Nie tylko uchodźcy z Syrii są wyzwaniem. Czad, jedno z najbiedniejszych państw świata, gości u siebie ponad 300 tys. uchodźców
• W 13-milionowym Czadzie jest ponad 300 tys. uchodźców
• Uchodźcy przybywają z RŚA i Nigerii
• Jedno z najbiedniejszych państw świata nie radzi sobie z przybyszami
• Ok. 4 mln Czadyjczyków będzie potrzebowało w tym roku pomocy humanitarnej
• W rejonie jeziora Czad ponad 60 proc. dzieci nie chodzi do szkół
• Klasy w podstawówkach liczą po 75 uczniów
• Wskaźnik analfabetyzmu wśród dorosłych sięga 96 proc.
25.03.2016 | aktual.: 25.03.2016 11:22
Gdyby kryzys uchodźczy, z jakim zmaga się dziś świat, dotyczył wyłącznie Syrii, byłby on już wystarczająco dużym i poruszającym problemem. Smutną prawdą jest jednak to, że kryzys syryjski jest jedynie czubkiem - ogromnej - i rozrastającej się - góry lodowej. Wiele innych podobnych sytuacji, z jakimi mamy do czynienia na całym świecie, nigdy nie stało się tematem na czołówki międzynarodowej prasy. Aż 86 proc. uciekinierów na świecie mieszka bowiem w krajach rozwijających się, z których większość nie przyciąga zbyt wielkiej uwagi mediów.
Jednym z takich państw jest Czad. Ten kraj liczący ok. 13 milionów mieszkańców leży w samym środku strefy konfliktu, niestabilności i rozruchów regionalnych. Na skutek tego liczba przebywających tam uchodźców przekracza 327 tysięcy. Ludzie ci uciekli przed przemocą z sudańskiego regionu Darfur do wschodniej części Czadu, niszczycielską wojną domową w Republice Środkowoafrykańskiej na jego południe oraz nasilającym się terrorem Boko Haram w Nigerii i krajach sąsiadujących na zachód Czadu.
Jako jedno z najbiedniejszych państw świata Czad ledwo radzi sobie z zapewnieniem podstawowych potrzeb własnym obywatelom, a teraz musi jeszcze zmagać się z napływem znękanych przybyszów spoza jego terytorium. Co gorsza, kraj ten leży w regionie sahelu, który w ciągu ostatnich kilku lat cierpiał z powodu skrajnego głodu, zaś spadające ceny ropy naftowej znacznie osłabiły perspektywy ekonomiczne regionu.
Większość uchodźców, niezależnie skąd pochodzą, staje wobec podobnych problemów takich jak głód, odwodnienie, brak przyzwoitego schronienia, podatność na choroby, ciągłe zagrożenie ze strony bojowników i grup terrorystycznych, głęboki uraz emocjonalny z powodu poniesionych strat, niepokój o przyszłość.
Nie mniej ważne jest ryzyko, że ich dzieci mogłyby nie otrzymać niezbędnego wykształcenia, na które w pełni zasługują - i co obiecuje im Powszechna deklaracja praw człowieka. Konflikty i kryzysy to w istocie jedna z najpoważniejszych i najszybciej rozrastających się barier edukacyjnych dla dzieci z całego świata.
Kryzysy humanitarne i przedłużające się sytuacje kryzysowe poważnie zaburzyły w 2015 roku proces edukacji ponad 80 milionów dzieci i młodzieży w 35 krajach. Liczba ta odpowiada populacji Niemiec. Niemożność zapewnienia tym dzieciom podstawowych świadczeń nie tylko pozbawia je dzieciństwa, ale też niweczy ich przyszłość.
Około 4 milionów mieszkańców Czadu - co stanowi mniej więcej jedną trzecią populacji tego kraju - będzie potrzebować w 2016 roku pomocy humanitarnej. W rejonie jeziora Czad, gdzie dociera najnowsza fala nowych przybyszów, ponad 60 proc. dzieci nie chodzi do szkoły. Klasy w podstawówkach liczą tam średnio 75 uczniów, a wskaźnik analfabetyzmu wśród dorosłych sięga 96 proc. - to szokujące statystyki, których nie powinien akceptować żaden kraj.
To dlatego Global Partnership for Education (Globalne Partnerstwo na rzecz Edukacji) przyznało ostatnio Czadowi w trybie pilnym dotacje edukacyjne na kwotę około 7 milionów dolarów na potrzeby zarówno dzieci uchodźczych, jak i lokalnych. Pieniądze te zostaną przeznaczone na budowę sal lekcyjnych, szkolenia dla setek nauczycieli, dostawę tysięcy podręczników szkolnych oraz innych niezbędnych środków. Posłużą też do zakupu leków przeciwpasożytniczych dla dzieci oraz suplementów diety zawierających mikroelementy, a także wody, żywności, środków higienicznych oraz zapewnienia specjalistycznej opieki niezbędnej do prawidłowego rozwoju dzieci, w okresie gdy ich życie narażone jest na szczególne niebezpieczeństwo.
Zbyt często pomoc humanitarna przeznaczona na działania edukacyjne spychana jest na najdalsze miejsca na liście priorytetów - z czym wiążą się mocno okrojone fundusze. Za ważniejszą uważa się na przykład podstawową opiekę zdrowotną, akcje dożywiania czy działania mające na celu zapewnienie schronienia. Na edukację przeznacza się około 2 proc. środków z puli pomocowej.
Świat musi zatem stworzyć specjalną platformę i mechanizmy finansowania, dzięki którym możliwe będzie pozyskiwanie nowych środków umożliwiających zapewnienie rozwoju edukacyjnego dzieciom żyjącym w warunkach ostrych konfliktów i przedłużającego się kryzysu. Członkowie Global Partnership for Education mają świadomość, że przy obecnym poziomie finansowania mogą zapewnić jedynie działania w obecnym zakresie. Niezbędne są zatem większe fundusze i nowe formy koordynacji pomocy.
W tej sytuacji tym bardziej budujące jest to, że światowi przywódcy połączyli siły i zaangażowali się w tworzenie takiej właśnie platformy, która ma zostać uruchomiona w maju podczas Światowego Szczytu Humanitarnego w Turcji. To dla mnie zaszczyt, że mogłam uczestniczyć w tym procesie. Gordon Brown, specjalny wysłannik ONZ ds. globalnej edukacji, odgrywał i odgrywa w nim ważną rolę przywódczą.
Julia Gillard - była premier Australii, przewodnicząca Global Partnership for Education.