"Nie utrudniano śledztwa ws. zmarłych policjantów"
Prokuratura nie stwierdziła prób utrudniania
śledztwa w sprawie dwojga policjantów, którzy zginęli w wypadku,
gdy wracali po odwiezieniu urzędnika MSWiA do domu - powiedział
prokurator krajowy Marek Staszak, odpowiadając na
poselskie pytanie.
Anita Błochowiak i Wacław Martyniuk (LiD) pytali, czy przesłuchano członków ówczesnego kierownictwa MSWiA. Staszak poinformował, że nie było takiego przesłuchania, ponieważ prowadzący sprawę prokurator nie stwierdził, by urzędnicy usiłowali wpływać na śledztwo i je utrudniać.
Błochowiak, powołując się na media, pytała także, czy na rodziny zmarłych policjantów wywierano naciski i podsłuchiwano je. Prokurator krajowy odpowiedział, że nie ma takich informacji. Zastrzegł, że gdyby zostały ujawnione okoliczności wskazujące na utrudnianie śledztwa w sprawie śmierci policjantów, mogłyby stać się przedmiotem odrębnego postępowania karnego.
W sprawie dwojga funkcjonariuszy są oskarżeni były urzędnik MSWiA Tomasz S. i były szef komisariatu kolejowego w Warszawie Waldemar P. W grudniu 2006 Tomasz S. nie zdążywszy na wieczorny pociąg do Siedlec, poprosił policjantów z komisariatu, gdzie wcześniej służył, by odwieźli go do domu. Waldemarowi P. zarzucono wydanie takiego - niezgodnego z procedurami - polecenia, a Tomaszowi S. nakłanianie do wydania takiej dyspozycji.
W grudniu ubiegłego roku sąd w Warszawie oddalił wniosek obrońców o umorzenie sprawy, co oznacza, że niebawem ruszy proces. Obu oskarżonym grozi do 3 lat więzienia.
Sierżant Justyna Zawadka i młodszy aspirant Tomasz Twardo z komisariatu na Dworcu Centralnym zginęli 2 grudnia 2006 r., wracając z Siedlec do Warszawy, po odwiezieniu Tomasza S. Nieoznakowany radiowóz, prawdopodobnie w wyniku poślizgu, wpadł do rozlewiska.
Zaginionych funkcjonariuszy poszukiwano w całym kraju ponad trzy doby. Ówczesny wicepremier i minister SWiA Ludwik Dorn wyznaczył nagrodę dla osób, dzięki którym Zawadkę i Twardo udałoby się odnaleźć. Po wypadku Tomasz S., którego do MSWiA oddelegowano z policji, podał się do dymisji. Tomasza S. zwolniono z policji; odwołał się od tej decyzji.