Nie żyje ukraiński fotoreporter i dokumentalista Maksym Łewin. "Zginął na służbie"
Ukraińska policja odnalazła w pobliżu wsi Huta Meżyhirska ciało ukraińskiego fotoreportera i dokumentalisty Maksyma Łewina. Dziennikarz zaginął 13 marca.
13 marca Maksym Łewin miał pojechać prywatnym samochodem na linię frontu, a następnie pozostawić auto w pobliżu miejscowości Huta Meżyhirska. Tego dnia około godziny 11:30 nawiązano z nim ostatni kontakt. Potem jego telefon zamilkł. Fotoreporter zniknął. Później okazało się, że w rejonie, w którym miał pracować, wybuchły dość intensywne walki.
O zaginięciu Łewina poinformował na profilu na Facebooku jego kolega Markijan Łysejko. "W ciągu ostatnich dni próbowaliśmy za wszelką cenę odnaleźć Łewina. Czas jednak mija, a rezultatów nie ma" - przekazał Łysejko, cytowany przez Ukrinform.
Ciało Łewina znaleziono w piątek w pobliżu miejscowości, do której się udał. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że zabił go odłamek pocisku, który trafił w głowę. Później ukraińska prokuratur podała, że został zastrzelony.
41-letni Maksym Łewin - jak przypomina "Ukraińska Prawda" - od 15. roku życia marzył o byciu fotografem, w latach szkolnych należał do klubu fotograficznego. By zaspokoić marzenia ojca, ukończył studia, był inżynierem systemów komputerowych. Nie podjął jednak pracy w tym zawodzie. Zaczął realizować swoją pasję.
Maksym Łewin osierocił czwórkę dzieci
Współpracował m.in. z agencjami Reuters i Associated Press, a także BBC i turecką korporacją medialną TRT World. Przez 10 lat pracował w serwisie Left Bank, ostatnio związał się z ukraińską telewizją internetową Hromadske.
Łewin był współtwórcą projektu dziennikarskiego AFTERILOVAISK. To zbiór multimedialnych opowieści o Ukraińcach, którzy przeżyli lub zginęli w kotle pod Iłowajskiem, jednej z najbardziej krwawych bitew podczas wojny w Donbasie w 2014 roku.
Fotoreporter, wraz ze swoim kolegą Markijanem Łysenko, był jednym z dziennikarzy, którzy byli w Iłowajsku. W sierpniu 2014 roku opuścił miasto "korytarzem humanitarnym" ostrzelanym przez rosyjskie wojsko.
Maksym Łewin miał żonę i czwórkę dzieci.
- Zmarł na służbie. Rosjanie zabijają ukraińskich i zagranicznych dziennikarzy, ale nie będą mogli ukryć swoich zbrodni. Codziennie zbieramy i publikujemy fakty o morderstwach, torturach, grabieżach dokonywanych przez armię rosyjską na Ukrainie. I będziemy to robić, dopóki każdy rosyjski zbrodniarz wojenny nie zostanie ukarany. Teraz także ze względu na Maksa - mówi redaktor naczelna serwisu Hromadske Jewhenia Motorewska.
Czytaj też:
Źródło: pravda.com.ua, hromadske.ua