Niespodziewany głos w sprawie rejestru ciąż: znajduję jego dobre zastosowania
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał rozporządzenie, zgodnie z którym katalog danych zbieranych przez personel medyczny został rozszerzony między innymi o alergię, grupę krwi i... ciążę. Oburzone kobiety mówią o "rejestrze ciąż", lecz takiemu określeniu sprzeciwia się Ministerstwo Zdrowia. - Nikt nie zamierza się przyglądać temu, czy kobieta jest, czy nie jest w ciąży - mówi w rozmowie z WP rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz. - Pod względem merytorycznym pomysł nie jest zły - przyznaje Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie oraz specjalista położnictwa i ginekologii.
06.06.2022 | aktual.: 06.06.2022 20:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Minister zdrowia Adam Niedzielski podpisał w piątek rozporządzenie, którego celem jest "doprecyzowanie szczegółowego zakresu danych dotyczących zdarzenia medycznego, przetwarzanego w systemie informacji oraz zasad ich przekazywania". Przekładając to na język zrozumiały dla zwykłego człowieka - zmienia się zakres danych, jakie będą zbierane systemowo na temat naszego stanu zdrowia.
Wśród danych, które pojawią się w Systemie Informacji Medycznej, są m.in.: dane służące identyfikacji podmiotu medycznego, dane dotyczące wyrobów medycznych, informacje o alergiach, implantach, grupie krwi, informacja o rozpoczęciu i zakończeniu hospitalizacji, kod ICF w zakresie rehabilitacji leczniczej i informacja o ciąży.
"Mamy do czynienia z niewydolnym, kulawym i słabym systemem"
Ginekolog Maciej W. Socha, z którym rozmawiała Wirtualna Polska, powiedział, że nie spodziewał się, że dojdzie do wprowadzenia tzw. rejestru ciąż. Lekarz zwraca uwagę na różnicę polskiego Systemu Informacji Medycznej, a na przykład skandynawskiego Systemu Kolekcji Danych.
- W Skandynawii mamy doskonałe narzędzie, bardzo skomplikowane, które pozwala dokonywać całościowej kolekcji danych o pacjentach. Dzięki temu można dbać o zdrowie publiczne obywateli. To dobry pomysł - mówi. I zauważa, że w Polsce wygląda to inaczej. - Mamy do czynienia z niewydolnym, kulawym i słabym systemem, w który będziemy wprowadzali wybrane dane. Budzi to moje obawy. Nie tylko jako lekarza, ale i obywatela - zaznacza.
Lekarz mówi, że obawia się, że "mimo zapewnień, że tak nie będzie, dane zostaną wykorzystane wbrew pacjentkom". - Nie da się tego analizować w oderwaniu od rzeczywistości społeczno-politycznej w jakiej się znajdujemy. Czy ktoś będzie sprawdzał, co stało się z ciążą, która "zniknęła", np. kiedy dojdzie do poronienia? Dla mnie to przerażające - podkreśla.
- Pacjentki będą starały się tak robić, by znaleźć się w systemie dopiero po diagnostyce prenatalnej. A trzeba pamiętać, że informacje o ciąży będą się pojawiać w związku udzielaniem jakiegokolwiek świadczenia - zaznacza Maciej W. Socha.
"Znajduję dobre zastosowania rejestru"
Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie oraz specjalista położnictwa i ginekologii, mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że "każda gromadzona informacja na temat pacjenta, np. jaką ktoś ma grupę krwi, czy ma stymulator w ciele lub też czy jest w ciąży, jest bardzo cenna". Oraz, jak podkreśla, "daje możliwość zapoznania się z nią nawet, gdy pacjent jest nieprzytomny".
- Obecnie mamy do czynienia z telemedycyną. Kiedy w natłoku pracy i procedur lekarz, przez przypadek, nie zapyta, czy pacjentka jest w ciąży, system mógłby go sam o tym poinformować. To byłby bezpiecznik dla pacjenta - dodaje.
W jego ocenie "pod względem merytorycznym pomysł nie jest zły, trudno się do czegoś przyczepić". - Rejestr jest narzędziem, a ono może być dobre lub złe. Jak siekiera - możemy nią ściąć drzewo, a możemy zabić człowieka. Wszystko zależy od tego, jak dane narzędzie będziemy chcieli wykorzystać. Ja znajduję dobre zastosowania rejestru - mówi.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski zauważa, że sama idea "rejestru ciąż" nie jest zła. Podkreśla, że pomysł powstał już za rządów Platformy Obywatelskiej. Ale ma obawy. - Nie mam za grosz zaufania, że PiS-owi chodzi tylko o zdrowie. Bliska współpraca m.in. z Ordo Iuris plus "rejestr" niepokoją - zaznacza.
Resort zdrowia: "Nie ma rejestru ciąż"
Ministerstwo Zdrowia sprzeciwia się używaniu określenia "rejestr ciąż". Rzecznik resortu Wojciech Andrusiewicz w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że informacja o tym czy pacjentka jest w ciąży będzie tylko jedną z informacji, które znajdą się w Systemie Informacji Medycznej. Pojawią się w nim również dane dotyczące alergii czy grupa krwi.
Zaznacza również, że od przyszłego roku karta pacjenta będzie obligatoryjna w całej Unii Europejskiej. – Nikt nie zamierza się przyglądać temu czy kobieta jest, czy nie jest w ciąży. Tylko medycy mają dostęp do tego systemu informacji na życzenie pacjentki – dodaje Andrusiewicz.
- Nie ma żadnego rejestru ciąż. Dostęp do Systemu Informacji Medycznej ma ułatwić pacjentom podróżowanie po Europie. To jest zalecenie Komisji Europejskiej, które powstało w 2013 r. Wówczas ministrem zdrowia był Bartosz Arłukowicz i nie zaprotestował przeciwko temu rozwiązaniu. Wszyscy przyjęli, że tego typu zdarzenia powinny być przekazywane do systemu - mówi Andrusiewicz.
I dodaje, że "wynika to z tego, że w ciąży nie można aplikować niektórych leków i przeprowadzać wszystkich badań np. RTG, więc podanie informacji o ciąży jest tak samo istotne jak informacja o grupie krwi". - Jeżeli pacjentka będzie podróżowała i zasłabnie, to skąd lekarz ma wiedzieć, co może, a czego nie może – zaznacza.
Rzecznik ministerstwa zdrowia dodaje, że dostęp do karty będą mieli wyłącznie medycy. – To lekarz prowadzący i każdy inny medyk, któremu my, jako pacjenci, damy możliwość wglądu do niej, nikt inny! – podkreśla. Wojciech Andrusiewicz twierdzi, że informacja o ciąży ma cel wyłącznie medyczny, jednak w dyskusji o sprawie "dodany został kontekst polityczny".
Resort odpiera też zarzuty związane z ewentualnym naruszeniem przepisów o ochronie danych osobowych. - Projekt był konsultowany nie tylko z wewnętrznym zespołem prawników, ale również podlegał konsultacjom zewnętrznym. Rozwiązania były wypracowywane przez ostatnie lata i konsultowane nie tylko na poziomie krajowym, ale również europejskim - mówi rzecznik.
Wyjaśnienia ministerstwa zdrowia nie przekonują polityków opozycji. Platforma Obywatelska i Nowa Lewica zwracają uwagę, że informacja o ciąży może służyć dobrym i złym celom. I że w związku z tym, że Polska ma jedno z najbardziej restrykcyjnych praw aborcyjnych w całej Europie, mają oni obawy, że informacje będą mogły służyć do zbierania danych o przerywaniu ciąż w przypadku wad letalnych.
- Rząd PiS będzie rejestrować ciąże Polek. Oczywiście twierdzi, że to wszystko dla bezpieczeństwa kobiet. Czyli jak zawsze będzie odwrotnie. Zaostrzy kontrolę, by żadna kobieta nie mogła czuć się w Polsce bezpiecznie - skomentowała wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.
W podobnym tonie wypowiedziała się Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Prokurator po poronieniu? Tropienie, czy kobieta wyjechała przerwać ciążę za granicą? Polki już dziś nie zachodzą w ciążę z obawy przed przymusem porodu w każdej sytuacji. Powodów do strachu właśnie przybyło. Rejestr ciąż w kraju z niemal całkowitym zakazem aborcji przeraża – podkreśla posłanka Nowej Lewicy.
Żaneta Gotowalska, Patryk Michalski, dziennikarze Wirtualnej Polski