PolskaNie będzie śledztwa w sprawie zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej

Nie będzie śledztwa w sprawie zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej

• Prokuratura Okręgowa: nie będzie śledztwa w sprawie zatrudnienia Misiewicza w PGZ

• Prokuraturzy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa

• Zawiadomienie w tej sprawie złożyła Platforma Obywatelska

Nie będzie śledztwa w sprawie zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński

Nie będzie śledztwa ws. zatrudnienia Bartłomieja Misiewicza w Polskiej Grupie Zbrojeniowej i na stanowisku szefa gabinetu politycznego MON. Według prokuratury nie doszło do przestępstwa - poinformował TVN24.

Z punktu pierwszego tej decyzji prokuratury wynika, że śledztwa odmówiono z powodu braku popełnienia przestępstwa "ws. zaistniałego 16 listopada 2015 roku w siedzibie ministra obrony narodowej przekroczenia uprawnień służbowych przez działającego na szkodę interesu publicznego funkcjonariusza publicznego ministra obrony narodowej w związku z zawarciem przez niego z Bartłomiejem Misiewiczem w dniu 16 listopada 2016 pomimo nieposiadania kompetencji zawodowych umowy o pracę na stanowisku szefa gabinetu politycznego ministra obrony narodowej".

- Postanowienie o odmowie wszczęcia ma pięć punktów - powiedziała TVN24 prokurator Magdalena Sowa ze stołecznej prokuratury.

Pozostałe punkty dotyczą zatrudnienie Misiewicza w radzie nadzorczej PGZ oraz radzie nadzorczej w Energa Ciepło Ostrołęka sp. z o.o. W obu przypadkach śledczy nie dopatrzyli się działania na szkodę spółki i przestępstwa.

We wrześniu Platforma złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z powołaniem Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Według "Rzeczpospolitej", Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych. Nie posiada także - jak podawały inne media - ukończonych studiów wyższych. W połowie września stołeczna prokuratura rozpoczęła czynności sprawdzające w tej sprawie.

19 września Misiewicz - ówczesny szef gabinetu politycznego oraz rzecznik MON - poprosił ministra Antoniego Macierewicza o zawieszenie w funkcjach w MON; zapowiedział też, że wytoczy proces "Newsweekowi" za "nieprawdziwy i szkalujący artykuł". Według tego tygodnika, Misiewicz miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce, której prezes miał towarzyszyć mu w "werbunkowym spotkaniu" (śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim).

Jeszcze tego samego dnia szef MON przychylił się do stanowiska Misiewicza i zawiesił go w czynnościach. - Pan Misiewicz zwrócił się z prośbą w związku z kampanią wymierzoną w jego dobre imię i w niego osobiście, obawiając się, że to może także utrudnić funkcjonowanie ministerstwa obrony, z prośbą o zawieszenie w czynnościach. Uważam, że to jest z punktu widzenia funkcjonowania słuszne stanowisko do czasu, gdy zostaną przedstawione dowody i oczekuję teraz od tych, którzy prowadzą tę kampanię, że poza pomówieniami przedstawią także dowody. A do tego czasu przychylam się do stanowiska pana Misiewicza i zawieszam go w czynnościach - mówił szef MON. Resort dodawał, że jako zawieszony w obowiązkach Misiewicz nie pobiera wynagrodzenia.

Na początku września 26-letni Misiewicz został członkiem rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej, która podlega MON; krótko po ujawnieniu tej informacji media podały, że zrezygnował on z członkostwa w radzie nadzorczej innej spółki - Energa Ostrołęka. Niebawem po tym zrezygnował także z zasiadania w RN PGZ. Stało się to po publikacjach mówiących, że Misiewicz nie ukończył kursu dla członków rad nadzorczych i nie ma także ukończonych studiów wyższych. Publikacje zaowocowały doniesieniem do prokuratury wysłanym przez PO.

W wywiadzie dla tygodnika "wSieci" Macierewicz oceniał, że w całej sprawie chodzi nie o Misiewicza, lecz o atak na niego. - W tym wypadku postanowiłem, że zarzuty wobec pana Misiewicza muszą zostać zweryfikowane. Jak dotąd poza pomówieniami nie przedstawiono żadnych dowodów, że postawione mu przez jedno z pism zarzuty dotyczące rzekomego korumpowania radnych w Bełchatowie są czymkolwiek poparte. Inne okazały się również wyłącznie insynuacjami - mówił dodając, że z tej przyczyny uważa, iż "blokowanie jego (Misiewicza - przyp. red.) powrotu do pracy byłoby niewłaściwe". - Oczywiście musi jak najszybciej dokończyć studia - dodał szef MON.

Ostatnio Misiewicz wrócił do pracy w gabinecie politycznym MON. Jak poinformował resort na Twitterze zajmuje się tam "analizą dezinformacji medialnych, wymierzonych w bezpieczeństwo państwa".

Oprac.: Violetta Baran

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (155)