Niemiecki korespondent nie szczędzi słów o Polsce. "Chętnie wyciąga rękę po brukselskie pieniądze"

Jeśli nic się nie zmieni - polski rząd nie obierze kursu praworządności - szkody poniesie cała Unia Europejska - uważa Bernd Riegert, korespondent Deutsche Welle w Brukseli. - Niestety wszystkim Kaczyńskim i Orbanom trzeba przypomnieć, że ich kraje w roku 2004 dobrowolnie pomogły w przezwyciężeniu podziału Europy, wchodząc w poczet UE - podkreśla.

Niemiecki korespondent nie szczędzi słów o Polsce. "Chętnie wyciąga rękę po brukselskie pieniądze"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Łukasz Krajewski
Anna Kozińska

30.12.2017 | aktual.: 28.03.2022 11:01

W nowym roku z pewnością nie będzie łatwo zorganizować dobrowolnego wyjścia Brytyjczyków z Unii Europejskiej, ale pod względem politycznym pozostałe 27 państw jest zgodne. W porównaniu z Brexitem naprawdę trudne będzie zorganizowanie sankcji wobec jednego czy kilku państw członkowskich, które jawnie łamią zasady Unii Europejskiej, ale chcą zostać jej członkiem. Jeżeli Polacy nie ustąpią, Unia Europejska wiosną 2018 po raz pierwszy w swojej 61-letniej historii formalnie będzie musiała stwierdzić, że jedno z jej państw członkowskich w tym przypadku nie jest już państwem prawa, przez co nie spełnia minimalnych wymagań członkostwa we wspólnocie.

Procedura wdrożona na podstawie art. 7 traktatu lizbońskiego jest dowodem na przepaść we wspólnocie. Świadczy o głębokiej nieufności między państwami członkowskimi i wstrząsa fundamentami wspólnoty. Przy czym chodzi tu o coś więcej niż tylko ideologicznie zaciekłą partię PiS, która twierdzi, że UE jest czymś na kształt Związku Radzieckiego, który chce odebrać Polsce jej ciężko wywalczoną suwerenność.

Chodzi także o państwa sąsiadujące z Polską, które również doświadczyły komunistycznej dyktatury i które, jak się zdaje, nie dokonały jeszcze przejścia do społeczeństwa zorganizowanego na zasadach państwa prawa. Populistyczne rządy w Polsce, Czechach, Słowacji i na Węgrzech odmawiają uznania unijnego prawa, realizacji większościowych uchwał w kwestiach migracji i przestrzegania reguł gry, które same swego czasu zaakceptowały.

Chodzi o zasadę

Niestety wszystkim Kaczyńskim i Orbanom trzeba przypomnieć, że ich kraje w roku 2004 dobrowolnie pomogły w przezwyciężeniu podziału Europy, wchodząc w poczet UE. Decydującą kwestią w roku 2018, która może zdeterminować losy UE, będzie to, czy państwom członkowskim uda się wyegzekwować przestrzeganie prawa i zasad państwa prawa w czterech niesubordynowanych krajach grupy wyszehradzkiej.

Albo czy UE zdecyduje się na politycznie wygodniejszą drogę i będzie dalej tolerować poczynania tych nowych nacjonalistów. W tym drugim przypadku niemożliwe byłoby dalsze funkcjonowanie UE, co oznaczałoby jej koniec w obecnej formie.

Ponieważ tymczasem już w wielu państwach UE populistyczne partie pokroju PiS czy węgierskiej Fidesz partycypują w rządach, mogłyby być problemy ze znalezieniem wspólnego stanowiska. W tym europejskim dominie ostatnim kamieniem, który się przewrócił, jest Austria, gdzie w skład rządu weszła nacjonalistyczna FPOe.

Następnym mogłyby być Włochy, gdzie w marcu 2018 odbędą się nowe wybory. Nikt nie wie, jakie reperkusje miałby dobry wynik czy wręcz zwycięstwo Ruchu 5 Gwiazd. Niemcom, Francji, Holandii, Belgii, Danii, Włochom i innym krajom, będącym płatnikami netto, którym zależy na utrzymaniu UE, nie pozostanie nic innego, jak zagrożenie Polsce i pozostałym renegatom finansowymi sankcjami.

Przykręcić kurek

Co jest jednak zadziwiające w tej całej awanturze z Polską i Węgrami to to, że obydwa te kraje chętnie wyciągają rękę po brukselskie pieniądze, jednocześnie pogardzając tym systemem i postponując go, co kompletnie do siebie nie pasuje. Do tej pory wszelkie pogróżki pod ich adresem nic nie dały.

To mogłoby się jednak zmienić w roku 2018, ponieważ wtedy rozpoczynają się negocjacje na temat ram finansowych UE po roku 2021. Polska, czerpiąca ogromne korzyści z funduszy strukturalnych i rolniczych, nie chce oczywiście wyjść z pustymi rękami. Ale w obliczu procedury na podstawie art. 7 ma złe karty. Jeszcze przed rokiem 2021 UE mogłaby wykluczyć Polskę z wewnętrznego rynku, ponieważ także udział w nim uzależniony jest od przestrzegania zasad państwa prawa. To byłoby bolesne dla polskiej gospodarki i znacznie ograniczyło swobody, jakimi cieszą się polscy pracownicy.

Pozostaje nadzieja, że elektorat w Polsce za dwa lata będzie wiedział, jak odsunąć od władzy narodowych konserwatystów. W innym przypadku istnieje niebezpieczeństwo, że Polska zostanie wypchnięta z UE, albo – co jeszcze gorsze – UE pod presją prawicowych populistów powoli zacznie cofać się w swoim rozwoju od wspólnoty wartości do unii celnej.

Bernd Riegert / tł. Małgorzata Matzke

Zobacz też:

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (622)