PolitykaNietypowa dyplomacja Trumpa. Trudny czas dla sojuszników Ameryki

Nietypowa dyplomacja Trumpa. Trudny czas dla sojuszników Ameryki

Podczas swoich pierwszych rozmów telefonicznych z państwami sojuszniczymi, Donald Trump nakrzyczał na premiera Australii i zagroził interwencją zbrojną prezydentowi Meksyku. Impulsywny styl zaczyna martwić innych sojuszników Ameryki. Sam Trump zapowiedział w czwartek, że Waszyngton przyjmie twardszą linię wobec dotychczasowych przyjaciół

Nietypowa dyplomacja Trumpa. Trudny czas dla sojuszników Ameryki
Źródło zdjęć: © EPA/PAP | JIM LO SCALZO

Jak podały w czwartek rano amerykańskie i australijskie media, rozmowa Trumpa z premierem Australii Malcolmem Turnbullem odbyła się w burzliwej atmosferze. Amerykański prezydent miał krzyczeć na swojego rozmówcę, i podczas rozmowy nagle rzucić słuchawką, kończąc zaplanowaną na 60 minut rozmowę po 25 minutach. Zdarzenie miało miejsce w sobotę, kiedy Trump odbył też rozmowy telefoniczne z czterema innymi przywódcami, w tym z Władimirem Putinem. Zirytowany Trump miał powiedzieć Turnbullowi, że rozmowa z nim "była zdecydowanie najgorsza" ze wszystkich które odbył. Powodem konfliktu miała być zawarta wcześniej między dwoma krajami umowa, wedle której Stany Zjednoczone miały przyjąć 1250 uchodźców z australijskich ośrodków detencji na wyspach na Pacyfiku. Trump oskarżył Australijczyków o to, że chcą sprowadzić do USA "kolejnych zamachowców" i poddać w wątpliwość to, czy uhonoruje zawarty przez poprzednika układ.

Już po ukazaniu się artykułu w "Washington Post" Trump ostro skrytykował umowę na Twitterze. "Uwierzycie? Administracja Obamy zgodziła się przyjąć tysiące nielegalnych imigrantów z Australii. Dlaczego? Zbadam tę głupią umowę" - napisał prezydent USA.

Tymczasem wyciekły także szczegóły innej sobotniej rozmowy Trumpa, z prezydentem Meksyku Enrique Peña Nieto. Według zapisu fragmentu rozmowy zdobytego przez agencję AP, Trump wprost zagroził Meksykowi wojskową interwencją, jeśli ten nie upora się ze swoimi złymi kolesiami ("bad hombres").

"Masz tam u siebie kupę złych kolesi. Nie robisz wystarczająco dużo żeby ich powstrzymać. Myślę że twoje wojsko się boi. Nasze nie, więc może je tam wyślę żeby zrobić tam porządek" - cytuje fragment. Początkowo zarówno meksykański MSZ zaprzeczył, że takie słowa padły ze strony amerykańskiego prezydenta, jednak kilka godzin później urzędnik Białego Domu przyznał, że padły, ale zostały wypowiedziane w "lekkim tonie".

Doniesienia te pokazują, że Trump w kontaktach dyplomatycznych stosuję ten sam styl retoryki, jaki prezentuje na wiecach i wystąpieniach medialnych - włącznie z obsesyjnym podkreślaniem swoich sukcesów. Zarówno podczas konwersacji z Turnbullem, jak i Peña Nieto, Trump miał chwalić tym, że jego inauguracja przyciągnęła do Waszyngtonu wielkie tłumy (choć w rzeczywistości były one względnie nieduże) - tak jak wcześniej robił to w przemówieniu przed pracownikami CIA.

Jak podała telewizja CNN, wybuchy Trumpa martwią jego doradców, którzy podczas rozmów dostają "białej gorączki". Ale jeszcze bardziej zmartwieni mogą być sojusznicy Ameryki, którzy do tej pory mogli liczyć na stabilną i przewidywalną politykę Białego Domu. Tymczasem biznesowe i transakcyjne podejście nowego prezydenta oraz jego impulsywność rzuca cień na dotychczasowy porządek i wieloletnie układy między krajami. Tym bardziej, że Australia należy do najbliższych partnerów Waszyngtonu.

- Trump wyświadczył Chinom wielką przysługę poprzez działanie na rzecz osłabienia sojuszu USA z Australią - stwierdził Rory Medcalf, były australijski dyplomata i analityk wywiadu. Inni eksperci wskazywali, że konsekwencje zachowania Trumpa mogą być wykraczać poza stosunki z Australią.

"Znacznie rozmowy z Turnbullem jest znacznie szersze: światowi przywódcy (nawet sojusznicy) dostają sygnał, że nie mogą ufać Trumpowi ani USA" - napisał na Twitterze Brian Klaas, politolog z Uniwersytetu Oksfordzkiego.

To, że tak będzie przyznał też sam Trump, który w czwartek podczas corocznego spotkania w ramach Narodowego Śniadania Modlitewnego Trump powiedział, że Stany Zjednoczone "były dotychczas wykorzystywane" przez sojuszników, dlatego teraz Ameryka musi być dla nich twardsza.

Jak uważa WP dr Janusz Sibora, specjalista ds. dyplomacji i protokołu, styl Trumpa stanowi wyzwanie dla partnerów USA i stawia pytanie jak odpowiadać na jego transgresje.

- Trump oczywiście łamie wszystkie reguły protokolarne, zarówno w swoich wypowiedziach na Twitterze jak i w tych rozmowach. Przecież obrażając premiera Australii obraża nie tylko jego osobiście, ale całą Australię - mówi Sibora. Jego zdaniem łamanie zasad przez prezydenta USA nie powinno pozostać bez reakcji. Jak argumentuje, tylko asertywna postawa może być skuteczna w kontaktach z Trumpem. - Kiedy czyta się jego biografię i relacje ludzi, którzy z mieli z nim do czynienia w biznesie, to jest taki typ człowieka, który potrafi zawrzeć kompromis, ale tylko jak zobaczy po drugiej stronie siłę. Dlatego uważam, że dobrze zrobiła Angela Merkel, która dość chłodno i z rezerwą podeszła do Trumpa - mówi Sibora.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)