Niesamowity sukces Litwinów. I wcale nie przesadzamy© WP

Niesamowity sukces Litwinów. I wcale nie przesadzamy

Ewelina Mokrzecka
24 lipca 2020

Mejszagoła, niewielkie miasteczko 20 km od Wilna, sobotnie przedpołudnie. Pod kiosk podjeżdża stary Saab kombi, załadowany butelkami i puszkami. Andrzej zaczyna wyładunek. Zanim skończy, tworzy się kolejka. Nie do kiosku. Do stojącego obok butelkomatu.

- To kilkumiesięczny plon. Odkąd wprowadzono depozyt, nie wyrzucam opakowań. Składuję w garażu, a jak się nie mieści, jadę do butelkomatu - mówi Andrzej. Godzina roboty, kilka kursów i ma w kieszeni 100 euro.

- Czy jedna maszyna na dwutysięczne miasteczko wystarczy? - pytam. - Oczywiście, że nie. Koledzy, którzy robią w miejscowym zakładzie meblarskim i lubią napić się piwa po robocie, jadą do Riešė. Z Mejszagoły to 16 kilometrów, ale tam przy sklepie są dwa butelkomaty, więc oszczędzają na czasie - śmieje się mężczyzna.

W całym kraju przy supermarketach Litwini postawili tysiąc kontenerów z zamontowanymi butelkomatami. Wystarczy wrzucić do nich plastikowe lub szklane butelki oraz metalowe puszki, a w zamian dostaje się paragon. W sąsiednim supermarkecie można go wymienić na gotówkę albo rozliczyć się za towar. Wysokość kaucji jest jednolita – 10 eurocentów (ok. 43 grosze). W mniejszych miejscowościach do odbioru butelek zobowiązane są sklepy.

I to działa.

Litwa i Norwegia wyprzedzają Europę

W ciągu 10 lat wszystkie państwa Unii Europejskiej muszą wdrożyć system zbiórki odpadów, tak by 90 proc. z nich trafiało do recyklingu. Eksperci wskazują, że najefektywniejszą metodą jest system kaucyjny na metalowe puszki oraz plastikowe i szklane butelki.

Obowiązuje już w 10 państwach: Szwecji, Finlandii, Estonii, Danii, Islandii, Niemczech, Holandii, Chorwacji, będącej poza UE Norwegii - i u naszych sąsiadów z północnego wschodu. Litwini uruchomili ten system jako ostatni, w ciągu czterech lat przetworzyli 92 proc. opakowań objętych depozytem. Pod względem wyników depczą po piętach Norwegom, którzy jako pierwsi w 1999 r. uruchomili zwrot i mają wynik na poziomie 97 proc.

- To była nowość, coś ciekawego. Pamiętam, że większość moich znajomych wrzucała na Facebooka zdjęcia z paragonami z butelkomatu - śmieje się Julia.

Kilka tygodni po uruchomieniu systemu kaucyjnego przy butelkomatach ustawiały się kolejki. Każdy chciał sprawdzić, jak to działa. W pierwszym roku USAD zakładał, że Litwini przyniosą do maszyn 50 proc. wszystkich opakowań, w 2020 roku - 90 proc. I tu zaskoczenie ¬– już w 2016 r. wynik był na poziomie 74 proc. Wprowadzenie depozytu zostało uznane za jedno z najważniejszych wydarzeń roku.

Dzisiaj Julia nie wyobraża sobie, że mogłaby wyrzucić puszkę czy butelkę do kosza. W domu ma specjalną torbę, do której wrzuca opakowania. Jak jest pełna idzie do maszyny.

- To bardzo wygodny system. W Wilnie mogę wyrzucić butelki przy każdym sklepie. Nie muszę zbytnio planować i myśleć, co z tym wszystkim zrobić. Poza tym świadomość tego, że robię coś dobrego dla naszej planety i społeczeństwa jest dla mnie bardzo ważna — mówi wilnianka.

Julii wtóruje Akvilė: – Nigdy nie wyrzucam opakowań po napojach do kontenerów, chyba, że jestem poza miastem. System jest bardzo dobrze rozwinięty, chociaż zawsze może być lepiej. Wydaje mi się, że butelkomaty przydałyby się również przy małych sklepach – mówi.

WSZYSTKIM SIĘ OPŁACA

- Butelkomaty i punkty zwrotu butelek są dla mieszkańców po prostu wygodne. Absolutna większość Litwinów wie, które butelki mogą trafić do maszyn. System więc konsekwentnie zachęca do segregacji - mówi Gintaras Varnas, szef USAD - publicznej organizacji administrującej na Litwie systemem kaucyjnym. USAD zarządza całym procesem: od zbiórki opakowań przez transport po recykling. Ponadto współzałożyciele USAD, m.in. stowarzyszenia browarników i producentów wody mineralnej, wytwarzają 80 proc. wszystkich opakowań objętych depozytem. A zatem zwracają im się koszty. W sumie ponad 400 firm produkujących, importujących i rozlewających napoje podpisało umowy z USAD. System obejmuje 6,5 tys. różnych rodzajów opakowań napojów.

Badania przeprowadzone w ubiegłym roku przez spółkę Spinter tyrimai na zlecenie USAD wskazują, że 97 proc. mieszkańców Litwy popiera system kaucyjny. 90 proc. respondentów korzysta z butelkomatów, a liczba sceptyków, którzy omijali kioski z maszynami, zmniejszyła się w ciągu czterech lat z 40 do 7 proc.

Do sceptyków należy Mantas. - Nie bawi mnie proces chomikowania butelek, później zanoszenia ich do butelkomatów. Zachęta finansowa na mnie nie działa. Zostawiam je pod kontenerami i mam świadomość, że w ten sposób wspieram bardziej potrzebujące osoby – mówi.

Dzięki systemowi kaucyjnemu w ciągu czterech lat butelkomaty połknęły 2,4 mld opakowań po napojach. Varnas zwraca uwagę, że Litwa osiąga dobre wyniki dzięki centralizacji systemu oraz współpracy producentów i importerów napojów, a także sprzedawców. - Ogółem na Litwie jest 3 tys. punktów, gdzie można zwrócić puste butelki i wypłacić depozyt - chwali się szef USAD. I dodaje, że system kaucyjny ma pozytywny wpływ na środowisko.

- Mieszkańcy zauważają, że odkąd wprowadzono depozyt, na obrzeżach lasów czy w pobliżu jezior nie zalegają już puste butelki pozostałe po piknikach. Varnas zwraca też uwagę, że recykling surowców wtórnych pomaga oszczędzać dużo energii i redukować emisję CO2, co jest jedną z przyczyn zmian klimatu. Ponadto system zachęca 85 proc. mieszkańców kraju do ogólnej segregacji śmieci.

W ciągu kilku lat Litwa pod względem recyklingu stała się swojego rodzaju fenomenem na skalę Europy. Co roku do siedziby USAD przyjeżdżają delegacje z różnych państw. Zagospodarowaniem opakowań zwrotnych są zainteresowani Szkoci, Chińczycy, Rosjanie czy Ukraińcy. - Nasze rozwiązania na tle innych państw są dość nowatorskie. I to właśnie przyciąga zagraniczne delegacje - mówi Varnas.

Na razie nie zbadano jeszcze motywów korzystania z litewskich butelkomatów. Ekonomistka Aneta Vainė, wiceprezes Litewskiego Instytutu Wolnego Rynku, twierdzi, że ekologiczna świadomość jest mało prawdopodobna. - Pieniądze są ważnym czynnikiem, ponieważ mamy stosunkowo niski poziom dochodów i siłę nabywczą. Vainė nie wyklucza jednak wzrostu świadomości mieszkańców. Według Eurobarometru, Litwinów najbardziej niepokoi rosnąca liczba odpadów i tu wynik jest wyższy niż średnia unijna - 61 proc. (46 proc.). Polacy odpadami martwią na poziomie 49 proc. Nasi sąsiedzi bardziej niż my opowiadają się za segregacją i przeróbką śmieci - 76 proc. (średnia unijna - 66 proc.; Polacy - 56 proc.)

W ubiegłym roku litewski system kaucyjny poznawali posłowie z polskiego Sejmu. Ale póki co nasz kraj wlecze się w europejskim ekologicznym ogonie.

Polska na szarym, zaśmieconym końcu

W Polsce system kaucyjny jest dobrowolny – a przez to nieefektywny. Niby obejmuje szklane butelki i po wybranych napojach, ale brak jest szczegółowych przepisów prawnych. – Wprowadzenie systemu kaucyjnego dla opakowań jest planowane w ramach zmian legislacyjnych w systemach rozszerzonej odpowiedzialności producentów związanych z transpozycją tzw. pakietu odpadowego, czyli nowelizacji dyrektyw unijnych dotyczących odpadów – czytamy w przesłanym nam komunikacie Ministerstwa Klimatu.

Resort podkreśla, że nie planuje narzucania przedsiębiorcom konkretnych rozwiązań w zakresie sposobu zbierania opakowań objętych kaucją. – Niektórzy producenci promocyjnie stawiają butelkomaty w wybranych lokalizacjach – lakonicznie pisze biuro prasowe.

Pierwszy butelkomat stanął w Krakowie. Kolejne w Warszawie, Sosnowcu czy Białymstoku. Poznań rozważa wprowadzenie automatów, umożliwiających doładowanie elektronicznych biletów komunikacji miejskiej w zamian za wrzucenie puszek czy plastikowych butelek. Na razie wszystkie próby działań mają charakter pilotażowy.

Tymczasem Litwini nie tracą czasu. Chcą objąć systemem kaucyjnym nie tylko opakowania po napojach, ale również butelki po mleku, puszki po oleju i słoiki. - Przeciwko temu opowiadają się przedsiębiorcy i przetwórcy odpadów. Twierdzą, że należałoby zainstalować nowe butelkomaty. A to wiąże się z dodatkowymi kosztami. Są też kwestie sanitarne. Niektórzy eksperci twierdzą, że butelki po mleku nie mogą być przechowywane w takich warunkach - twierdzi posłanka z rządzącej na Litwie partii Związek Chłopów i Zielonych, Virginija Vingrienė.

Na początku marca Litwa oraz 13 innych państw UE podpisało Europejski Pakt na rzecz Zrównoważonego Wykorzystywania Tworzyw Sztucznych. Ma on na celu walkę z zanieczyszczeniem środowiska plastikowymi odpadami oraz przyspieszenie stworzenia gospodarki o obiegu zamkniętym dla plastiku. Litewskie ministerstwo środowiska zapewnia, że kraj jest przygotowany na zmiany.

Posłanka Vingrienė przekonuje jednak, że system kaucyjny nie jest całkowitym antidotum na plastik. - Znaczna część opakowań, ok. 74 proc., nie nadaje się recyklingu. W przypadku śmieci, które wyrzucamy do kontenerów, jedynie jedna trzecia odpadów może być powtórnie przetworzona. Świadomość ekologiczna mieszkańców Litwy nie jest na najwyższym poziomie. Nie umiemy segregować śmieci.

Nawet jeśli nie umieją, to robią wiele, by się nauczyć.

Od kilku lat w miastach całego kraju są montowane podziemne kontenery do segregacji odpadów. Przy blokach Litwini mają do dyspozycji trzy: na szkło, bioodpady oraz jeden na papier, plastik i metal. W tym roku w Wilnie powstało 759 nowych miejsc do zbiórki odpadów. - Plan zakłada, że w ciągu kolejnych dwóch lat wilnianie będą mieli do dyspozycji 1 500 placyków z podziemnymi kontenerami. Koszt inwestycji to 10 mln euro. Ponadto już teraz przy centrach handlowych są pojemniki na tekstylia, gdzie można wyrzucać stare ubrania, pluszowe zabawki - mówi wicemer miasta Wilna Valdas Benkunskas.

NA BUTELKACH SIĘ NIE SKOŃCZY

Mieszkańcy, którzy odpowiedzialnie segregują śmieci, mogą ubiegać się o zniżki. Opłata jest naliczana według kilogramów, które przypadają średnio na mieszkańca bloku.

- Zniżki przysługują również właścicielom domów prywatnych. Nie płacą oni za wywóz posegregowanych śmieci - tłumaczy wicemer. Dodaje, że wyniki nowej polityki zarządzania odpadami są pozytywne. - Zmiany zachodzą powoli, ale są odczuwalne. W 2019 roku w porównaniu do roku poprzedniego, zebrano o 40 proc. więcej szkła. O 8 proc. zwiększyła się liczba odpadów do powtórnego przetworzenia - wylicza. Jednocześnie dodaje, że wciąż największym problemem pozostaje brak umiejętności segregacji, do której stołeczne władze zachęcają nie tylko poprzez pewne ulgi, ale i… donoszenie na sąsiada. "Ktoś zostawił wielkogabarytowe odpady przy kontenerze? Przywołaj go do porządku. Niech za wywóz płaci sam, a nie ty i twoi sąsiedzi" - głosi apel na stronie samorządu.

Ulgi przysługują mieszkańcom w poszczególnych regionach w kraju. W podstołecznym, największym w kraju rejonie wileńskim segregacja jest wybiórcza ze względu na brak wystarczającej liczby kontenerów. - Dotąd mieszkańcy otrzymali 10 tys. pojemników na odpady, z tym, że w rejonie mieszka 104 tys. osób. Niedawno w drodze przetargu kupiono kolejne 2 tys. pojemników i nie ma przymusu posiadania - tłumaczy radny samorządu rejonu wileńskiego, Robert Duchniewicz.

Wskazuje, że mieszkańcy, którzy chcieliby segregować śmieci, muszą się zwrócić do starostwa, wówczas nieodpłatnie otrzymają trzy pojemniki na śmieci: na bioodpady, na papier, metal i plastik oraz na szkło. Ci, którzy zdecydują się na segregację, będą objęci zniżkami za wywóz śmieci.

Dyrektor Litewskiego Instytutu Pracy i Badań Społecznych, prof. Bogusław Grużewski, który mieszka w rejonie wileńskim, chwali politykę zarządzania odpadami w swojej miejscowości. - Aktywność obywateli jest uzależniona od polityki samorządu i starostwa. W mojej miejscowości odbyła się szeroko zakrojona kampania informacyjna. Mieszkańcy byli zachęcani do segregowania śmieci - tłumaczy. Podkreśla, że na mapie Litwy zaangażowanie samorządowców jest bardzo różne. Są regiony mniej i bardziej proekologiczne. Zwraca uwagę, że nastawienie litewskiego społeczeństwa w tej kwestii się zmienia za sprawą pokolenia millenialsów, ponieważ jest ono wrażliwe na środowisko.

Ale litewska mentalność, kopiąc znacznie głębiej i wracając do pogaństwa, zawsze wyróżniała się szacunkiem do natury. Można zatem zakładać, że to również w jakiś sposób wynika z genetycznie zakodowanych nastawień i szacunku do przyrody

- tłumaczy. Jako przykład podaje ogólnolitewską akcję sprzątania "Darom", czyli "Robimy", która w tym roku odbyła się po raz trzynasty. Do obywatelskiej tłoki ("tłoka" oznacza pomoc sąsiedzką na wsi, np. w czasie żniw – red.), przyłączają się wszyscy: politycy, celebryci, biznesmeni. Z plastikowym workiem w towarzystwie mieszkańców można spotkać tego dnia prezydenta i premiera. Wspólnym celem jest wiosenne posprzątanie kraju. Dwa lata temu udział w akcji wziął co dziesiąty Litwin, w ubiegłym roku - 150 tys. osób (liczba ludności Litwy to 2,794 mln – red.). Zebrano 1000 ton odpadów. Nawet pandemia nie pokrzyżowała planów - akcja miała, owszem, nieco mniejszy zasięg, ale się odbyła. Mieszkańcy byli zachęcani do uprzątnięcia - w ramach możliwości - swojego podwórka.

Źródło artykułu:WP magazyn
litwaśmieciekologia
Komentarze (10)