Nie mają chleba, ani wody. "Jesteśmy odcięci"
U nas nie ma zasięgu, nie ma prądu, nie ma nic. Chwilowo jesteśmy całkowicie odcięci - mówi WP pani Natalia z Bolesławowa w powiecie kłodzkim. Z kobietą udało nam się porozmawiać, bo wydostała się z Polski i ruszyła po zakupy do Czech. W Polsce sklepy nie działają, a niektórym ludziom w okolicy, brakuje nawet chleba i wody.
- Część naszej miejscowości jest podtopiona, jest most zerwany, drogi są pozrywane, ale u nas nie jest jeszcze tak źle, jak w Stroniu Śląskim - mówi WP pani Natalia z Bolesławowa w powiecie kłodzkim. To miejscowość położona niemal u podnóża Śnieżnika w Sudetach.
W niedzielę tama w Stroniu Śląskim została przerwana. Prawdopodobnie został uszkodzony i przerwany wał boczny, który jest w przedniej części tego urządzenia. Wezbrana woda ruszyła rzeką Biała Lądecka w dół zlewni Nysy Kłodzkiej. Stronie Śląskiego zostało spustoszone.
- Tam jest tragicznie. Pół miasta jest zniszczone, drogi są pozrywane, komisariat policji jest zerwany - opowiada kobieta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobieta dodaje, że bardzo dużym problemem są uszkodzone drogi.
- Jesteśmy odcięci od świata, nie mamy drogi dojazdowej, poza Czarną Górą, gdzie też nie jestem pewna, że można do końca przejechać, bo tylko słyszałam od znajomych, ale oni sami tą drogą nie jechali - mówi pani Natalia.
Jak dodaje mieszkanka Bolesławowa, woda dzisiaj już znacznie opadła. Wszyscy czekają na pomoc, ale na razie nie idzie to najlepiej.
- W Stroniu ludzie otrzymali jakąś minimalną pomoc, wodę i delikatne racje żywnościowe. U nas jeszcze nie ma nic. Podobnie jest w Starej Morawie i Nowej Morawie - opowiada pani Natalia.
Jak wylicza, najbardziej potrzebny jest chociażby chleb, woda, papier toaletowy czy inne rzeczy podstawowego użytku.
- My nie mamy żadnego kontaktu ze światem. U nas nie ma zasięgu, nie ma prądu, nie ma nic. Chwilowo jesteśmy całkowicie odcięci. Ja mam tyle szczęścia, że mi się udało jakoś na Czechy przejechać. Pojechałam, żeby parę rzeczy kupić sobie i znajomym - mówi Natalia, z którą rozmawiamy telefonicznie właśnie tylko dlatego, że przedostała się na czeską stronę. - Jak wrócę w stronę domu, to odetnie mnie znowu - dodaje.
Kobieta ruszyła do Czech, bo w Polsce nie da się zrobić żadnych zakupów. - Nie działa żaden sklep praktycznie od Stronia aż do Kłodzka. Ja mam dziecko, które ma 9 miesięcy i ono potrzebuje specjalnego mleka i nawet nie mam zielonego pojęcia, jak załatwić receptę - martwi się kobieta.
Mieszkanka Bolesławowa zaznacza, że ma świadomość, że to dopiero początek akcji pomocowej. Liczy, że jak najszybciej najbardziej potrzebujący mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej będą mogli ją otrzymać.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: