"Nie wiedziałam". Przyłapali kierowcę Emilewicz
Kierowca wiceminister Jadwigi Emilewicz został przyłapany na tym, jak przez godzinę - w oczekiwaniu na jej powrót - stał z włączonym silnikiem rządowej limuzyny. - Więcej wyobraźni i więcej kultury. Warto też pomyśleć o innych - mówi insp. Marek Konkolewski, specjalista do spraw ruchu drogowego.
Wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jadwigę Emilewicz była w poniedziałek w Poznaniu, gdzie przekazywała 210 mln zł na budowę Zintegrowanego Szpitala Klinicznego. Na miejscu był także Szymon Szynkowski vel Sęk, minister ds. Unii Europejskiej.
"Fakt" przyłapał kierowcę Emilewicz, na tym, że podczas godzinnego oczekiwania na polityczkę, nie wyłączył silnika rządowej limuzyny. "Kierowca siedział sobie wygodnie w klimatyzowanym aucie, czasem je opuszczał, ale silnika i tak nie gasił" - pisze gazeta.
Dziennik zwrócił się o komentarz w tej sprawie do inspektora Marka Konkolewskiego, specjalisty do spraw ruchu drogowego. - Nie myślał o tym, że włączony silnik emitował szkodliwe spaliny? Więcej wyobraźni i więcej kultury. I warto też pomyśleć o innych. Poza tym, my wszyscy płacimy za to paliwo. Nie dość, że nas truje, to jeszcze zużywa paliwo, na które płacą wszyscy podatnicy - stwierdził specjalista do spraw ruchu drogowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Emilewicz reaguje. "Porozmawiam z panem kierowcą"
"Fakt" zwrócił się także o komentarz do wiceminister Emilewicz. - Nie wiedziałam, że taka sytuacja miała miejsce - stwierdziła.
- Dziękujemy za państwa troskę o ochronę środowiska oraz efektywne wykorzystywanie środków publicznych. Doceniam, że zwrócili państwo uwagę na sytuację związaną z pracą naszego kierowcy. Odpowiedzialność za środowisko dotyczy nas wszystkich. Rozmawiałam z panem kierowcą i otrzymałam zapewnienie, że taka sytuacja się nie powtórzy - podkreśliła wiceminister.
Źródło: "Fakt"