Switłana Mandrycz: "Orichiw zapłacił straszliwą cenę za zatrzymanie Rosjan" © East News | Anatolii Stepanov

Nie został tu kamień na kamieniu. To najczęściej ostrzeliwane miasto Ukrainy

Orichiw w obwodzie zaporoskim od marca znajduje się w każdym raporcie miejscowości ostrzelanych przez Rosjan. Rekord padł 12 października. Tego dnia Rosjanie ostrzelali miasto 324 razy.

— Tu od jedenastu miesięcy jest front — mówi Switłana Mychajliwna Mandrycz, wicemer [wiceburmistrz] miasta. — Każdego dnia nadlatują samoloty i śmigłowce. Wybuchają rakiety S-300, no i te wszystkie "Grady", "Huragany" i "Tornada". Rannych zostało około stu osób, a zginęło - około 35. To dużo jak na tak małą miejscowość.

— Przed inwazją na pełną skalę Orichiw zamieszkiwało ponad 14 tys. ludzi, a teraz pozostało nas ze 2 tysiące W mieście było w sumie pięćdziesiąt sześć wieżowców, a teraz wszystkie są zniszczone lub uszkodzone. To samo z prywatnymi domami — opisuje Wirtualnej Polsce Mandrycz.

Żeby ze mną porozmawiać, Switłana jedzie do Zaporoża, bo w jej mieście zasięgu już dawno nie ma, tak jak nie ma żadnej komunikacji, ogrzewania czy prądu. Większość drogi do Zaporoża wiedzie blisko linii frontu i jest ciągle ostrzeliwana. Miejscowi śmieją się, choć śmiech to gorzki, by nie jechać tu drogim samochodem.

Niemniej Orichiw — obok Stepnohirska, Komyszuwachy i Hulajpola — to miasta, które trzymają dziś zaporoski front. Kosztem własnej infrastruktury.

"Musieliśmy zatrzymać Rosjan". Zrobili to z armią

Jeszcze rok temu w Orichiwie — jednym z historycznych miasteczek południa Ukrainy — było całkiem ładne stare miasto. W czasach Siczy Zaporoskiej przebiegała tu granica między Zaporożem a Tatarskim Stepem, przed budową kolei miasto znajdowało się na drodze do Krymu, na tzw. Murawskim Szlaku.

Dziś w mieście pozostało tyle samo mieszkańców, co w czasie wojen rosyjsko-tureckich z końca XVIII wieku — kiedy tu także przechodził front.

Orichiw położony jest także na jedynej drodze, przez którą można było wjechać na kontrolowane przez Ukrainę terytorium z Mariupola w czasie, gdy był oblężony.

Pierwsi uchodźcy pojawili się już 24 lutego, pierwszego dnia inwazji na pełną skalę.

— Zadzwonili do mnie w nocy i mówią: "Ludzie z Mariupola jadą do nas na motocyklu! Mychajliwno, trzeba pomóc!" — wspomina Mandrycz. — Był luty, a oni na motocyklu! Młoda rodzina z trzyletnim dzieckiem. Nie mieli nic, bo wskoczyli na ten motocykl, jak stali.

W tej jednej chwili Mandrycz zrozumiała, że zaraz nadciągną kolejni ludzie, że wśród uciekinierów będą dzieci i staruszkowie. Miasto, któremu dziś pomaga cała Ukraina, w lutym samo było miejscem pomocy.

— Stworzyliśmy miejsce, w którym mogliby się ogrzać, zjeść i skorzystać z pomocy medycznej. To była pierwsza rzecz, którą zrobiliśmy, już 25 lutego — mówi wicemer.

Do Orichiwa szybko zbliżał się front. Walki toczyły się pod Melitopolem, Rosjanie zajęli Chersoń.

— Wieś Nesterianka, położona najbliżej naszego miasta, była zajęta już 2 marca, Kopani — 3 marca, a Myrne — 4. Wtedy Rosjanie podeszli do samego miasta, a w niektórych miejscach byli już w jego granicach. Słyszeliśmy strzały z automatów i karabinów maszynowych — wylicza Mandrycz.

Później udało się odepchnąć front dalej i teraz do najbliższej okupowanej wioski, w której stacjonują Rosjanie, jest 11 kilometrów.

— Kiedy zrozumieliśmy, jak szybko zbliża się do nas front, robiliśmy wszystko, aby pomóc naszej armii. Ludzie budowali barykady drogowe, przynosili worki, robili metalowe przeciwpancerne "jeże", kopali okopy. Musieliśmy zatrzymać okupantów. I zatrzymaliśmy ich razem z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, z naszymi mieszkańcami. Przez ten czas bardzo się do siebie zbliżyliśmy — wspomina .

Wioski Kopani, Nesterianka i Myrne — nazwa ostatniej tłumaczy się jak "Pokojowe" — to przedmieścia Orichowa i część jego gminy.

— W tych wsiach Rosjanie długo nie pozwalali ludziom wychodzić z domów, nie wspominając już o wyjeździe. Trzymali ich tam jako żywe tarcze. Niektórym udało się wyjechać dopiero we wrześniu lub październiku, teraz w tych trzech wsiach jest jeszcze około 400 osób — mówi Mandrycz.

"Marzymy, że po zwycięstwie zbudujemy tu Szwajcarię"

Dziś w Orichiwie nikt nie mieszka w swoim dawnym pokoju — mieszkańcy urządzili się w piwnicach. Jeśli na podwórku suszy się pranie, to znak, że ktoś tu pozostał. Spotkać na ulicy człowieka to rzadkość, zwykle to jakiś nowy uciekinier z terenów okupowanych lub ktoś, kto przyszedł do miasta po wodę i żywność.

— Piwnice były przystosowane do przechowywania ziemniaków lub słoików, a nie do tego, żeby mieszkali w nich ludzie. Jest w nich wilgotno, nie ma światła, nie ma możliwości ogrzewania. Jest bardzo zimno, ale ludzie śpią. Ja też śpię w piwnicy. Są ludzie, których domy są zniszczone: przyleciało, wybuch i nie ma nic.

Jak mówi Mandrycz, w Orichiwie ostrzał nie ustaje ani w dzień ani w nocy. Kilka miesięcy wcześniej zdarzały się przerwy trwające dwie lub trzy godziny, ale teraz może być po 12-13 godzin ostrzału.

— Nie wychodzimy z piwnic, bo po prostu nie da się wyjść. Dziennie leci po kilkaset pocisków. A to tylko te, które udaje nam się policzyć, słyszymy, jak siedzimy w piwnicy. Lecą z różnych kierunków i w różnych kierunkach. Nie ma czegoś takiego, że bombardują tylko jedną część miasta, a potem drugą — opisuje wicemer.

Dziś w mieście nie ma pomocy medycznej, nie przyjeżdża także karetka. Najbliższy szpital znajduje się we wsi Tawrijskie kilkanaście kilometrów na północ od miasta, a jeśli zdarzy się poważniejszy przypadek, trzeba jechać do Zaporoża.

— Do szpitala wozimy sami, w mieście pozostały służby komunalne i policja. Służby komunalne wywożą śmieci, dostarczają wodę i drewno opałowe. Działa Centrum Pomocy Humanitarnej, który stara się rozdawać ludziom żywność, ciepłą odzież, piece i drewno opałowe. Pomagają głównie wolontariusze— mówi Mandrycz.

Zapytana, jak można pomoc miastu, odpowiada:

— Potrzebujemy generatorów prądotwórczych, bo od kilku miesięcy w ogóle nie mamy światła. Potrzebujemy ciepłej pościeli, koców, poduszek, materacy, ubrań, ponieważ ludzie mieszkają głównie w piwnicach. A także potrzebne są latarki zasilane energią słoneczną — wylicza.

— Wiele osób ewakuowano do Zaporoża. Jeżdżę tam i rozmawiam z nimi, wszyscy chcą wracać. Każdy chce się odbudować. Jesteśmy Ukraińcami, nie możemy nie wrócić do naszych domów. Kiedy rozmawiamy, marzymy, że po tym, jak wygramy, zbudujemy małą Szwajcarię w naszej gminie. Wszyscy wierzymy w zwycięstwo, mamy nadzieję na powrót! — wicemer nie traci optymizmu.

Dziś dwie wielkie bazy Rosjan znajdują się w pobliżu Orichiwa. Rosjanie zainstalowali się w miastach Połohy i Tokmak. Codziennie sprowadzają tam sprzęt i powiększają personel. Ukraińcy regularnie starają się niszczyć te bazy.

Wszyscy i po jednej, i po drugiej stronie frontu czekają na wielką ukraińską kontrofensywę na południe w kierunku Morza Azowskiego. Tyle że Rosjanie czekają na nią ze strachem, a Ukraińcy — z nadzieją. Niewykluczone, że uderzenie zacznie się w Orichiwie.

***

W Centrum Pomocy Humanitarnej mieszka suczka, którą kojarzą niemal wszyscy z tych, którzy pozostali w mieście. Wabi się Peremoha, czyli zwycięstwo. Właśnie się oszczeniła. Mieszkańcy, którzy zgłaszają się do Centrum, wierzą, że zwycięstwo będzie niedługo w każdym ich domu.

Igor Isajew dla Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Śledztwo w sprawie nieprawidłowości wyborczych w Kobyłce. Zarzuty dla członków komisji
Śledztwo w sprawie nieprawidłowości wyborczych w Kobyłce. Zarzuty dla członków komisji
Zamknięcie granicy z Białorusią. Kierwiński zapowiada rozporządzenie
Zamknięcie granicy z Białorusią. Kierwiński zapowiada rozporządzenie
Rządowy projekt ws. pomocy dla Ukraińców. "Odpowiedź na niemądre weto"
Rządowy projekt ws. pomocy dla Ukraińców. "Odpowiedź na niemądre weto"
Sześć lat kolonii karnej. Rosyjski aktywista skazany za prawdę o Buczy
Sześć lat kolonii karnej. Rosyjski aktywista skazany za prawdę o Buczy
Wypadek z udziałem radiowozu. Policjant był zakleszczony w pojeździe
Wypadek z udziałem radiowozu. Policjant był zakleszczony w pojeździe
Atak nożownika w Szczecinku. Ranny 42-latek
Atak nożownika w Szczecinku. Ranny 42-latek
Nowy mural Banksy'ego w Londynie. Dzieło szybko ukryto
Nowy mural Banksy'ego w Londynie. Dzieło szybko ukryto
Seria eksplozji w stolicy Kataru. Izrael atakuje Hamas
Seria eksplozji w stolicy Kataru. Izrael atakuje Hamas
Katmandu w ogniu. Premier ucieka helikopterem. Płonie parlament
Katmandu w ogniu. Premier ucieka helikopterem. Płonie parlament
Ulewy przejdą przez Polskę. Do tego grad i burze
Ulewy przejdą przez Polskę. Do tego grad i burze
Papierosy z Białorusi na balonach. SG zatrzymała 7 osób
Papierosy z Białorusi na balonach. SG zatrzymała 7 osób
Pędził 231 km/h na S52. Policja nie miała litości
Pędził 231 km/h na S52. Policja nie miała litości