Nie żyje chłopiec zakażony śmiercionośną amebą
Zachary Reyna, 12-latek zakażony śmiercionośną amebą nie żyje. Chłopiec został zainfekowany śmiercionośnym pierwotniakiem, gdy bawił się w zanieczyszczonej wodzie.
25.08.2013 | aktual.: 25.08.2013 16:14
Na portalu społecznościowym, który informował o stanie dziecka napisano, że "dla Zaca bitwa się skończyła, ale wygrał wojnę". Godzinę później poinformowano, że chłopiec jest wciąż podłączony do respiratora, żeby jego organy mogły być przekazane do transplantacji. "Choć Zac odszedł, to uratuje życie wielu innych osób" - napisano.
Ameba Naegleria fowleri prześlizguje się przez nos w momencie np. płukania i bardzo szybko przegryza błony śluzowe, aby dostać się do komórek mózgowych.
W lipcu br. zabójczy pasożyt zaatakował 12-letnią Kali Hardig. Dziewczynka przez ponad miesiąc była w stanie krytycznym. Po podaniu eksperymentalnego leku lekarzom udało się opanować infekcję. Do zakażenia doszło najprawdopodobniej podczas zabawy w parku wodnym w Willow Springs w Little Rock w USA.
Do zakażenia może dojść w kontakcie z ciepłą stojącą wodą. Pierwsze objawy pojawiają się od jednego do siedmiu dni. Chorzy cierpią na bóle głowy, wymioty i gorączkę. Mogą pojawić się także drgawki, halucynacje i problemy z koncentracją.
Choroba zwykle doprowadza do śmierci w ciągu 72 godzin. Między 2001, a 2010 rokiem odnotowano 32 przypadki tej choroby. Do tej pory infekcję przeżyły jedynie trzy osoby.