Nie zauważyła wsiadającego pasażera. Mężczyzna zginął na torach
Błąd motorniczej zakończył się tragedią na torach w Bydgoszczy. 46-latek nie zdążył wsiąść do tramwaju i zginął ciągnięty po torach. Śledczy skończyli badać sprawę i chcą, aby kierująca tramwajem kobieta stanęła przed sądem.
Do tragedii doszło w maju ubiegłego roku na ul. Andersa w Bydgoszczy. 46-latek tuż przed godziną 6 rano czekał na swój tramwaj na przystanku "Łoskoń". Kiedy mężczyzna próbował wsiąść do pojazdu, nie trafił na stopień wagonu.
W tym samym momencie ubranie mężczyzny zahaczyło się o element tramwaju, który ruszył i pociągnął pozostającego na zewnątrz pasażera.
Mężczyzna znalazł się pod kołami i był ciągnięty po torach. Dramatyczne sceny zauważył dopiero kierowca innego tramwaju, który wszczął alarm. Motornicza natychmiast zatrzymała pojazd i zaczęła akcję ratunkową, niestety obrażenia mężczyzny okazały się śmiertelne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motornicza stanie przed sądem?
Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ zakończyła śledztwo i oskarża motorniczą o nieumyślne spowodowanie wypadku. Prokurator Adam Lis przekazał "Gazecie Pomorskiej", że błąd kobiety polegał na tym, że "nie obserwowała wystarczająco dokładnie, co dzieje się na przystanku w momencie, kiedy skład ruszał ze stacji".
Śledczy odtworzyli przebieg zdarzenia nie tylko na podstawie relacji świadków, ale też bazując na opinii biegłego, który zrekonstruował wypadek.
Sprawą zajmie się sąd rejonowy. Motorniczej za zarzucane czyny grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Źródło: "Fakt"