ŚwiatNiemiecka prasa o antywojennych demonstracjach

Niemiecka prasa o antywojennych demonstracjach

Ukazujące się w niedzielę niemieckie gazety wiele miejsca poświęcają sobotniej antywojennej demonstracji w Berlinie, w której udział wzięło ponad 500 tys. osób.

16.02.2003 14:26

Berliński "Tagesspiegel" stwierdza, że była to trzecia masowa demonstracja w Niemczech w minionych 20 latach - po demonstracjach w Bonn 10 października 1981 r. przeciwko decyzji NATO o instalacji rakiet w RFN oraz 28 stycznia 1991 r. przeciwko wojnie w Iraku.

Sobotnia demonstracja wzmocniła rząd Gerharda Schroedera, ponieważ - w przeciwieństwie do wcześniejszych protestów - skierowana była nie przeciwko polityce rządu, lecz wręcz przeciwnie - była poparciem dla rządu.

Komentator "Tagesspiegla" zauważa, że antywojenne demonstracje w Niemczech i innych częściach świata, wcale nie uczyniły groźby wybuchu wojny mniej prawdopodobną. "Rezolucja ONZ 1441 nie jest instrukcją dla zabawy w złodziei i policjantów, w której inspektorzy muszą przyłapać Saddama Husajna na popełnieniu przestępstwa. Przyjęta jednogłośnie przez Radę Bezpieczeństwa rezolucja zobowiązuje Irak do wydania całej broni masowego rażenia. Do tej pory nie doszło do tego. Stany Zjednoczone zdeterminowane są , aby to wymusić, a NZ nie mogą - przy całej woli pokoju - z tego celu zrezygnować, jeżeli nie chcą stać się niewiarygodne".

"Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" komentuje krytycznie antywojenne nastroje w Niemczech i sugeruje, że za niemiecką krytyką wobec polityki Busha kryje się niezdolność do przebaczenia Ameryce tego, że to właśnie ona musiała wyzwolić Niemcy z nazizmu. "Dlatego Amerykanie są bardziej znienawidzeni niż iracki dyktator" - stwierdza dziennik.

_ "Niewiele narodów ma aż tyle powodów, aby odnosić się przyjaźnie do Ameryki, jak właśnie Niemcy. Amerykanie wyzwolili nas od dyktatora, ponieważ nam samym zabrakło do tego siły. Niemców głęboko dotknęło, że potrzebni byli Amerykanie, aby uwolnić ich od barbarzyństwa. Ciągle jeszcze nie mogą tego Amerykanom przebaczyć. Dlatego starają się nie jątrzyć otwartej rany. To jest powód, dla którego przepędzenie dyktatorów nie jest dla Niemców zadaniem pilnym. Niemcy bagatelizują Saddama lub też na poważnie wierzą, że można go - biedną duszę trzeciego świata - okiełznać za pomocą presji słów"_ - pisze dziennik.

Autor komentarza nazywa antywojenną postawę Niemców "pacyfizmem dobrobytu". "Pół wieku bez wojen w Europie nie ułatwia rozpoznania fundamentów, na których opiera się ten pokój. Rola Ameryki odbierana jest w Niemczech - podobnie jak w świecie arabskim - połowicznie. Chętnie korzysta się z przyjemności, które dzięki Ameryce dostępne są na świecie. Zachodni styl życia odbierany jest jako stan naturalny, który będzie trwał w nieskończoność. Z tego powodu próby jego obrony (a w wojnie z Irakiem chodzi też i o to) odbierane są jako atak na ten styl życia. Nie dlatego, że miłujący pokój Europejczycy tak nienawidzą przemocy, lecz ponieważ nie życzą sobie zakłócenia swego codziennego życia - stąd tak wielu z nich wychodzi na ulicę w pacyfistycznym przebraniu" - pisze frankfurcki dziennik.(an)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)