Nieoczekiwany zwrot ws. kradzieży z Auschwitz
Jeszcze jedna osoba może być zaangażowana w kradzież napisu "Arbeit macht frei" z Auschwitz. Źródła zbliżone do organów ścigania ujawniają, że tajemniczy obywatel z zagranicy mógł być tylko pośrednikiem między złodziejami, a nie prawdziwym zleceniodawcą kradzieży.
23.12.2009 | aktual.: 24.12.2009 00:23
Ok. 120-125 tys. koron szwedzkich mieli otrzymać od zleceniodawcy z zagranicy wykonawcy i organizator kradzieży zabytkowej tablicy "Arbeit macht frei". Do Oświęcimia przyjechali samochodem dostarczonym z zagranicy - to informacje Polskiej Agencji Prasowej ze źródła zbliżonego do organów ścigania.
Nie oznacza to jednak, że zleceniodawca kradzieży jest obywatelem Szwecji. - Ta kwestia nadal jest badana, podobnie jak to, czy osoba numer sześć w sprawie, poza pięcioma polskimi podejrzanymi, była zleceniodawcą czy tylko pośrednikiem między złodziejami a prawdziwym zleceniodawcą - zastrzega źródło PAP.
Istnienie osoby numer siedem jest niewykluczone - dowiedziała się PAP. Prokuratura zdobywa w tej sprawie coraz więcej danych, ale ze względu na dobro śledztwa nie podaje żadnych szczegółów.
Dowodem na zagraniczne powiązania kradzieży jest również fakt, iż złodzieje do Oświęcimia przyjechali samochodem dostarczonym z zagranicy. Kierowcą był jeden z nich. Na pytanie, czy jest to także dowód na to, że kradzież była wcześniej przygotowywana, padła odpowiedź, że "raczej dowód na 'mizerię' sprawców".
Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem w niedzielę we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części.
Policjanci zatrzymali pięciu mężczyzn podejrzanych o kradzież. Prokuratura Okręgowa w Krakowie czterem z nich postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Podobny zarzut - udziału w grupie oraz nakłaniania do kradzieży i zniszczenia napisu usłyszał w poniedziałek wieczorem piąty podejrzany.
Wszyscy oni na wniosek prokuratury trafili do aresztu na trzy miesiące. Według prokuratury, kradzieży dokonano na polecenie osoby z zagranicy, a teren b. obozu zagłady nie był należycie chroniony. Wnioski te potwierdziła wtorkowa wizja lokalna na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau z udziałem trzech podejrzanych, którzy przyznali się do zarzucanych im czynów.
- Materiał procesowy i wiedza operacyjna pozwala na przyjęcie, że głównym zleceniodawcą była osoba zamieszkała poza granicami naszego kraju i nie posiadająca polskiego obywatelstwa - powiedział prokurator okręgowy Artur Wrona podczas wtorkowej konferencji prasowej. Jednocześnie "nie potwierdził ani nie zaprzeczył", że chodzi o osobę ze Szwecji.
Według prokuratury polski zleceniodawca kradzieży miał kontakt tylko z jedną osobą przebywającą w Oświęcimiu. Ta osoba zaangażowała trzy inne. - Dalsze czynności będą ukierunkowane na ustalenie faktycznego zleceniodawcy i będą wymagały pomocy prawnej jednego z państw europejskich - zapowiedział prok. Wrona.