Niewolnica starszej pani, czyli polska opiekunka w Niemczech
Nikt im nie powiedział, że będą harować prawie całą dobę. I że ich podopieczni to ludzie ciężko chorzy i niedołężni. Tak w Niemczech pracują tysiące polskich opiekunek. To największe targowisko niewolnic w Europie - czytamy w najnowszym "Newsweeku".
54-letnia Zofia z Radiomia przyznaje w rozmowie z tygodnikiem, że większość osób jedzie do Niemiec kompletnie nieprzygotowana na to, co tam zastanie. Sama, jadąc tam, myślała, że jej praca będzie polegać na towarzyszeniu seniorom w spacerach, przygotowywaniu im posiłków i pogawędkach o pogodzie. Rzeczywistość okazała się jednak bardziej brutalna.
Miała się zajmować 80-letnią kobietą. Na miejscu okazało się, że osoby są dwie - kobieta cierpiąca na parkinsona i jej mąż po dwóch zawałach. Pracowała właściwie bez przerwy. Córka podopiecznych zjawiała się po to, by wydać kolejne polecenia. Miała też zakaz oddalania się od domu i korzystania z telefonu. Nie dojadała, zdarzało jej się więc podkradać jedzenie emerytom.
Jak podkreśla tygodnik podobnej do tej historii jest bardzo wiele na forach internetowych dla polskich opiekunek pracujących za granicą. Polskie opiekunki są wykorzystywane, pracują ponad miarę, przez wiele godzin dziennie, niekiedy zdarza się, że wracają do kraju z depresją.
Niemcy starzeją się w zastraszającym tempie. Opieki wymaga już dwa i pół miliona osób, a w 2050 r. liczba ta ma zwiększyć się do 4,5 miliona. Opiekunek jednak brakuje, zwłaszcza tych tanich.