"Nieetyczny" Lis poniżył Kaczyńskiego? Znamy odpowiedź
Wywiad z szefem głównej partii opozycyjnej nie sprowadza się do rejestrowania wypowiedzi polityka, do czego wystarczyłby mikrofon, ale wymaga dociekania tego, czego indagowany nie mówi, lub nie chce powiedzieć - oświadczyła Rada Etyki Mediów. W ten sposób REM ustosunkowała się do skargi dotyczącej wywiadu Tomasza Lisa z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim na antenie TVP2.
12.10.2011 | aktual.: 12.10.2011 16:08
Skierowały ją do REM tuż przed wyborami parlamentarnymi dwie członkinie Rady Programowej TVP, rekomendowane do jej składu przez klub parlamentarny PiS: Barbara Bubula (dostała się do Sejmu z listy PiS) i Bożena Walewska. Oceniły, że Lis rozmawiając 3 października z prezesem PiS w swoim programie "Tomasz Lis na żywo", zachował się "niezgodnie z wszystkimi zasadami zawartymi w Karcie Etycznej Mediów".
W swoim piśmie do REM napisały, że Lis "nie pytał o rzeczy najważniejsze dla Polski, nie pytał o program partii, która ma szanse przejąć rządy w następnej kadencji" oraz "chciał jedynie zdenerwować, skompromitować, zmusić do tłumaczenia się i w efekcie poniżyć Jarosława Kaczyńskiego".
Autorki pisma uznały, że Lis zachował się niezgodnie z zasadą obiektywizmu, "ujawniając swoje poglądy polityczne i głęboką niechęć do poglądów gościa". Podkreśliły, że autor programu "zachował się niezgodnie z zasadami szacunku wobec zaproszonego gościa" i nie zadbał "o formę przekazu, przerywał często rozmówcy, nie dając skończyć rozpoczętej myśli", "zwrócił uwagę publiczności, że za często klaszcze", a po zakończeniu rozmowy nie odprowadził Jarosława Kaczyńskiego "nawet do drzwi studia, odwrócił się na pięcie i odszedł".
W odpowiedzi na skargę Bubuli i Walewskiej REM oświadczyła, że nie podziela ich oceny i nie znajduje podstaw dla zawartych w skardze zarzutów. Rada podkreśliła, że program Lisa ma charakter autorski, a gospodarz takiego programu decyduje o sposobie jego prowadzenia, a także o tym, jak dalece ujawni swoje poglądy polityczne.
"Jarosław Kaczyński godząc się na wywiad tuż przed wyborami, musiał być przygotowany na to, że dziennikarz zada mu w imieniu wyborców trudne pytania. Wywiad z szefem głównej partii opozycyjnej nie sprowadza się przecież do rejestrowania wypowiedzi polityka, do czego wystarczyłby mikrofon, ale wymaga też dociekania tego, czego indagowany nie mówi, lub nie chce powiedzieć. Granica, której dziennikarz nie może przekroczyć, to dobra osobiste interlokutora. Zdaniem REM nie zostały one naruszone" - brzmi oświadczenie Rady.
Rada Etyki Mediów wypowiada się w sprawach związanych z przestrzeganiem Karty Etycznej Mediów, przyjętej w 1995 r. przez członków Konferencji Mediów Polskich.
Przeczytaj też: Przez niego nie chcą płacić abonamentu RTV