Niespodziewana wizyta przed łódzkim biurem PiS
Prezydent, premier i marszałek sejmu przyjechali z niespodziewaną wizytą do Łodzi. Złożyli kwiaty i zapalili znicze przed łódzką siedzibą PiS, gdzie we wtorek został zastrzelony Marek Rosiak, a Paweł Kowalski został ciężko raniony nożem.
23.10.2010 | aktual.: 23.10.2010 10:07
Bronisław Komorowski, Grzegorz Schetyna i Donald Tusk przez chwilę modlili się przed łódzką siedzibą PiS.
- Jesteśmy tutaj dzisiaj razem, bo choć państwo polskie pracuje normalnie, wiele rzeczy się dzieje, trzeba w tym miejscu pochylić głowy. Trzeba w tym miejscu pokazać to, że mimo wszystkich różnic, Polacy są sobie braćmi - powiedział w krótkim oświadczeniu prezydent Komorowski.
Zaznaczył, że w rodzinach bywa różnie, "bywają spory, bywają kłótnie, ale poczucie więzi braterskiej jest czymś niesłychanie ważnym".
- Każdy, kto podnosi rękę na brata, każdy kto przelewa braterską krew, jest godny potępienia. Nawet jeśli jest to szaleniec, ale jeśli gdzieś w jego szalonej głowie mieszały się motywy niezrozumiałe dla nas, z jakimiś poglądami, nienawiścią o podłożu politycznym, trzeba mówić o tej zbrodni jako bratobójczej - mówił prezydent.
Jak mówił prezydent, "chcieliśmy zapewnić, jadąc każdy dzisiaj do swoich zajęć, każdy wykonując swoje obowiązki w Polsce, chcieliśmy zaznaczyć, że jesteśmy tutaj, aby pokazać, że w obliczu bratobójczej zbrodni jesteśmy razem z tymi, którzy stali się ofiarą tej zbrodni".
- I chcieliśmy jednocześnie zapowiedzieć, że jako państwo polskie, jako osoby wypełniające obowiązki władzy w państwie polskim, będziemy dbali o to, aby nienawiść nie przysłoniła tego, co jest istotą trwania społeczeństwa i narodu, a więc właśnie poczucia więzi braterskich - powiedział Komorowski.
- Chylimy głowy przed dramatem człowieka, wyrażamy nasze głębokie współczucie dla rodziny i zrobimy wszystko, aby nienawiść nie psuła serc Polaków - zadeklarował.
Była to niespodziewane wizyta w Łodzi najważniejszych osób w państwie; prezydent, marszałek sejmu i premier po godz. 8 rano przyjechali razem z lotniska autokarem pod łódzką siedzibę PiS, w pasażu Schillera przy ul. Piotrkowskiej.
Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do łódzkiego lotniska, prezydent przyleciał do Łodzi samolotem, premier i marszałek sejmu - śmigłowcem. Po złożeniu kwiatów, zapaleniu zniczy i krótkim oświadczeniu dla mediów odjechali na lotnisko.
W czwartek do łódzkiej siedziby PiS przyjechał prezes partii Jarosław Kaczyński; spotkał się także w szpitalu z rannym Pawłem Kowalskim.
W związku z wtorkowym zabójstwem w łódzkim biurze PiS prezydent Komorowski spotykał się w piątek z premierem Donaldem Tuskiem, marszałkiem sejmu Grzegorzem Schetyną oraz szefami SLD i PSL oraz przewodniczącymi klubów parlamentarnych PO, PiS i PSL.
Prezydent zaproponował rozszerzenie obowiązków rzeczników dyscypliny klubowej o sprawy dotyczące "dyscypliny słowa", a także zasugerował uczczenie "ponad podziałami" tragicznie zmarłego Marka Rosiaka.
W sobotę przed południem prezydent spotka się z KRRiT, Radą Etyki Mediów oraz przedstawicielami Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. To dalszy ciąg cyklu rozmów w sprawie obniżenia poziomu agresji w życiu politycznym. W poniedziałek Komorowski ma spotkać się z przedstawicielami organizacji pozarządowych.
We wtorek przed południem do łódzkiej siedziby PiS wtargnął 62-letni Ryszard C., który zaatakował znajdujące się tam osoby. Zastrzelił Marka Rosiaka, męża b. wiceprezydent Łodzi, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Później sprawca - jak ustalili śledczy - strzelił do 39-letniego asystenta posła Jagiełły - Pawła Kowalskiego; gdy chybił, zaatakował go paralizatorem i ranił nożem.
Prokuratura przedstawiła Ryszardowi C. zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa z użyciem broni palnej. Według śledczych w obu przypadkach motywem ataku była przynależność partyjna obu ofiar. W prokuraturze mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. W czwartek łódzki sąd aresztował go na trzy miesiące. Podejrzany trafił do aresztu w Piotrkowie Trybunalskim. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.