PolitykaNiemcy próbowali przemilczeć napaści seksualne. "To dlatego im się nie udało"

Niemcy próbowali przemilczeć napaści seksualne. "To dlatego im się nie udało"

• W Sylwestra w Kolonii i Hamburgu doszło napaści seksualnych i rabunków
• Blisko 160 ofiar ataków złożyło dotychczas zawiadomienia o przestępstwie
• Ofiary mówią o sprawcach pochodzenia arabskiego
• Władze oraz niektóre krajowe media próbowały przemilczeć sprawę
• Nie docenili siły mediów społecznościowych - analizuje prof. Andrzej Sakson

Niemcy próbowali przemilczeć napaści seksualne. "To dlatego im się nie udało"
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | OLIVER BERG
Przemysław Dubiński

W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1 tys. mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal kolońskiej katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem. Z tłumu wyodrębniały się mniejsze grupy, które osaczały kobiety, napastowały je, a następnie okradały.

Wyjątkowo bulwersująca w tej sprawie jest opieszałość policji, która nie reagowała na łamanie prawa, a także próba przemilczenia wydarzeń przez niektóre krajowe media oraz polityków. Zdaniem profesora Andrzeja Saksona z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu próba wyciszenia tych zajść wynikała z politycznej poprawności władz.

- Władze próbowały nie nagłaśniać tej sprawy, ale w tym momencie przekonaliśmy się o sile mediów społecznościowych, które nie pozwoliły zamieść jej pod dywan. Szumu, który zrobił się w internecie, władze i telewizja nie mogły już przemilczeć. Wydarzenia w Kolonii oraz Hamburgu wpisują się w debatę na temat napływu imigrantów. Nie sprzyjają one oficjalnej polityce Niemiec i stanowisku Angeli Merkel, która zakłada, że kraj jest otwarty dla azylantów. Tymczasem okazało się, że tego typu niekontrolowana polityka może doprowadzić do różnych napięć i zachwiania równowagi społecznej. Zamieszki dolały natomiast oliwy do ognia - tłumaczy ekspert.

Konflikt kultur czy problem społeczny?

Wiele skrajnych komentarzy u naszych zachodnich sąsiadów wywołały również słowa burmistrz Kolonii Henriette Reker. O lewicowej polityk w przeszłości było głośno, gdy podczas kampanii wyborczej została zaatakowana nożem przez neonazistę. Teraz prawdziwą burzę wywołały jej wypowiedzi, w których część odpowiedzialności za sylwestrowe napaści zrzucała na ofiary. - Powinny one same zadbać o to, by bawić się bezpiecznie i przestrzegać "kodeksu postępowania" - przyznała. Co burmistrz konkretnie miała na myśli?

Jej zdaniem kobiety, będąc w miejscach publicznych, powinny zachować od obcych dystans na długość ramienia, przemieszczać się w większych grupach, prosić przechodniów o pomoc w razie próby napaści i zgłaszać wszystkie incydenty na policję. - Powinny nauczyć się, jak zachowywać się, by radosne zachowania nie były mylone z dostępnością seksualną - tłumaczyła Reker na specjalnie zwołanej konferencji.

W opinii ekspertów słowa burmistrz Kolonii, zamiast pomóc imigrantom, dały jedynie argumenty ich przeciwnikom.

- Na pewno przyjazd do Europy i zetknięcie się z panującymi u nas bezpośrednimi relacjami damsko-męskimi może być mylące dla osób przybywających z kręgów cywilizacji muzułmańskiej. Ta wypowiedź jest jednak zupełnie nietrafiona i zrobiła więcej złego niż dobrego. Trudno bowiem oczekiwać, że kobiety w Europie będą się zmieniały tylko dlatego, że przyjeżdżają tu muzułmanie - mówi dr Marta Widy-Behiesse z Zakładu Islamu Europejskiego Uniwersytetu Warszawskiego.

Podobnego zdania jest prof. Andrzej Sakson. - Wypowiedź burmistrz Kolonii była bardzo kontrowersyjna. Pokazuje brak wyznaczenia jasnych granic tego, co wolno. Jeżeli młodzi Niemcy nie reagują w ten sposób na kobiety, to chyba jasny sygnał co do tego, kto powinien się dostosować - tłumaczy.

Eksperci nie są jednak zgodni, czy wydarzenia z Kolonii oraz Hamburga są wynikiem spotkania dwóch odmiennych kultur.

- Nie wiązałabym ich bezpośrednio z kulturą czy religią. Oczywiście zdarzają się nadużycia, które usprawiedliwiają gwałty na wyznawcach innej wiary niż islam, ale są one marginalne i stanowią nadinterpretacje religii do własnych celów. Myślę, że należy skupić się bardziej na innych aspektach. Jeżeli przyjmuje się tak dużą liczbę ludzi, jak zrobili to Niemcy, to nie wiadomo do końca, jaka to jest grupa społeczna. Po drugie są to osoby żyjące w skrajnie trudnych warunkach, w związku z tym wymagają specjalnego podejścia psychologicznego. Po trzecie są to również często ludzie z traumami - tłumaczy Widy-Behiesse.

Odmienne spojrzenie na tę sprawę ma prof. Andrzej Sakson, którego zdaniem zajścia miały kontekst społeczny, religijny, polityczny oraz kulturowy, a ten ostatni był jednym z najistotniejszych.

- Większość agresorów to najprawdopodobniej ludzie, którzy już wcześniej przybyli do Niemiec. Są to osoby z innego kręgu kulturowego, które wyznają odmienny system wartości. W niektórych przypadkach dotyczy to także instrumentalnego traktowania kobiet. Seksistowskie zachowania, jakie miały miejsce w Kolonii czy Hamburgu, są akceptowane np. w Egipcie i stanowią normę kulturową. W Europie odbiera się je jako obraźliwe oraz uwłaczające godności kobiet. Różnice kulturowe są więc oczywiste - zauważa ekspert z UAM.

Jego zdaniem nowość stanowiło jednak połączenie napaści seksualnych z rabunkiem. - Ci młodzi ludzie nie potrafili się zaadaptować do nowej sytuacji i zintegrować ze społecznością. Molestowanie mogło więc być również wyrazem kontestacji norm obowiązujących w danym kraju - dodaje prof. Sakson.

Początek kłopotów Niemiec?

Seria napaści sprawiła, że w wielu niemieckich miastach panuje strach przed podobnymi atakami. Już w lutym w Kolonii odbędzie się natomiast słynny na całą Europę, huczny festiwal karnawałowy. Czy podczas tego wydarzenia policji oraz politykom uda się zapanować nad imigrantami?

- W trakcie imprezy sylwestrowej władze popełniły szereg błędów, a pracę policji można nazwać wprost blamażem. Ciężko przewidzieć, czy przy kolejnych imprezach nie dojdzie do podobnych incydentów. Wszystko zależy od tego, czy odpowiedzialne za bezpieczeństwo osoby przeprowadziły analizę i wyciągnęły wnioski - komentuje prof. Sakson.

Według dr Marty Widy-Behiesse, by w przyszłości nie dochodziło do podobnych wydarzeń, potrzebna jest zmiana podejścia do imigrantów, której wyrazem powinno być postawienie jasnych granic tego, co wolno. Jej zdaniem kluczowe jest stworzenie specjalnych programów edukacyjnych.

- To pozwoliłoby tym ludziom lepiej zrozumieć, na jakich wartościach opiera się nasze społeczeństwo. Moim zdaniem jest to równie ważne, jeżeli nie ważniejsze, od zapewnienia tym ludziom miejsc pracy - kończy ekspert.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (942)