Nie ma prezesa, nie ma pomysłów. "Bez Kaczyńskiego opozycja traci swój najważniejszy punkt odniesienia"

Opozycja zajęta wewnętrznymi sporami o formułę startu w wyborach parlamentarnych wciąż nie potrafi znaleźć pomysłu na przyciągnięcie nowych wyborców i skuteczne uderzenie w PiS. Zawieszenie aktywności publicznej przez Jarosława Kaczyńskiego sprawiło, że partie opozycyjne straciły swój najważniejszy punkt odniesienia.

PSL i Polska 2050 nie chcą startować wspólnie z PO
PSL i Polska 2050 nie chcą startować wspólnie z PO
Źródło zdjęć: © East News | Jacek Dominski/REPORTER
Michał Wróblewski

W poniedziałek liderzy Polski 2050 i PSL ogłosili plan na stworzenie "jednej listy". Ale nie listy wyborczej, która połączyłaby opozycję, tylko… "listy spraw do załatwienia".

Szymon Hołownia z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem na wspólnej konferencji prasowej zapowiedzieli iście wiekopomne wydarzenie: powołanie "zespołu ekspertów", który ma pracować nad wspólnym programem obu formacji.

Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, liderzy PSL i Polski 2050, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie zaprezentowali niczego nowego i istotnego - co zauważyło większość politycznych komentatorów i dziennikarzy - a ich głównym celem było zagranie na nosie Platformie Obywatelskiej, która w ten sam dzień zorganizowała posiedzenie klubu parlamentarnego KO. Nawet żarty, którymi Szymon Hołownia dość nachalnie próbował zabawić publikę, powtarzały się i wprawiały w konsternację osoby, które przysłuchiwały się jego występowi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z drugiej zaś strony zapowiadanych nowości nie zaprezentowała sama Koalicja Obywatelska. Liderzy PO, jak mówili nam czołowi politycy tej partii (m.in. Cezary Tomczyk w programie "Tłit"), mieli po posiedzeniu klubu parlamentarnego przedstawić wyborcom nową formułę działań w kampanii, które wpłyną na jej dynamikę. Co ostatecznie ogłoszono? Spotkania z obywatelami i… wyjazdowe posiedzenia klubu parlamentarnego.

Sami politycy PO dostrzegają, że nie ma w tym pomyśle ani większej idei, ani szczególnej zmiany i nowości. - Wyjazdowe posiedzenia oznaczają, że będziemy trzy dni w tygodniu spędzać w okręgach, z którymi nie mamy nic wspólnego i z których nie kandydujemy - narzekają niektórzy posłowie.

Jak zauważa kilkoro z nich, gdyby nie afera z rządowym programem "Willa Plus", to głównym tematem stycznia i początku lutego w mediach byłyby spory na opozycji.

Jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest - jak wskazują niektórzy - brak aktywności Jarosława Kaczyńskiego, który podczas ubiegłorocznego objazdu po Polsce dostarczał swoim przeciwnikom nieskończoną wręcz liczbę tematów i powodów do krytyki. Kilka tygodni temu prezes PiS zawiesił jednak swoje publiczne wystąpienia, przez co opozycja straciła swój główny punkt odniesienia.

- Nie widać po jej stronie żadnych błyskotliwych pomysłów, które mogłyby zainteresować wyborców - twierdzą niektórzy analitycy, w tym ci bliscy opozycji.

Czerwony dywan i smętne ruchy

Zauważają to także media jawnie opowiadające się przeciwko obecnie rządzącym. Choćby "Polityka", która pisze o "smętnych" ruchach opozycji. Dziennikarze tygodnika zauważają, że w pierwszej kolejności partie opozycyjne zajmują się "likwidowaniem konkurencji" oraz dyskutowaniem "o tym, kto zyska, a kto straci na ewentualnych sojuszach".

Jak twierdzą niektórzy eksperci, taki stan rzeczy może być demotywujący dla istotnej części wyborców. - Politycy opozycji podejmują dziś decyzje o konfiguracjach wyborczych i o tym, pod jakimi sztandarami wystartować. Ruszyło to wyraźnie na początku lutego. Pewnym katalizatorem była tu konwencja partii Razem, której liderzy stanowczo wykluczyli koalicję z Platformą Obywatelską. Postawili tym samym w trudnej sytuacji wspólną formułę Nowej Lewicy i uruchomili procesy polityczne po stronie całej opozycji - mówi Wirtualnej Polsce prof. Sławomir Sowiński z UKSW.

Politolog nawiązuje do przemówienia jednego z liderów lewicy, Adriana Zandberga, który stwierdził w weekend, że to dzięki byłemu premierowi i obecnemu liderowi Platformy PiS doszło do władzy. - Dobrze pamiętamy, co doprowadziło do wygranej PiS. Były to błędy rządu Donalda Tuska: duszenie płac, zaciskanie pasa kosztem budżetówki, umowy śmieciowe, rozpad na Polskę A i B, zwijanie usług publicznych, tchórzliwa polityka wobec prawicy. Polityka prowadzona na kolanach przed biskupami i Episkopatem. To wszystko rozwinęło czerwony dywan przed PiS - ocenił lider Razem. 

Jak dodał - mając na myśli m.in. środowisko skupione wokół przewodniczącego PO - to "przez nieodpowiedzialnych neoliberałów w Polsce trwa kryzys demokracji".

Co ciekawe, z postawą Zandberga, który wyklucza współtworzenie bloku wyborczego z Platformą, nie zgadzają się niektórzy politycy klubu parlamentarnego Lewicy. - Absolutnie nie zgadzam się ze stanowiskiem partii Razem. Trzeba szukać porozumienia na opozycji. Adrian Zandberg powinien przemyśleć, po czyjej jest stronie - mówi Wirtualnej Polsce posłanka Karolina Pawliczak, która do Sejmu dostała się z ramienia SLD. Jak dodaje, "tylko silny blok opozycyjny może stanowić skuteczną przeciwwagę dla obozu prawicy".

Czekanie na przełom

Właśnie tego argumentu użyła posłanka Hanna Gill-Piątek (była posłanka Lewicy), uzasadniając swoje odejście z partii Polska 2050 Szymona Hołowni. Parlamentarzystka - jak wiele na to wskazuje - może zasilić szeregi Koalicji Obywatelskiej. Powód? Sojusz Hołowni z konserwatywnym PSL.

Te ruchy i spory po stronie opozycji mogą niepokoić wyborców. Nie tworzą też widoków na przełom, który mógłby doprowadzić do uzyskania widocznej i trwałej przewagi nad PiS. - Na tym etapie, paradygmat przełomu, czekania na tę jedną chwilę, która wszystko zmieni, jest moim zdaniem chybiony. Przygotowanie partii do wyborów jest procesem i ma swój rytm, tak jak procesem jest przygotowanie sportowców do najważniejszych zawodów - tłumaczy prof. Sławomir Sowiński.

Nasz rozmówca usprawiedliwia jednocześnie partyjnych liderów. - Media oczywiście szukają tego, co spektakularne, jednorazowe, sensacyjne. Ale doświadczeni politycy potrafią wytrzymać to ciśnienie, realizując konsekwentnie rozpisany na etapy plan. Aby przy ogromnej konkurencji dotrzeć do uwagi wyborców, polityczni aktorzy potrzebują też raczej medialnych seriali, w których napięcie dozuje się z odcinka na odcinek, niż jednorazowych sensacji, które blakną za najbliższym zakrętem politycznej agendy - mówi Wirtualnej Polsce prof. Sowiński.

Tego brakuje opozycji

Politolog wskazuje także na to, czego brakuje dziś opozycji. - Nie ma jeszcze ciągle przekonującego sygnału i przesłania, wiarygodnego komunikatu, że opozycja jest gotowa do władzy i do tej władzy się przygotowuje. Brakuje sygnału o tym, że ma kompetencje do tego, by skutecznie rządzić, że jest przygotowana personalnie i ma specjalistów. Najważniejsze dla opozycji to pokazywać dziś, że jest gotowa kompetentnie wziąć odpowiedzialność za państwo - uważa ekspert.

Rozmówca WP twierdzi też, że "opozycja powinna zmienić nieco przekaz: mniej koncentrować się na wewnętrznej nieuchronnej rywalizacji, a bardziej skupić się na sygnalizowaniu gotowości do wspólnej władzy". - Przypomnijmy, że w roku 2013 PiS zaproponowało formułę "rządu technicznego", a PO w roku 2016 "gabinet cieni". I choć były to pomysły dość często wyśmiewane, niosły w sobie przekaz, którego potrzeba dziś opozycji - "jesteśmy gotowi wziąć na siebie ciężar władzy". I mentalnie, i personalnie, i politycznie - wymienia prof. Sowiński.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (132)