Śmierć 8-letniego Kamilka. Ostrzelano jego dom
Polacy są wstrząśnięci śmiercią Kamilka. Ośmiolatek został skatowany przez swojego ojczyma. Teraz policja potwierdza, że ostrzelano dom, w którym mieszkało dziecko. To tam było maltretowane. Śledczy podjęli specjalne działania.
Przed weekendem "Fakt" poinformował o tym, że ostrzelano dom należący do wujostwa Kamilka. Stało się to we wtorek 9 maja - dzień po śmierci Kamilka. W tym miejscu maltretowano dziecko. W tej sprawie wujek i ciotka chłopca nic nie zrobili. Przedstawiono im zarzuty.
Asp. sztabowa Barbara Poznańska z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie potwierdziła, że do incydentu doszło w nocy. Mundurowi szukają sprawcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Kamilek zmarł w szpitalu. Ekspert o tym, co zawiodło
Ostrzelano dom wujostwa Kamilka
Z kolei "Gazeta Wyborcza" ustaliła, że dom został najprawdopodobniej ostrzelany z broni pneumatycznej. Strzały miały paść od strony ul. Kosynierskiej.
Gazeta zaznaczyła, że nikomu nic się nie stało. Jednak policja zadecydowała, aby objąć mieszkańców ochroną. Nie wiadomo, gdzie aktualnie przebywa wujostwo Kamilka.
Tragiczne wieści o śmierci Kamilka
Kamilek przed Wielkanocą trafił na katowicki OIOM po tym, jak został brutalnie pobity przez swojego ojczyma. Dziecko było nie tylko bite, ale także oblewane wrzątkiem i przypalane papierosami. Przez kilka dni nikt z bliskich nie wezwał do niego pogotowia.
Kamilek w niedzielę 7 maja przyjął ostatnie namaszczenie. W poniedziałek, po 35 dniach w szpitalu zmarł na skutek postępującej niewydolności wielonarządowej, do której doprowadziła poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi.
Lekarze oświadczyli, że Kamil otrzymał wszelką możliwą pomoc medyczną. "Korzystał z zaawansowanych metod leczenia, m.in. z respiratoterapii, dializoterapii oraz w wysokospecjalistycznej aparatury ECMO, zapewniającej wspomaganie krążenia i pozaustrojowe natlenianie krwi. Był pod ciągłą, niezwykle troskliwą opieką naszego personelu medycznego. To wszystko niestety nie wystarczyło, aby uratować chłopca" - poinformowano.
Przeczytaj też:
Źródło: "Fakt", "Gazeta Wyborcza"