Formalności zatrzymały nas na noc... na parkingu
Prawie Mongolia. Bardzo sympatyczni celnicy na granicy poinformowali nas o godz.18 krótkim, ale jakże treściwym zwrotem "Good night", że chyba nie uda nam się wjechać do upragnionej Mongolii. Okazało się, że nie zdążyli dopełnić wszystkich formalności związanych z naszym wjazdem do kraju wielkiego Czyngis-chana. Równo o godz. 18 granica oraz wszystkie budynki zostały zamknięte, a celnicy wsiedli do swoich terenowych Land Cruiserów i rozjechali się do domów.
Oto więc nasza pierwsza noc w "prawie Mongolii" - w namiotach na betonowym parkingu. Na szczęście nie byliśmy sami. Wieczór spędziliśmy w międzynarodowym towarzystwie na rozmowach o polityce, o RPA i polskiej wódce. Następnego dnia po opłaceniu różnych "podatków" ruszyliśmy do mety - Ułan Bator.