ŚwiatNiemcy: Polacy boją się Putina, Polska "zneutralizowana"

Niemcy: Polacy boją się Putina, Polska "zneutralizowana"

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zabiega o dobre relacje z Polską. Zaś premier Władimir Putin pozostaje negatywną postacią, której Polacy się boją - napisał przy okazji obchodów pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Jak dodaje, po objęciu przez Tuska władzy nastąpiła odwilż w stosunkach polsko-rosyjskich, w wyniku czego z rosyjskiego punktu widzenia Polska została zneutralizowana.

10.04.2011 | aktual.: 10.04.2011 12:00

W analizie opublikowanej w internetowym wydaniu gazety napisano, że wizyta prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa i polskiego prezydenta Bronisława Komorowskiego w Katyniu (11 kwietnia 2011 r.) będzie pierwszym spotkaniem głów obu państw w miejscu, które przez dziesięciolecia dzieliło oba społeczeństwa.

"To nie przypadek, że w dniach przed uroczystością (rocznicy katastrofy pod Smoleńskiem) z Moskwy nadeszła paczka dyplomatyczna z kilkoma tysiącami dalszych kopii sowieckich akt katyńskich. Nad Wisłą przesyłka została potraktowana, jako znak dobrej woli. Miedwiediew chciałby najwyraźniej przezwyciężyć napięcia, wywołane złą współpracą władz obu państw przy wyjaśnianiu katastrofy samolotu pod Smoleńskiem" - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".

Gazeta przypomina, że większość polskich mediów pozytywnie oceniła grudniową wizytę Miedwiediewa w Polsce, co - jej zdaniem - nie wynika jedynie z treści przyjętych uzgodnień, ale też z uprzejmej postawy prezydenta Rosji. "Natomiast premier Rosji Władimir Putin jest nadal dla przeważającej większości Polaków negatywną postacią, której poglądów i polityki naród powinien się obawiać" - napisała niemiecka gazeta.

Dziennik ocenia, że opozycja pod wodzą byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego, nie chce mieć udziału w polsko-rosyjskiej odwilży. Kaczyński wielokrotnie zarzucał premierowi Donaldowi Tuskowi, że znów przekształca Polskę w "rosyjsko-niemieckiego wasala". "W czasie rządów Kaczyńskiego w 2006 i 2007 r. stosunki polityczne między Warszawą a Moskwą zostały prawie zamrożone; pierwsza podróż jego brata Lecha (jako prezydenta) do kraju sąsiada (Rosji) w żadnym razie nie prowadziła do Moskwy, jak nakazywałby zwyczaj dyplomatyczny, lecz do Katynia" - dodała gazeta.

"Tusk, wówczas, jako przywódca opozycji, bardzo dokładnie obserwował, że zachodni sojusznicy obwiniali o te napięcia przede wszystkim Warszawę, a w mniejszym stopniu Moskwę. Także polscy eksporterzy skarżyli się, że konfrontacyjny kurs bliźniaków niemal zrujnował interesy z Rosją. A zatem Tusk po swoim zwycięstwie w wyborach parlamentarnych w 2007 r. obrał nowy kurs. Zrezygnował z emocjonalnej retoryki i za pośrednictwem kanałów dyplomatycznych wybadał wspólne interesy. Także minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który jeszcze w rządzie Kaczyńskiego reprezentował ostry kurs, obrał kierunek nastawiony na porozumienie" - napisał "Sueddeutsche Zeitung".

Według niemieckiego komentarza taki kurs był również w interesie Moskwy, bo Warszawa blokowała wtedy rozmowy o nowym porozumieniu Unia Europejska-Rosja. "Koniec epoki lodowcowej oznaczał też, że Polska została zneutralizowana z rosyjskiego punktu widzenia. Ale tym samym nie usunięto jeszcze wszystkich różnic politycznych" - dodaje.

Według gazety w Polsce ze sceptycyzmem przyjęto słowa Putina, który w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej nie poprosił o wybaczenie, lecz wskazał, że w lesie w Katyniu leży także wiele rosyjskich ofiar stalinowskiego terroru, których jest nawet więcej niż polskich.

"Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że niespełniona pozostaje nadzieja wielu Polaków o tym, że rosyjscy przywódcy, jako sukcesorzy prawni Związku Sowieckiego uczynią gest wobec potomków polskich ofiar represji - tak jak niegdyś czynili to niemieccy kanclerze i prezydenci RFN, jako prawni sukcesorzy III Rzeszy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (141)