Niemcy. Były reporter "Spiegla" fałszował teksty. Relotius zabiera głos
W 2018 roku na jaw wyszło, że jeden z reporterów prestiżowego "Spiegla" przez lata fałszował swoje teksty. Teraz po raz pierwszy udzielił długiego wywiadu w tej sprawie.
To jedna z największych afer w historii niemieckiego dziennikarstwa. Dotyczy ona bowiem prestiżowego tygodnika "Der Spiegel", który szczycił się tym, jak dogłębnie redakcja sprawdza opublikowane teksty. Claas Relotius był jego obficie nagradzanym reporterem. W grudniu 2018 roku tygodnik sam opublikował tekst, w którym zdemaskował falsyfikacje swojego autora. Ten ostatni przyznał się, został zwolniony i obłożony środowiskową anatemą.
Teraz, dwa i pół roku później, Relotius w szwajcarskim magazynie "Reportagen" po raz pierwszy szczegółowo opowiedział o swoich sfałszowanych tekstach. Zapytany, ile z jego 120 artykułów spełniało dziennikarskie standardy, odpowiedział: "Po tym wszystkim, co dzisiaj o sobie wiem, prawdopodobnie bardzo niewiele". Według magazynu Relotius przez kilka miesięcy po zdemaskowaniu przebywał w szpitalu psychiatrycznym. Po zwolnieniu rozpoczął terapię ambulatoryjną.
Jak mówi Relotius, pisał "z niewzruszonym przekonaniem, że w narracyjnej formie reportażu nie miałoby znaczenia, czy wszystko odpowiada rzeczywistości 1:1, czy nie". Wyraził też skruchę: "Oczywiście wyłączyłem swoją odpowiedzialność, głównie wobec kolegów, ale także wobec prawdziwych ludzi, o których pisałem. Nigdy nie miałem złych zamiarów podczas pisania i nie chciałem nikogo skrzywdzić, pisząc niewłaściwą rzecz. Najbardziej żałuję, że to zrobiłem".
Zobacz też: Śląsk: Zatrzymano fałszerzy kart
Największy skandal od "Dzienników Hitlera"
Relotius pisał dla "Spiegla" teksty, które były błędne, a niektóre z nich zawierały wymyślone sceny, rozmowy i wydarzenia. Kiedy chociażby pisał reportaż o wpływie zmian klimatu na wyspach Kiribati, zamiast na wyspy miał polecieć do Los Angeles i napisać tekst na podstawie informacji dostępnych w internecie. Przez cały czas był wysoko cenionym i nagradzanym dziennikarzem.
Po wykryciu skandalu "Der Spiegel" wyciągnął konsekwencje personalne, zmienił również standardy redakcyjne. Także wiele innych niemieckich redakcji w konsekwencji zapowiedziało wzmocnioną kontrolę źródeł. Po odkryciu fałszerstw Relotiusa Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV) stwierdził, że to najprawdopodobniej największy niemiecki skandal medialny od publikacji sfałszowanych tzw. "Dzienników Hitlera" przez tygodnik "Stern" w 1983 roku.
Przeczytaj również: Afera Relotiusa. Pojawiły się nowe zarzuty
Źródło: Deutsche Welle