Nie było serii gwałtów w Małopolsce - twierdzi policja
Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie zgwałcenia młodej kobiety przez mężczyzn z białego busa. Ani policja, ani prokuratura nie mają informacji o innych tego typu przypadkach.
"Gazeta Wyborcza" podała, że "mężczyźni poruszający się po Małopolsce białym busem porywają i brutalnie gwałcą młode kobiety". Jak napisano, wydarzyły się "co najmniej cztery takie napady".
Tymczasem ani prokuratura, ani małopolska policja nie potwierdzają, że było więcej tego typu przypadków.
"W prokuraturze jest zarejestrowany tylko jeden taki przypadek, w tej sprawie toczy się śledztwo. W żadnej prokuraturze okręgu krakowskiego nie stwierdzono innego podobnego przypadku, zdarzenia takiego w całej Małopolsce nie zarejestrowała również małopolska policja" - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Mirosława Kalinowska-Zajdak.
Śledztwo prowadzone w Krakowie dotyczy gwałtu, do którego doszło 21 lipca w południe w Krakowie. Oczekującą na przystanku w rejonie ul. Kamiennej kobietę wciągnęło do białego busa dwóch mężczyzn. Zgwałcili ją w lesie i wyrzucili na rynku w podkrakowskiej Skale.
Pokrzywdzonej okazywano w śledztwie fotografie ok. 30 samochodów, ale ofiara nie rozpoznała żadnego. Sporządzono portret pamięciowy jednego z gwałcicieli. Ofiara ma także oglądać bezpośrednio podejrzane samochody.
Autor publikacji w "Gazecie Wyborczej" Wojciech Czuchnowski powiedział, że informacje na temat serii gwałtów otrzymał z dwóch niezależnych źródeł - z policji i prokuratury. "Wynikało z nich, że policjanci po przesłuchaniu ofiary gwałtu mówili, że jest to już czwarty tego typu przypadek, w którym sprawcy działali w podobny sposób. Nie znaczy to, że było w tej sprawie prowadzone postępowanie, bo pokrzywdzone nie złożyły zawiadomienia, a policja wiedziała o sprawie ze źródeł operacyjnych - od ofiar, ich rodzin lub innych osób. Dlatego fakt, że ktoś zdecydował się złożyć doniesienie, wywołał ich zainteresowanie" - powiedział Czuchnowski.
"Nawet jeżeli jest to jeden udokumentowany przypadek, to jest to bardzo ważne i trzeba ostrzec ludzi. Ustalono, że sprawcy posługiwali się fałszywymi numerami rejestracyjnymi, czyli mogą pojawić się wszędzie. Tym bardziej należy ostrzegać i taki był cel artykułu" - wyjaśnił dziennikarz.