Nigdy nie zobaczy żony ani synka. Niewidomy Marcin Ryszka jest komentatorem sportowym

Nie widzi od ponad 25 lat, ale jedyne, czego nie próbował, to jazda samochodem. Nie żałuje, że nigdy nie zobaczy żony i synka, który niedawno się urodził. Niewidomy Marcin Ryszka komentuje mecze i gra w piłkę nożną. - Wzrok jest przereklamowany - mówi Wirtualnej Polsce.

Marcin Ryszka stracił wzrok w wieku pięciu lat
Marcin Ryszka stracił wzrok w wieku pięciu lat
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Magda Mieśnik

Oto #HIT2020. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Magda Mieśnik: Muszę się do czegoś przyznać. Gdy pomyślałam, żeby z tobą porozmawiać, od razu w głowie pojawiło się pytanie: "Jak do niego napisać? Czy odczyta wiadomość?".

Marcin Ryszka: Tak myślą ludzie, którzy na co dzień nie mają do czynienia z niewidomymi. Większość myśli, że ktoś siedzi obok mnie, czyta za mnie wiadomości i odpisuje w moim imieniu, że jest moimi rękami i oczami. Byłem kiedyś w programie Canal+. Stacja wrzuciła program na swój fanpage na Facebooku. Ktoś napisał, że program schodzi na psy, bo zapraszają już niewidomych. Inna osoba zapytała, co by zrobił, gdybym ja przeczytał jego komentarz. Facet odparł, że nie przeczytam, bo jestem niewidomy. Napisałem mu: "A kuku". Zaczął mnie przepraszać. Całej swojej rodzinie i znajomym opowiadał, jakim był osłem. Do tej pory jesteśmy w kontakcie

A jak wygląda techniczna strona?

Są programy do czytania tekstu, można je zainstalować na komputerze czy telefonie. Dzięki odpowiedniej kombinacji klawiszy jestem dzięki temu w stanie "przeczytać" wszystko, co znajduje się na ekranie. Korzystam z komputera czy telefonu nie gorzej niż osoby widzące. Znam klawiaturę na pamięć. Nie mam żadnej specjalnej klawiatury. Braille'a czyta się zazwyczaj tylko dwoma palcami, więc klawiatura z tym alfabetem by się tu nie sprawdziła. Przecież ludzie, którzy bardzo szybko piszą, też na nią nie patrzą.

Zdjęcia też "widzisz"?

Często kluby piłkarskie podają skład swojej drużyny w internecie jako grafikę ze zdjęciami. Jeśli zdarza się to na Twitterze, zawsze proszę, by w komentarzu dały też wersję tekstową. To ogromne ułatwienie dla niewidomych. Zapisując zdjęcie, także można zrobić specjalny opis "alt", program mi to odczyta i usłyszę na przykład "człowiek na tle oceanu".

Przynajmniej żona cię nie przyłapie, że oglądasz inne kobiety w internecie.

(śmiech) Tak, to prawda. Co mi po opisie zdjęcia "ładna dziewczyna" lub "wysoka blondynka".

Dzięki tym programom możesz także "oglądać" mecze i je komentować. Pracujesz w radiu sportowym.

Ktoś zapyta, co może wiedzieć niewidomy dziennikarz, skoro nie widział nawet goli. Przed chwilą rozmawiałem z moim kolegą z "Przeglądu Sportowego" o meczu reprezentacji U-21. Nie będę się wymądrzał, że strzał Patryka Dziczka to stadiony świata, bo tego nie widziałem. Ale mogę mówić o tym, że reprezentacja Czesława Michniewicza gra dobrze, że kolejny raz udowadnia, że może grać z najlepszymi i ma pomysł na grę. Pamiętam początki w radiu. Jeden z gości zapytał, czy według mnie był spalony. Teraz większość środowiska mnie zna i wiedzą, że jestem niewidomy. Czasami po wywiadzie, który przeprowadzam przez kilka minut, to ja odpowiadam na pytania moich rozmówców, którzy są ciekawi jak funkcjonuję na co dzień.

Straciłeś wzrok ponad 25 lat temu. Miałeś pięć lat. Pamiętasz, jak to jest widzieć?

To dziwne uczucie, ale wiele pamiętam. Jakiś czas temu oglądałem z moją Magdą "Króla lwa". To był jedyny film, na jakim byłem w kinie z tatą, gdy jeszcze widziałem. Oglądając go po latach, przypominałem sobie kolejne obrazy – skały, zwierzęta, potężnego Mufasę i wychudzonego Skazę. Pamiętam też kolory i to jak wygląda natura. Dotykając psa, przypominam sobie, jak wygląda. Dużo gorzej mają osoby, które są niewidome od urodzenia. Jak wytłumaczyć dziecku, jak wygląda kolor zielony? Nie można przecież powiedzieć, że jest jak trawa. Dlatego jestem szczęśliwy, że choć przez pięć lat mogłem oglądać świat.

Jak się odnajdywałeś jako mały chłopiec z tym, że przestajesz widzieć?

Nie było jednego momentu, że zgasło światło. Choroba rozwijała się powoli. Oswajałem się z tym. Pierwszym momentem, gdy zrozumiałem, że jestem inny, było pójście do przedszkola. Im byłem jednak starszy, tym większy kontakt miałem kontakt z dzieciakami takimi jak ja. To pomagało mi zrozumieć, że nie jestem dziwolągiem.

Teraz masz internet, wiele programów, które pomagają ci czytać. Jak sobie radziłeś jako nastolatek?

To były czasy, gdy biegałem do kiosku po "Przegląd Sportowy" i męczyłem kolegę lub braci, by czytali mi wszystko od początku do końca. Teraz kliknę kilka razy w telefonie i gazetę czyta mi specjalny program. Od zawsze też było ze mną radio. Słuchałem igrzysk, skoków narciarskich, meczów piłki nożnej. Najtrudniejsze były początki z telefonem. SMS-y od dziewczyn musieli mi czytać bracia. Naśmiewali się przy tym ze mnie. Gdy miałem 16 lat, miałem udźwiękowioną Nokię. Pomyślałem, że jestem już totalnie niezależny i nikt mi nie musi niczego czytać. Teraz obsługuję nawet ekran dotykowy.

Są dla ciebie jakieś granice?

Brakuje mi tego, że nie mogę prowadzić samochodu. Byłbym dużo bogatszy, gdybym nie musiał korzystać z taksówek (śmiech).

A nie chciałbyś zobaczyć swojej żony czy synka, który niedawno się urodził?

Od 17 listopada 2018 roku nie chcę jej już zobaczyć, żeby mi się nie odmieniło (śmiech). Wtedy wzięliśmy ślub. To taka nasza randka w ciemno na całe życie. Człowiek ma tyle innych sposobów na poznanie drugiej osoby. Mam przykłady moich kumpli, którzy w młodym wieku oceniali dziewczyny, szukając tych z najwyższymi notami. Po latach okazało się, że na życiowe partnerki wybrali niekoniecznie te najładniejsze, ale za to z innymi, dużo ważniejszymi cechami. Czasem myślę, że wzrok jest przereklamowany.

Wygląd w ogóle się nie liczy?

Bez przesady. Zawsze jest mi miło, gdy ktoś napisze, że mam bardzo ładną żonę. Gdy urodził się syn, nie miałem myśli, że chciałbym go zobaczyć. Mam dotyk, słuch, węch. Tak go poznaję. Bardziej zastanawiam się nad tym, jak będzie, gdy trochę urośnie. Patrzę jednak na wielu niewidomych znajomych i świetnie sobie radzą z wychowywaniem dzieci.

Zmieniasz pieluchy?

Zdarzyło mi się (śmiech).

Żona raczej ci nie zarzuci, że obejrzałeś się za inną dziewczyną na ulicy.

To prawda, ale co jakiś czas pojawia się zazdrość. Mam sporo koleżanek w związku z moją działalnością. Dostaję wiadomości. Czasem coś usłyszy i… wiadomo (śmiech).

Jak się poznaliście?

W moim przypadku nie można powiedzieć o miłości od pierwszego wejrzenia z kilku powodów. Poznaliśmy się dzięki Światowym Dniom Młodzieży. Magda przyjechała do Krakowa z Trójmiasta. Oprowadzałem ją i jej koleżankę po mieście. Potem utrzymywaliśmy kontakt, ale często nie odbierałem, nie odpisywałem. W końcu jednak przyjechała tu na studia i od tamtej pory jesteśmy razem.

Często żartujesz ze swojej niepełnosprawności. Mówiłeś nawet, że z Marcinem Najmanem nie byłbyś bez szans. Choć w sumie to bardziej żart z jego sportowych umiejętności. W pełni zaakceptowałeś to, że jesteś niewidomy, czy czasem pojawia się pytanie "dlaczego akurat ja"?

Nie mam takich myśli. Być może to wynika z mojego podejścia do życia. Często żartuję, mam wiele pasji, uprawiam pływanie, piłkę nożną dla niewidomych. Pisząc w mediach społecznościowych używam sformułowań "przeczytałem książkę", "widziałem film". Na jednej z rozmów o pracę zostałem zapytany, jaka jest moja najlepsza cecha. Odparłem: "spostrzegawczość". Nie udaję kogoś, kim nie jestem, żyję tak, żeby być szczęśliwy.

Byłeś na igrzyskach paraolimpijskich, zostałeś mistrzem świata. Masz wiele sukcesów w pływaniu, ale też w blind futbolu. Myślisz, że gdybyś widział, osiągnąłbyś podobne sukcesy?

Raczej tak. Gdy uprawiałem pływanie, miałem 11 treningów tygodniowo. Bardzo poważnie do tego podchodziłem. To samo z piłką. Myślę, że gdybym widział, też bym to bardzo serio traktował i miałbym szansę na sukcesy. To wynika z charakteru człowieka, a nie z tego, czy ma jakąś niepełnosprawność.

Co jakiś czas głośno o tym, że nie wpuszczono osoby niewidomej do restauracji, bo była z psem przewodnikiem. Niewidomy minister rodziny ujawnił, że nie chciano mu sprzedać sprzętu RTV na raty. Obsługa kazała mu przyjść z osobą pełnoletnią. Stykasz się z takim traktowaniem?

To codzienność osób niepełnosprawnych. Gdy chciałem uzyskać w banku kartę kredytową, kazali mi przyjść z opiekunem. A co to za problem wysłać osobie niewidomej umowę e-mailem? Można ją wtedy przeczytać i podpisać przez profil zaufany. Wyproszono mnie też z jednej z krakowskich siłowni. Wysłałem im informacje, że byłem na igrzyskach, zdobywałem mistrzostwa świata i jestem sportowcem. Niestety, nie zmienili decyzji. To była jedna z tych sytuacji, które wywołują ogromną złość.

Zawsze wtedy przypominam sobie hasło mojej fundacji - "Nie widząc przeszkód" - i wybieram inną siłownię. Największa niepełnosprawność wynika z tego, że człowiek nie potrafi poprosić o pomoc. Nikt nie jest super sprawny w stu procentach. To żaden wstyd zapytać, gdzie jest mój pokój hotelowy, bo nie widzę numerów na drzwiach.

Osoby niewidome mają bardziej rozwinięte pozostałe zmysły. Od czasu pandemii trzeba nosić maseczki na twarzy. Czy to cię jakoś ogranicza?

Maseczka paraliżuje moją orientację w terenie. Na początku pandemii Magda poprosiła, bym poszedł wyrzucić śmieci. Założyłem maseczkę i na dworze pomyślałem: "Gdzie ja jestem?". Wyjdź na otwartą przestrzeń i postój chwilę z zamkniętymi oczami. Potem na twarz załóż maseczkę. Przekonasz się, że samo zahaczenie maseczki o uszy bardzo ogranicza orientację. Rozumiem jednak, że maseczki nas chronią podczas epidemii koronawirusa i nauczyłem się w nich funkcjonować.

Jak Polacy traktują osoby niepełnosprawne?

Osoby młode mają dużą wiedzę na temat tego, jak żyjemy. Są klasy, szkoły integracyjne. Sam chodzę do szkół i opowiadam o osobach niepełnosprawnych. To, że ktoś jest niewidomy, nie oznacza, że nie zrobi sobie kanapki, prania czy nie wychowa dziecka. Największy problem jest wśród osób starszych. Jednak to nie jest do końca tak, że to my jesteśmy źle traktowani. Często osoby niepełnosprawne same zniechęcają innych. Są bardzo roszczeniowe, opryskliwe, wstydzą się poprosić o pomoc.

Są też zabawne sytuacje, bo nie każdy potrafi rozpoznać niepełnosprawnego. Kiedyś do Krakowa przyjechał mój niewidomy kolega. Miał do mnie przyjechać na noc po spotkaniu ze znajomymi. Długo nie dzwonił, więc poszedłem spać. Obudziłem się w nocy, kilka nieodebranych połączeń. Dzwonię do niego, odbiera strażnik miejski i mówi, że mój kolega jest pijany. Zacząłem tłumaczyć, że jest niewidomy. Słyszę jak strażnik mówi do drugiego: "Kur…a, nie ściemniał, rzeczywiście nie udaje". Okazało się, że kolega wcale nie był nietrzeźwy. Zgubił jednak białą laskę, trochę trudno było się z nim porozumieć, więc chcieli go odwieźć do izby wytrzeźwień.

Opisujesz wiele takich sytuacji w mediach społecznościowych, dodając hasztag "ślepy los".

Nie chcę być osobą, która tylko się nad sobą użala. Staram się pomagać. Dostaję też dużo wiadomości od ludzi, których bliscy nagle stracili wzrok. Napisał do mnie chłopak, że jego tata całe życie był kibicem piłkarskim. Przestał widzieć i się załamał, bo nie mógł oglądać meczów. Od razu dałem mu swój numer i wyjaśniłem, jakie programy ma zainstalować tacie. Pomogło. Odzywają się też rodzice, których dzieci nie widzą. Piszą, że dzięki mnie uświadamiają sobie, iż można żyć normalnie.

Nie brakuje też zabawnych historii. Poszliśmy kiedyś z innym niewidomym kolegą na kebab. Czekamy na zamówienie z białymi laskami w rękach, a jacyś ludzie stojący obok szepczą: "Patrz, najpierw uprawiali nordic walking, a teraz będą wpieprzać kebaby". I jak tu się nie roześmiać? Ja śmieję się bardzo często.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (273)