Niemiecka prasa o porażce wyborczej Republikanów w USA
Prasa niemiecka obszernie komentuje wyniki wyborów do Kongresu USA, analizując porażkę Republikanów w
kontekście wojny w Iraku i zastanawiając się nad perspektywami
stosunków Europy w USA w zmienionej sytuacji w Waszyngtonie.
Zobacz także galerię:
Wybory w USA
"Własny naród odmówił Bushowi poparcia, Ameryka chce wyjść z wojny, z wojny w Iraku" - tak komentuje wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych największy opiniotwórczy niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Gazeta pisze, że wynik ten jest bardziej "zwycięstwem demokracji niż zwycięstwem Demokratów".
Wybory do Kongresu przekształciły się w "podwójne referendum - w sprawie Busha i Bagdadu" - czytamy. Przy urnach doszło do buntu politycznego centrum: niezależni wyborcy masowo wystąpili przeciwko swemu przywódcy. Bush najwidoczniej zrozumiał to przesłanie, o czym świadczy odwołanie ministra obrony Donalda Rumsfelda.
Zdaniem gazety, wymiana personelu w Pentagonie nie wystarczy. "Obywatele głosowali na bezsilną dotychczas (i pozbawioną nadal programu) opozycję nie z miłości do lewicy, lecz by zemścić się na prawicy. Aroganckie rządy jednej partii (Republikanów) groziły naruszeniem filarów i zasad amerykańskiego systemu rządzenia" - uważa komentator.
"Wyborcy wtłoczyli dysponujący nadmierną władzą Biały Dom w granice wyznaczone amerykańską konstytucją. Bush musi rządzić jak każdy normalny polityk - za pomocą kompromisu i zgody, nie za pomocą rozkazów wydawanych swojej gwardii" - czytamy.
Problemem nie jest to, czy Ameryka rozpocznie wycofywanie z Iraku, lecz kiedy i jak. Opcja opanowania islamskiego terroru za pomocą zwiększonej liczby amerykańskich żołnierzy już nie istnieje - uważa "SZ". Bush musi zakończyć wojnę takimi siłami, jakie wyznaczył mu jego "wyrzucony minister". Zadanie postawione przez wyborców brzmi: "Wyjść z Bagdadu tak szybko, jak to możliwe, lecz tak wolno, jak to konieczne, aby nie pozostawić w Iraku jedynie chaosu" - pisze komentator "Sueddeutsche Zeitung".
Ulga w szerokich kręgach amerykańskiego społeczeństwa, przede wszystkim jednak w Europie, jest "niemal fizycznie odczuwalna" - pisze "Die Welt". "Zwycięstwo Demokratów oznacza początek końca ery George'a W. Busha" - zapowiada gazeta. "Misjonarskie zapędy" tej prezydentury nieodwołalnie się skończyły. Rozpoczyna się epoka wytrwałego pragmatycznego "sprzątania rozbitych złudzeń - szczególnie w Iraku" - uważa komentator.
"Die Welt" ostrzega, że droga wyjścia z irackiego dylematu będzie wiodła początkowo przez jeszcze silniejsze zaangażowanie - amerykańskie i międzynarodowe. "Powinno to dać do myślenia wszystkim Europejczykom, którzy po porażce Busha mieli nadzieję na złote czasy multilateralizmu" - czytamy.
Współtworzona przez Demokratów polityka zagraniczna USA będzie wymagała jeszcze większego udziału Europejczyków w rozwiązywaniu konfliktów, "nie tylko w Iraku, ale także w Afganistanie" - przewiduje "Die Welt".
"Trzeba już teraz nastawić się na nową sytuację" - dodaje gazeta. Istnieje niebezpieczeństwo, że po fiasku "demokratycznego hegemonizmu" świat ulegnie złudnej tęsknocie za "nowym izolacjonizmem" - ostrzega dziennik.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" także uważa, że z amerykańskimi Demokratami Europa nie będzie miała łatwiejszego życia niż z Republikanami. Republikanie kroczyli ideologicznie i politycznie drogą unilateralizmu, partnerzy Ameryki nie mieli więc zobowiązań - tłumaczy gazeta. Teraz muszą nastawić się na protekcjonistyczne wypowiedzi i nowe żądania - ostrzega "FAZ" i dodaje: "Demokraci także uprawiają politykę przede wszystkim dla Ameryki".
Jacek Lepiarz