbać.
Nikt nie chce mu wynająć mieszkania, zatrudnić też
Pan Andrzej obecnie mieszka w hostelu, bo nikt nie chce mu wynająć mieszkania lub pokoju. - W hostelu nic nie można zrobić. Nie mam nawet gdzie zupy ugotować, wszystko kradną - i jedzenie, i garnki. Wynajmuję tu łóżko, za 385 złotych tygodniowo. Ze wspólną łazienką i tą kuchnią, którą lepiej omijać. Jak to podliczyć, wyjdzie 1600 złotych. Sto złotych wydaję na telefon. A później trzeba się zastanawiać, jaką część leków wykupić, żeby choć trochę zostało na jedzenie - żali się.
Mężczyzna zgłosił się do stowarzyszenia "Łódź dla ludzi". - Nie proszę o jedzenie czy pieniądze, tylko żeby mi pomogli znaleźć mieszanie. W stowarzyszeniu powiedzieli, że pomogą uregulować sprawy w ZUS, żeby nie zabierali mi tak dużo z emerytury. Od razu zaczęli szukać mieszkania i potwierdziło się, że emeryt to nie jest wymarzony lokator, wszyscy chcą pracujących studentów - mówi.
Pracy nie może znaleźć, bo słyszy: "Panie, gdyby pan był ze 30 lat młodszy". - A przecież wtedy nie miałbym więcej wiedzy niż teraz. Przecież człowiek ma doświadczenie, powinni chcieć z tego korzystać, uczyć się - podsumowuje.
"Osoby, które mają pomysł, jak wesprzeć pana Andrzeja w poszukiwaniach, albo chciałyby pomóc, mogą się kontaktować ze stowarzyszeniem 'Łódź dla ludzi'" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Czytaj też: