Niepokój i obawa o wyniki śledztwa w sprawie Katynia
Informacje o śledztwie w sprawie Katynia mogą budzić niepokój i obawę o wyniki tego śledztwa - powiedział sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Ma wątpliwości, czy uda się ustalić listę ofiar i precyzyjne określić miejsce pochówku 7,3 tys. z nich.
05.08.2004 | aktual.: 05.08.2004 16:40
Nie wiadomo, gdzie ukryto szczątki Polaków, przetrzymywanych w 1940 roku w więzieniach w zachodniej Ukrainie i Białorusi, a zamordowanych przez NKWD na podstawie rozkazu Stalina z 5 marca 1940 roku. Wymienia się Bykownię pod Kijowem, Kuropaty pod Mińskiem, Charków - powiedział Przewoźnik. Zaznaczył jednak, że "te informacje nie są do końca potwierdzone".
Zdaniem Przewoźnika uzyskanie przez Polskę dostępu do 156 tomów akt śledztwa umożliwi precyzyjną analizę, "co już zostało ustalone, a co jest do ustalenia". W tej sprawie musi być współdziałanie historyków i prokuratur polskich i rosyjskich, polskich i ukraińskich, gdyż materiały archiwalne są poza Polską, a one są w dużej mierze kluczem do odpowiedzi na bardzo wiele pytań - powiedział.
Na mocy rozkazu Stalina strzałami w tył głowy NKWD uśmierciło w 1940 r. ok. 22 tys. polskich oficerów, policjantów, lekarzy, profesorów i duchownych wziętych do niewoli po napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 r. Wśród nich 15 tys. stanowili więźniowie obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Rozstrzeliwano ich wiosną 1940 r. odpowiednio w Katyniu, Charkowie i w Kalininie (dziś - Twer).
Zdaniem Przewoźnika moskiewskie rozmowy prezesa Instytutu Pamięci Narodowej prof. Leona Kieresa (w środę i czwartek) nie stanowią przełomu w sprawie Katynia. "Rozbieżności stanowisk między Polakami a Rosjanami na temat oceny tej zbrodni były od dawna. Teraz zostało to tylko w zdecydowany sposób wypowiedziane" - powiedział Przewoźnik.
Polska uznaje mord katyński za ludobójstwo, które nie ulega przedawnieniu; zdaniem Rosjan jest to zbrodnia pospolita. Rozbieżności dotyczą też kręgu odpowiedzialnych. Według strony polskiej zbrodniczy rozkaz nie wyłącza odpowiedzialności tych, którzy go wykonują - przepisy rosyjskie nie formułują wprost takiej zasady. Stąd - według dotychczasowych ustaleń strony rosyjskiej - można mówić o odpowiedzialności za zbrodnię ok. 10 osób, a stosując polskie przepisy - dotyczyłoby to nawet 2 tys. sprawców.