Nie słuchajmy Eriki Steinbach - Komentarz Internauty
Może gdybym urodził się w innym mieście niż Wrocław i nie
wychował się w poniemieckiej kamienicy, ta sprawa zupełnie by
mnie nie poruszyla. Ale "Breslau", jak cały Dolny Śląsk,
Opolszczyzna, Pomorze oraz Warmia i Mazury,
to jedno z centrów awantury o wypędzenia Niemców po II wojnie światowej.
30.03.2004 | aktual.: 30.03.2004 20:46
Wszystkiemu winna jest Erika Steinbach, która w 2000 roku została rzeczniczką niemieckiego Związku Wypędzonych i ostro zaczęła domagać się odszkodowań za wygnanie z Czechosłowacji Niemców sudeckich na mocy Dekretów Benesza z 1945 roku lub powrotu byłych właścicieli do swych majątków na terenie dzisiejszych Czech.
Pikanterii sprawie dodał Guenter Verheugen wypowiedzią, iż dekrety nie mają mocy prawnej. Czesi - słusznie zresztą - wypięli się na UE, Verheugena i Erikę Steinbach, a ta z kolei uczepiła się Polski.
Rozpoczęła agresywną kampanię w obronie własności, do której prawa roszczą sobie Niemcy zamieszkujący do 1945 r. tereny III Rzeszy, a należące obecnie do Polski. Problem niebagatelny, ponieważ według niektórych rejestrów żyje ich jeszcze około 15 tys. Absurd leży w zapisie w niemieckiej konstytucji, która nie uznaje granic na Odrze i Nysie. Tak więc według niemieckiego prawa Wrocław to dalej Breslau, Szczecin to Stettin, itd., a Niemcy powinni dalej tam być. Natomiast Polacy mogli by sobie tam pomieszkiwać jako "gastarbeiterzy" lub złożyć papiery na "volksdeutschów."
Teoretycznie sprawa dla nas jest wygrana, ze względu na postanowienia powojennej konferencji poczdamskiej. W praktyce jednak nie za bardzo bym liczył na przychylność Unii Europejskiej, która bardziej będzie faworyzować Niemców i "ich pozostawiony na wschodzie majątek" niż "niezdyscyplinowanych Polaków", którzy jako nowi obywatele Unii powinni się z Niemcami pojednać. Czy pojednanie ma odbyć się kosztem 1/3 Polski?
Owszem - tym razem nie będzie przełamywania szlabanów przez wojska Wehrmachtu, jak miało to miejsce 1 września 1939 r., bo Niemcy mogą do unijnej Polski wjechać mercedesem, a nie czołgiem. Ale jeśli jeszcze raz usłyszę, że któryś z nich zechciałby odzyskać prawo własności do którejś z kamienic na ulicy, na której się wychowałem, stanę w pierwszym szeregu w antyniemieckiej demonstracji, powiewajac biało-czerwoną i żądając wyzwolenia wszystkich Słowian spod niemieckiego jarzma - w tym Serbołużyczan - oraz przywrócenia granic Państwa Wielkomorawskiego.
I tak jak Czesi, nie będę słuchał tego, co Erika Steinbach jeszcze wymyśli.