Marcin zginął na grzybobraniu. Wstrząsająca relacja przyjaciela
- Marcin był na grzybach. Przed tragedią jeszcze wysyłał zdjęcia tych grzybów do rodziny. W pewnym momencie urwał się kontakt. Teraz wiem, że dzwonił na 112. Te psy go zaatakowały, on z nimi walczył - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Wicik, przewodniczący rady miasta Puławy, przyjaciel zagryzionego Marcina B.
W ubiegłą niedzielę 46-letni kierowca ciężarówki Marcin B. wszedł do lasu przy MOP Racula przy trasie S3, by zbierać grzyby. Zaatakowały go trzy duże psy, które wydostały się z terenu sąsiedniej strzelnicy.
Mężczyzna trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze z co najmniej 53 ranami szarpanymi i gryzionymi. Zmarł 15 października.
- Znałem go bardzo dobrze. To była wielka osobowość. To był zawodowy sportowiec, kiedyś Wisły Puławy. Miał niesamowicie dobry charakter, naprawdę był wyjątkowo ciepłym człowiekiem i nigdy chyba nikomu nie był w stanie ubliżyć, czy zrobić jakąkolwiek krzywdę. Wczoraj (we wtorek - red.) udało nam się zamówić mszę świętą na 7:00 i podczas tej mszy świętej dostałem wiadomość o jego śmierci - opowiada Wirtualnej Polsce Marcin Wicik, przewodniczący rady miasta Puławy, przyjaciel zagryzionego mężczyzny.
Po tanie jabłka przyjeżdżają z całej Polski. "Sam zebrał 400 kg"
- Miasto Puławy jest naprawdę małe, ludzie się tu znają. Jeżeli nie bezpośrednio, to pośrednio. Marcin był człowiekiem będącym bardzo blisko lokalnej społeczności. Jak trzeba było coś pomóc, to on zawsze był, pomimo tego, że jego praca wiązała się z wyjazdami. Marcin pracował w lokalnej firmie transportowej. Zawsze starał się też uczestniczyć w życiu społecznym i naprawdę był często zaangażowany w różne inicjatywy - dodaje Wicik.
Dotychczasowe ustalenia śledczych
Wstępne ustalenia śledczych wskazują na niedochowanie środków ostrożności przez 53-letniego właściciela strzelnicy, z której wybiegły psy. Śledczy ujawnili też inne przypadki niewłaściwego zabezpieczenia zwierząt przez mężczyznę. Wątki włączono do postępowania.
- Przed chwilą dzwonił do mnie przewodniczący rady miasta z Zielonej Góry. Wiem, że powołują komisję praworządności do zbadania tej całej sytuacji. Zostaną zaproszeni policja i schronisko, które mają przyjrzeć się wcześniejszym incydentom. Jeżeli będę miał taką możliwość, to z naszej strony ktoś na tą komisję też się wybierze albo przynajmniej będzie brał udział zdalnie - mówi przewodniczący rady miasta Puławy.
"Został odnaleziony dopiero po dwóch godzinach"
Jednocześnie przyjaciel zmarłego zaznacza, że Marcin B. był osobą słusznej postury, dobrze zbudowaną. - To był człowiek, który miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu, miał ponad 100 kilogramów wagi, miał muskulaturę. Z jednym psem by sobie prawdopodobnie poradził, ale to była wataha. Jak przyjechała pomoc, te psy po prostu przy nim leżały, potraktowały go jak zwierzynę. To były 54 ugryzienia, niektóre o głębokości ran do 10 cm - relacjonuje. - Jak przekazała mi rodzina, został odnaleziony dopiero po dwóch godzinach - dodaje.
Wicik deklaruje, że w obliczu tragedii żaden mieszkaniec miasta Puławy nie zostanie nigdy bez pomocy. - Staniemy na wysokości zadania i będziemy dbać o to, żeby osoba odpowiedzialna za tę tragedię poniosła po prostu odpowiedzialność karną, prawną i finansową - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski