Hołownia naruszył przepisy? Reaguje na ruch marszałka
- Stwierdzono, że postanowienie marszałka Sejmu o uchyleniu mandatu Mariusza Kamińskiego zostało wydane niezgodne z prawem, w związku z czym zostało uchylone - tak decyzję ws. mandatu posła PiS tłumaczył rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN podjęła w piątek decyzję o uchyleniu postanowienia marszałka Sejmu w sprawie wygaśnięcia mandatu posła Mariusza Kamińskiego. Wcześniej zdecydowała w ten sam sposób o mandacie Macieja Wąsika.
- Stwierdzono, że postanowienie marszałka zostało wydane niezgodnie z prawem, w związku z czym to postanowienie zostało uchylone - tłumaczył decyzję izby rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekonywał, że skład orzekał na podstawie akt, które znajdowały się w izbie od 29 grudnia. Podkreślał, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dysponowała "uwierzytelnioną kopią akt" - dokumentów, które trafiły do Izby Pracy.
- Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych dysponowała całością materiału w tej sprawie, można powiedzieć z naddatkiem - mówił.
Spór kompetencyjny
Rzecznik SN podkreślał, że zarówno prawo, jak i I prezes Sądu Najwyższego rozstrzygnął spór kompetencyjny w sprawie tego, kto powinien decydować w sprawie mandatów posłów.
- Zgodnie z prawem, tylko i wyłącznie ta izba (Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - red.) dysponuje właściwością do rozpoznawania spraw publicznych, a jedną ze spraw publicznych jest sprawa wynikająca z odwołania od postanowienia marszałka stwierdzającego wygaśnięcie mandatu - mówił Stępkowski.
Przekonywał, że zgodnie z prawem to Mariusz Kamiński powinien decydować, do której izby sądu kieruje odwołanie i adresuje je za pośrednictwem marszałka.
- Marszałek ma obowiązek dostarczyć to odwołanie pod adres wskazany przez odwołującego się. To odwołujący decyduje się, gdzie się odwołuje, ponieważ to jest jego interes prawny i to on w związku z tym podejmuje decyzję - mówił.
Sędzia zarzucił też marszałkowi Sejmu Szymonowi Hołowni, że składając odwołanie Kamińskiego bezpośrednio do Izby Pracy, a nie przez biuro podawcze Sądu Najwyższego, naruszył regulacje Kodeksu postępowania cywilnego, które przesądzają, że to odwołujący decyduje, do jakiego sądu składa środek zaskarżenia, a także przepisy mówiące o wpływie spraw do Sądu Najwyższego.
- Jeżeli omija się biuro podawcze, sprawa - formalnie rzecz ujmując - nie wpływa do Sądu Najwyższego - dodał.
Co z Izbą Pracy?
Stępkowski został także zapytany co się stanie, jeśli Izba Pracy SN 10 stycznia ponownie zdecyduje w sprawie Kamińskiego. - A na jakiej podstawie? Już państwo wiedzą, co orzeknie? Na podstawie jakiego przepisu prawa izba pracy miałaby tu być właściwym sądem? - pytał rzecznik SN. Przekonywał, że ustawa o Sądzie Najwyższym określa właściwości izb.
Skrytykował także podpieranie się orzeczeniem TSUE, które stwierdziło, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej nie spełnia warunków niezawisłego sądu.
- TSUE może się wypowiadać tylko i wyłącznie w przedmiocie prawa UE. Kwestie sprawowania mandatów poselskich to jest sprawa, która nie została przekazana do właściwości organów UE, w związku z czym UE nie ma nic do powiedzenia w tych kwestiach - mówił.
Czytaj więcej: