Niemieckie reparacje wojenne: Berlin nie odpowiada na wezwanie Aten

Niemcy potwierdziły otrzymanie od Grecji formalnej prośby o rozpoczęcie rozmów o reparacjach wojennych. – Dla mnie to proste, zabrali, to muszą oddać – mówi WP Teofilos Vafidis, grecki biznesmen mieszkający w Polsce. Warszawa, która może zgłosić własne roszczenia, bacznie się temu przygląda.

Niemieckie reparacje wojenne: Berlin nie odpowiada na wezwanie Aten
Źródło zdjęć: © Reuters / Agencja Forum
Jarosław Kociszewski

06.06.2019 12:00

- Ja tego nie traktuję emocjonalnie, tylko czysto biznesowo – mówi Wirtualnej Polsce Teofilos Vafidis, szef kuchni i operator turystyczny z Grecji, który od lat mieszka w Polsce. – Jeśli komuś coś zabierzesz albo od kogoś pożyczysz, to musisz oddać. Grecja dostała od Niemiec pożyczki w czasie ostatniego kryzysu i teraz musimy to spłacać. Oburza mnie wysokość oprocentowania, ale reguła jest prosta – pożyczyliśmy, dostaliśmy pomoc i teraz oddajemy – dodaje.

Grek dokładnie tę samą zasadę stosuje w odniesieniu do odszkodowań za krzywdy, których jego kraj i jego rodacy doznali z rąk nazistów w czasie okupacji niemieckiej.

- Ukradli tony złota. Masowo mordowali ludzi – podkreśla Vafidis. – To, co zrabowali, muszą oddać, a rodziny pomordowanych słusznie domagają się odszkodowań. Czy to takie trudne do zrozumienia? Wszyscy jesteśmy w Unii Europejskiej i takie same zasady muszą obowiązywać w obie strony. My spłacamy pożyczki i ponosimy odpowiedzialność za dekady niegospodarności naszych polityków, a Niemcy odpowiadają za to, co sami zrobili.

Niemcy powinni, choć nie muszą odpowiadać Grecji

Niemieckie MWS potwierdziło otrzymanie od ambasadora Grecji w Berlinie oficjalnego pisma z prośbą o przystąpienie do rozmów w sprawie odszkodowań za nazistowską okupację w czasie drugiej wojny światowej. Ateny szacują, że w grę wchodzi kwota 377 mld euro.

Dokument, w terminologii dyplomatycznej nazywany note verbale, stanowi formalny zapis dostarczonej informacji sporządzony w trzeciej osobie na oficjalnym papierze i opatrzony pieczęcią. Nie jest to już luźna sugestia, tylko wyrażenie woli państwa.

- Dobry obyczaj nakazuje na taką notę odpowiedzieć, ale można ją zignorować, albo nawet odrzucić - mówi Wirtualnej Polce Ryszard Żółtaniecki, były ambasador Polski w Atenach. – Zobaczymy, jaka będzie gradacja odpowiedzi. Nie mam natomiast wątpliwości, że to będzie ważnym tematem w kampanii przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Grecy od czasów wojny mają ogromne poczucie krzywdy, a temat reparacji budzi wielkie emocje – dodaje dyplomata.

Jak na razie oficjalnej odpowiedzi nie ma, ale wielokrotnie w przeszłości Berlin podkreślał, że kwestia reparacji została zamknięta międzynarodowym porozumieniem z 1990 r. uznającym zjednoczenie Niemiec i kwotą niespełna 200 mln euro zapłaconą w połowie ubiegłego wieku. Kanclerz Angela Merkel stara się balansować z jednej dbając o możliwe dobre relacje z Grecją, a jednocześnie unikając otwarcia dyskusji na temat uregulowania krzywd historycznych.

Niemcy obawiają się roszczeń nie tylko z Grecji i Polski

Zgoda na zapłacenie jakichkolwiek nowych odszkodowań, albo nawet przystąpienie do rozmów, mogłaby uruchomić lawinę. Pierwsza w kolejce stoi Polska, która może zgłosić roszczenia na kilkaset miliardów euro, a przecież lista państw poszkodowanych przez Niemcy w czasie drugiej wojny światowej jest znacznie dłuższa. W kolejce po reparacje ustawić się mogą Serbowie, Słoweńcy czy Włosi.

Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, przewodniczący sejmowego zespołu zajmującego się oszacowaniem niemieckich odszkodowań dla Polski, powiedział Wirtualnej Polsce, że raport w sprawie reparacji jest już gotowy i znana jest także kwota roszczeń. Polityk podkreślił, że dokument zostanie opublikowany jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi, a obecnie jest tłumaczony na angielski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)