"Nie zakochał się w SLD, to był tylko flirt"
Działacz Kampanii przeciw Homofobii Robert Biedroń zrezygnował ze startu w wyborach parlamentarnych z list SLD. W ocenie wiceszefa klubu Sojuszu Marka Wikińskiego, Biedroń popełnił "kardynalny błąd", gdyż zabrakło mu "patriotycznej, propaństwowej postawy". Wikiński mówił, że osobiście był przekonany, że Biedroń "zakochał się we współpracy z SLD aż do grobowej deski, a tu się okazało, że to był taki tylko flirt".
10.08.2011 | aktual.: 13.09.2011 12:05
Biedroń napisał w oświadczeniu, że jego decyzja o niekandydowaniu z list wyborczych Sojuszu Lewicy Demokratycznej została "podyktowana sposobem i wynikiem układania list wyborczych przez to ugrupowanie". Biedroń podkreślił, że SLD zaproponowało mu startowanie "z dalszych miejsc na liście, w nieznanych mu okręgach wyborczych".
Zaznaczył, że nie może zgodzić się na taki styl uprawiania polityki. "Środowiska zajmujące się prawami człowieka, wolnościowe i mniejszościowe od wielu lat szukają wsparcia politycznego, które poprawi nasz los. Od wielu lat SLD nie zrobił w praktyce nic, aby tę sytuację zmienić. Wykorzystywanie problematyki równouprawnienia kobiet, aborcji, związków partnerskich czy mowy nienawiści przed wyborami znów okazało się tylko zagrywką wyborczą SLD" - oświadczył Biedroń.
Wcześniej z kandydowania z list Sojuszu - także z powodu dalszego miejsca na liście SLD - zrezygnowała szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka.
Wikiński pytany o decyzję Biedronia ocenił, że jest ona zła, gdyż nie można tak "niepoważnie" traktować służby publicznej, "targując się" o miejsca na liście wyborczej. Polityk Sojuszu odpowiadając na liczne pytania o decyzję Biedronia powiedział: - Jestem tak taktowny wobec pana Roberta Biedronia, że aż się obawiam, żebym nie stał się obiektem adoracji z jego strony.
Wikiński mówił też na konferencji prasowej, że osobiście był przekonany, że Biedroń "zakochał się we współpracy z SLD aż do grobowej deski, a tu się okazało, że to był taki tylko flirt".
- Wierzę głęboko, że środowisko (Biedronia) udzieli poparcia SLD - zaznaczył poseł Sojuszu. Jak dodał, rozmawiał "z kilkoma znajomymi pana Biedronia" i - jak mówił polityk Sojuszu - są oni "niepocieszeni jego decyzją" o niekandydowaniu. Zdaniem Wikińskiego, Biedroń zmarnował szansę, jaką dał mu SLD, bycia pierwszym polskim parlamentarzystą, który oficjalnie obnosiłby się ze swoimi poglądami "w obszarze obyczajowym".
- Robert Biedroń na pewno startując na każdej pozycji uzyskałby mandat poselski i wydaje mi się, że zabrakło patriotycznej, propaństwowej postawy w jego decyzji - ocenił Wikiński.
Według posła, takie "amatorskie zachowanie" Biedronia może wynikać z zarzutów stawianych wobec niego. Nie chciał mówić jednak o szczegółach, gdyż - jak zaznaczył - jest dżentelmenem. Dopytywany jakie to są zarzuty zaznaczył: - Myślę, że Robert Biedroń ma na tyle odwagi, żeby powiedzieć publicznie całą prawdę o swoich decyzjach.
Odnosząc się do sprawy Biedronia i Nowickiej, prof. Jacek Raciborski z Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił, że konsekwencją obowiązującej w Polsce ordynacji wyborczej "jest konkurowanie nie tylko z innymi partiami, ale również w obrębie list".
Raciborski zwrócił uwagę, że w Polsce "ukształtowały się pewne nawyki wyborców, by wskazywać szczególnie często na pierwszego kandydata na liście". W ocenie eksperta, "siła tego efektu" jest jednak trochę przeceniana. Jak mówił, popularni kandydaci nawet z dalszych miejsc zdobywają mandaty, również w przypadku partii, które mają poparcie na takim poziomie, jak SLD.
- Osoby popularne o dużym tzw. kapitale wyborczym mogą uzyskać mandat z dalszego miejsca. W tej konkretnej sprawie zaskakuje mnie taka niewiara we własne siły, w szczególności u Wandy Nowickiej - powiedział ekspert.
Jak zaznaczył, Nowicka to znana postać, z dorobkiem w walce o prawa kobiet. - W przypadku Roberta Biedronia, wydaje mi się, że jego oczekiwania mogły być uznane za nazbyt daleko idące, a ta krytyka (pod adresem SLD) świadczy o zupełnym braku wiary we własne możliwości i w znaczenie tych postulatów, które on podnosi - powiedział Raciborski.
Jak zwrócił uwagę, w wyborach nie chodzi tylko o zdobycie mandatu. - Chodzi również o pokazanie obecności różnych środowisk, w tym mniejszości seksualnych, w wymiarze publicznym - zaznaczył.
Rezygnacja Biedronia - w opinii Raciborskiego - "to nie jest istotna strata dla SLD". - Strata Nowickiej jest poważniejsza, bo to jest strata osoby programowo od dawna stojącej na wyraźnie lewicowych pozycjach - powiedział. W ocenie Raciborskiego, Nowicka jest ważna dla tożsamości SLD.
Jeśli chodzi o rezygnację Biedronia to - jak mówił - jest ona niewygodna dla Sojuszu, ponieważ ugrupowanie to uczyniło jednym ze swoich istotniejszych haseł walkę o prawa mniejszości seksualnych.
Raciborski zwrócił też uwagę, że wyborcy Sojuszu - gdy idzie o wymiar obyczajowy - nie różnią się istotnie od wyborców innych partii, w szczególności PO. Według niego, SLD "ponosi pewne ryzyko tak mocno stawiając sprawę mniejszości seksualnych". - Zarazem (SLD) coś w tej sprawie zrobiło, zwłaszcza udany projekt ustawy o związkach partnerskich. Dlatego zaskakuje tak mocna krytyka tej partii ze strony Biedronia - ocenił ekspert.