Nigel Farage boi się o swoje życie. Twierdzi, że dostaje pogróżki, bo poparł Donalda Trumpa
• Były Lider UKIP mówi, że boi się wychodzić wieczorami bez ochroniarzy
• Farage twierdzi, że otrzymuje pogróżki
• Ich liczba znacznie się zwiększyła od czasu poparcia Donalda Trumpa
• Podkreśla jednak, że nie powstrzyma go to od poparcia dla liderki Frontu Narodowego, Marine Le Pen, w przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji
Nigel Farage udzielił wywiadu niedzielnemu wydaniu tabloidu "Daily Express". Wyznał w nim, że od czasu publicznego poparcia dla Donalda Trumpa zaczął dostawać pogróżki. Twierdzi także, że po zmroku nie rusza się z domu bez ochrony.
- Z pewnością nie wyszedłbym wieczorem sam z domu w Londynie bez ochroniarzy. Nie przeszłoby mi to nawet przez myśl. Nie mogę nawet przejść się ulicą bez nich - mówił Farage.
Le Pen - tak, Front Narodowy - nie
Brytyjczyk podkreślił, że mimo tych nieprzyjemności, nie wyklucza poparcia dla Marine Le Pen z Frontu Narodowego w przyszłorocznych wyborach prezydenckich we Francji. Z konkretną decyzją chciałby się jednak jeszcze wstrzymać.
- To zależy od tego, jakie będą okoliczności, musielibyście mnie spytać w kwietniu. Nigdy nie powiedziałem o niej złego słowa, ale nigdy też nie powiedziałem dobrego słowa o jej partii, więc widzicie w jakiej jestem sytuacji, to lekko niezręczne - tłumaczył.
Były lider Ukip wciąż nie jest zdecydowany czy poparcie dla francuskich nacjonalistów jest warte osiągnięcia celu, jakim jest rozpad Unii Europejskiej. Dlatego na razie poparcie Farage'a w pierwszej rundzie ma Nicolas Dupont-Aignan, bardziej umiarkowany eurosceptyk, który jednak nie ma większych szans na wejście do drugiej tury, w przeciwieństwie do Le Pen.
Spotkanie z Trumpem
W przeszłości były lider UKIP, który oddał przywództwo w partii po ogłoszeniu wyników referendum ws. Brexitu, kilkakrotnie wyrażał w mediach obawy o własne bezpieczeństwo. Twierdził, że to ze względu na groźby zrezygnował z partyjnego stanowiska.
Farage był obok Borisa Johnsona najbardziej rozpoznawalnym politykiem, popierającym wyjście Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej.
Po wyborach w USA stał się pierwszym brytyjskim politykiem, który spotkał się w cztery oczy z przyszłym prezydentem USA. Trump podjął go w swoim apartamentowcu Trump Tower w Nowym Jorku. Na spotkanie poświęcił godzinę, podczas gdy premier Theresa May musiała się zadowolić 10-minutową rozmową telefoniczną. Rozmowa Trumpa z "ojcem chrzestnym" Brexitu musiała mieć przyjazny przebieg, bo po wszystkim prezydent-elekt napisał na Twitterze, że Farage byłby idealnym ambasadorem Wielkiej Brytanii w USA.