W Krakowie Prokuratura Okręgowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie kardynała Stanisława
Dziwisza. Śledczy mieli stwierdzi, że ksiądz kardynał nie popełnił przestępstwa, ponieważ w latach 2006-2012,
kiedy miał dowiedzieć się o ewentualnych czynach zarzucanych księżom, nie było obowiązku zawiadamiania
policji lub prokuratury o tego typu przestępstwach. Czy ksiądz rozumie taką decyzję prokuratury?
Tu jest znowu różnica między prawem świeckim a prawem kościelnym. Prawo
świeckie rzeczywiście precyzuje to w ten sposób i tutaj prokuratura moim
zdaniem nie miała żadnego innego manewru, postąpiła tak, jak obowiązują przepisy prawne. Również
kwestia czynów niegodnych wobec małoletnich
jest określana w sprawie świeckim. Natomiast w prawej kościelnym jest inaczej. I myślę,
że tego typu sprawy nie zawsze mogą rozwiązać władze państwowe, ale koniecznością
jest to, żeby władze kościelne rozwiązały. I tutaj widzimy wyraźnie, że
o ile prokuratura świecka może w wąskim
zakresie badać tą sprawę, natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, a wręcz odwrotnie, jest to
obowiązek moralny i prawny, żeby władza kościelna to wyjaśniła. Bo mamy tutaj
do czynienia z sytuacją no dość kuriozalną, czyli sytuacją, gdzie
są postawione pewne zarzuty i tak na dobrą sprawę nikt tych zarzutów nie chce wyjaśnić.
Nawet dla dobra samego zainteresowanego powinno się powiedzieć: tak, było, jest to zgodne czy niezgodne
z prawem kościelnym, no
i z tego co wiem ksiądz kardynał sam postuluje o powołanie niezależnej komisji, ale jak widać
nikt się nie kwapi do powołania tej komisji.
No właśnie, więc władze kościelna, a zatem Watykan w tym przypadku, bo
sprawa wysokiej rangi, najwyższych z możliwych. Watykan mógłby
taką komisją powołać, ale do tej pory nic w tej kwestii się nie wydarzyło. Zastanawiam się dlaczego? Papież
Franciszek jednoznacznie o dość podobnych sprawach wypowiadał się w przeszłości, a tutaj reakcji jak dotąd
nie było. Ona się pojawi, powinniśmy być jeszcze bardziej cierpliwi, czy to, że jej nie ma, już o czymś nam mówi?
Myślę,
że już to nam mówi, że jest pewien opór do rozwiązania tej sprawy, bo nie
tylko papież Franciszek ma taką możliwość, oczywiście on przede wszystkim, bo dotyczy to jednak członka
Kolegium Kardynalskiego, ale również Episkopat Polski powinien z taką inicjatywą wyjść.
I jest głucha cisza. Ani
przewodniczący Episkopatu, który wielokrotnie już zapowiadał, że wyjaśni, choćby
sprawę nieżyjącego arcybiskupa Paetza. Nic w tej sprawie nie zrobił do dnia dzisiejszego.
Ani wiceprzewodniczący, który notabene jest następcą kardynała Dziwisza w
Krakowie i mógłby, posiadając do tego odpowiednie uprawnienia, chcieć
rozwiązać ten problem. Natomiast dzisiaj mamy sytuację, że najwyraźniej no nikomu
nie zależy. Być
może, tak puszczam i myślę niektórzy przypuszczają, że to byłoby otwarcie
puszki Pandory i być może pojawiłyby się o wiele gorsze sprawy, no ale dla Kościoła ni tak
nie jest istotnego jak wiarygodność. Trzeba niestety też tą puszkę Pandory otworzyć.
No to może
chodzi o to, może taka jest strategia w tej sytuacji, by przeczekać, zakładając że być może opinia publiczna
przestanie pytać, temat ucichnie.
No być może, tak. Tu jest pewien paradoks, że jednak o ile władze kościelne są
nieskore do rozwiązania tego problemu, nawiasem mówiąc jest głucha cisza, ale
też nie ma kontaktu z ofiarami czy z osobami, które mówią i piszą na ten temat.
A właśnie,
czy ksiądz wie coś na temat ewentualnego spotkanie, miało do niego dojść, księdza kardynała z Januszem Szymikiem?
No ale to są właśnie takie fakty medialne. Jest mowa o tym, że ma dojść, a nie dochodzi. No jaki jest problem, żeby zadzwonić
do danej osoby, czy poprosić przez osoby związane
z tym regionem Polski, przez danego proboszcza czy biskupa, żeby do takiego spotkania
doszło. No nie dochodzi. Czyli znowu - są słowa.
Co do tej sprawy, to ja też mam bardzo taką trudną sytuację, bo ja
przekazałem księdzu kardynałowi list w
2012 roku, z bardzo wieloma załącznikami, nie dotyczyło to tylko sprawy
pana Szymika, ale sześciu jeszcze innych spraw, moim zdaniem poważnych. Nic
się nie stało w tej sprawie. Po ośmiu latach ksiądz kardynał zaprzecza,
że w ogóle ten list otrzymał. Jeden
z prawników związany z Ordo iuris osobiście rozmawiał z kardynałem i później opisał
to, można to przeczytać na portalu Ordo iuris, że list się odnalazł i ksiądz kardynał sobie
przypomniał i
na drugi dzień Katolicka Agencja Informacyjna mówi, że to była nadinterpretacja i że list jednak się nie odnalazł.
A Kuria Krakowska stwierdza, że w ogóle tego listu nie szukała.
Dochodzi do rzeczy, które są - przepraszam, że to powiem - no tragikomiczne i
jeżeli w tej sytuacji Episkopat Polski no nie będzie chciał wyjaśniać
tej sprawy, to będziemy świadkami, że żadne już oświadczenie nie będzie wiarygodne.