PolskaNie będzie meleksów nad Morskim Okiem

Nie będzie meleksów nad Morskim Okiem

Gdzie meleks nie może, tam koń da radę. Nie będzie elektrycznej rewolucji na drodze do Morskiego Oka. Meleksy nie sprostały trudom codziennej pracy, dlatego konne bryczki, fasiągi, nadal będą woziły turystów.

Nie będzie meleksów nad Morskim Okiem
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Momot

15.10.2014 | aktual.: 15.10.2014 12:25

Jak tłumaczy starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski, już teraz, mimo stosunkowo dobrej pogody, meleksy miały problemy z obsługiwaniem trasy do Morskiego Oka. Przy halnym wietrze elektryczne pojazdy dojechały tylko do połowy trasy, a warunki przecież jeszcze się pogorszą - tłumaczy starosta tatrzański. Niedługo nadejdą deszcze, przymrozki, mrozy i warunki staną się bardziej ekstremalne.

Trzeba wspomagać pracę konia, ale na razie maszyny ani żadne inne urządzenia nie są w stanie zastąpić tradycyjnej, konnej bryczki - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski. Starosta tatrzański zapewnia, że rozważane są różne sposoby na to, by koniom było lżej. Możliwe jest nawet wspomaganie konia silnikiem elektrycznym, jak w innych krajach. Tego typu rozwiązanie z powodzeniem stosowane jest na Sardynii, gdzie zaprzęgi wspomagane przez silnik elektryczny wożą nawet 14 osób - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski.

Jak zapewnia starosta, konie są pod stałą opieką weterynaryjną.

Pomysł zastąpienia zaprzęgów konnych pojazdami elektrycznymi pojawił się po śmierci konia na trasie do Morskiego Oka w lipcu 2009 roku. Jeden z turystów nagrał zdarzenie i opublikował w internecie. 10 sierpnia tego roku na drodze do Morskiego Oka padł kolejny koń. Zdaniem ekspertów, zwierzęta padły z powodu nagłego zachorowania, a nie z przemęczenia.

Obrońcy zwierząt nie rezygnują

Stanowisko obrońców zwierząt jest jednak jednoznaczne. "Nie odwołujemy żadnych akcji protestacyjnych dopóki ostatni konny zaprzęg nie zniknie z trasy nad Morskie Oko...." - czytamy we wpisach na Facebook'u. Kompromis nie jest możliwy?

- Mówimy basta! - mówiła w sierpniu Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. - Nie można wciąż biernie czekać i wierzyć w obiecanki cacanki - dodaje. Tłumaczy, że od śmierci konia Jordka w 2009 roku, minęło wystarczająco dużo czasu, by problem notorycznego przeciążania koni rozwiązać.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
końgóryzakopane
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (586)