Polska"Nie wiadomo, czy kontrolerzy w Smoleńsku byli trzeźwi"

"Nie wiadomo, czy kontrolerzy w Smoleńsku byli trzeźwi"

Teoria o wyłącznej winie pilotów jest zdecydowanie przedwczesna. Są wersje, które zakładają odpowiedzialność także strony rosyjskiej, czyli rosyjskiej kontroli lotów. W zeznaniach obu kontrolerów są zastanawiające sprzeczności. Nie jest też jasne, czy kontrolerzy byli trzeźwi, ponieważ nie ma informacji czy po katastrofie przeszli testy na obecność alkoholu - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" pełnomocnik rodzin ofiar Rafał Rogalski.

"Nie wiadomo, czy kontrolerzy w Smoleńsku byli trzeźwi"
Źródło zdjęć: © AP | Mikhail Metzel

"Rzeczpospolita": Jest pan jedną z niewielu osób, które znają materiał dowodowy zgromadzony przez polską prokuraturę w sprawie tragedii smoleńskiej. Czy podziela pan opinię o tym, że za katastrofę byli odpowiedzialni polscy piloci?

Rafał Rogalski, pełnomocnik rodzin ofiar, m.in. rodziny Kaczyńskich:Teoria o wyłącznej winie pilotów jest zdecydowanie przedwczesna. Z uwagi na rozwojowy charakter śledztwa być może powstanie nawet konieczność wykluczenia winy pilotów. To będzie zależało od wyników ostatecznych ustaleń. Aktualnie w aktach znajdują się już materiały, które wskazują na co najmniej współwinę innego podmiotu.

Jakiego?

- Są wersje, które zakładają odpowiedzialność strony polskiej, ale są i takie, które zakładają odpowiedzialność strony rosyjskiej. W tym drugim przypadku chodzi o odpowiedzialność rosyjskiej kontroli lotów. W śledztwie prowadzonym przez polską prokuraturę żadna z tych wersji nie została wykluczona kategorycznie, a wszelkie przeciwne twierdzenia nie mają oparcia w materiale dowodowym.

Co wynika z zeznań rosyjskich kontrolerów, które ujawniła TVP?

- Wynika z nich, że teza Edmunda Klicha (polskiego przedstawiciela przy Międzypaństwowej Komisji Lotniczej) o wyłącznej odpowiedzialności polskich pilotów jest nieuprawniona i że rosyjscy kontrolerzy wprowadzali ich w błąd co do ścieżki lotu. Dopiero w ostatnich sekundach lotu pojawiły się komendy, które miały ten błąd naprawić. Porównując ścieżkę schodzenia samolotu z komendami wydawanymi przez Rosjan, nietrudno dojść do wniosku, że komendy były niewłaściwe. W zeznaniach obu kontrolerów są też zastanawiające sprzeczności. Nie wiemy dokładnie, jaką rolę w całej procedurze odgrywał kontroler, a jaką jego pomocnik. Nie wiem też, co podczas lądowania Tu-154 w wieży robiła trzecia osoba zidentyfikowana z imienia i nazwiska. Wersji powodów jej obecności i zadań można stworzyć wiele.

Pojawiły się też wątpliwości co do badań lekarskich, jakie kontrolerzy mieli przejść tuż przed katastrofą.

- Tak. Nie jest jasne, w jakim byli stanie. Protokół w tym miejscu był poprawiany. Z pierwszej wersji wynikało, że kontrolerzy przeszli w tym dniu badania lekarskie. Z poprawionej - że badania się nie odbyły. To może rodzić podejrzenia, że ktoś chce ukryć, iż kontrolerzy byli niedysponowani. Nie dysponujemy na teraz jakimkolwiek materiałem dowodowym wykluczającym wątpliwości co do stanu dyspozycji kontrolerów.

Niedysponowani, czyli nietrzeźwi?

- Nie mogę tego wykluczyć, zwłaszcza że nie mamy też informacji, czy po katastrofie przeszli testy na obecność alkoholu. Podkreślam jednak, że to hipoteza. Ale zastanawiające jest to, że - jak wynika ze stenogramu - wprowadzali pilotów w błąd i wydawali komendy z opóźnieniem.

Co wiemy dziś na temat wyników sekcji zwłok ofiar?

- Niewiele. Właściwie to nie wiadomo, czy sekcje zostały w ogóle wykonane. Do Moskwy wysłano trzy grupy patomorfologów, kryminalistyków i biologów, którzy chcieli brać udział w sekcjach zwłok. Kiedy jednak dotarli na miejsce, Rosjanie oświadczyli, że sekcje zostały już wykonane.

Media przecież donosiły o tym, że w sekcjach brała udział minister zdrowia Ewa Kopacz, która ma doświadczenie w medycynie sądowej.

- To przekłamanie. Pani minister pomagała w identyfikacji. Z całą odpowiedzialnością mówię - nie ma żadnych informacji, by w którejkolwiek sekcji zwłok brał udział jakiś polski patomorfolog. Bulwersuje mnie też sposób traktowania szczątków ofiar. Nie wszystkie ciała, które zachowały się w stosunkowo dobrym stanie, zostały ubrane przed włożeniem do trumien. Wiem o kilku takich przypadkach udokumentowanych fotograficznie. Ubierano tylko ofiary, których rodziny na czas dostarczyły odzież. Ponosi za to odpowiedzialność również strona polska.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (668)