Willie Francis
Miał zaledwie 16 lat, gdy od sądu usłyszał, że niedługo zostanie pozbawiony życia. Skazany nastolatek w ten sposób miał być ukarany za zabójstwo właściciela apteki, u którego pracował. Proces był kontrowersyjny, bo istniał szereg wątpliwości, co do winy chłopca. Mimo tego, ława przysięgłych, złożona wyłącznie z dwunastu białych, skazała niepełnoletniego Murzyna na najgorsze.
Pierwsza próba zgładzenia chłopca odbyła się 3 maja 1946 roku. 17-latek został rażony prądem na krześle. W pewnym momencie zaczął krzyczeć: "przestańcie, dajcie mi oddychać!". Nastolatek przeżył własną śmierć.
W tym przypadku zawinili kaci, którzy prawdopodobnie byli pijani i źle umocowali krzesło. Nieskuteczne zabójstwo w imię prawa zostało zakończone niepowodzeniem, a nastolatek wrócił od celi.
Po cierpieniach, jakie przeszedł Francis, jego adwokat wniósł apelację do sądu najwyższego. Argumentował, że ponowna egzekucja jest "karą okrutną i wymyślną", a taka jest zabroniona przez piątą poprawkę do konstytucji.
Na nic zdała się jednak interwencja adwokata młodego zabójcy. Nowy termin wyznaczono na 9 maja 1947 roku. Tym razem przebiegła poprawnie i skazaniec zmarł.