Stanąć obok mistrza
Politycy zdają sobie sprawę, że tych, którzy nie interesują się polityką, nie przekonają do siebie głosząc hasła z programu wyborczego. Dlatego w kampanii zaczynają podzielać ich pasje. Tym tłumaczyć można przedwyborcze spotkania np. z gwiazdami sportu czy muzyki. Eryk Mistewicz przyznaje, że taka taktyka to klasyka. Politycy liczą na to, że popularność gwiazdy, w której towarzystwie się pokażą, automatycznie przeniesie się na ich osobę. - Jeżeli wielokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski, któremu niedawno kibicowaliśmy podczas mistrzostw, podróżuje teraz z Donaldem Tuskiem, przypominamy sobie tamte emocje i niejako przenosimy je na premiera. Zaczynamy mu kibicować w jego „wędrówce do mety”. Uruchamia się ten sam mechanizm – wcześniej trzymaliśmy kciuki za Korzeniowskiego, teraz kibicujemy Tuskowi – mówi ekspert.